„Wiadomości” są oczkiem w głowie kierownictwa stacji, mają największą widownię, bywają aktywnym uczestnikiem kampanii politycznych Kłamstwo ma krótkie nogi, ale czasem potrzeba bardzo dużo cierpliwości, żeby się doczekać, aż ktoś złapie kłamcę za kołnierz i doprowadzi przed oblicze sędziego. Taka chwila właśnie nadchodzi, dzięki bezprecedensowej inicjatywie pana Waldemara Sadowskiego, który pozywa TVP. Czy porywa się z motyką na słońce? Nie, z pewnością nie. Na samym początku długiej zapewne drogi sądowej trzeba autorowi pozwu pogratulować odwagi, której ma więcej niż wszystkie stowarzyszenia dziennikarskie w Polsce razem wzięte. Głębokiego uszanowania domaga się jego wybór, aby na czele wartości obrażanych kłamliwą propagandą postawić godność człowieka. To bardzo mądre zaproszenie sądu do najpoważniejszego dzisiaj dyskursu o etyce komunikowania i sformułowana otwartym tekstem prośba o nowe, praktyczne definicje terminów niemiłosiernie naciąganych i tak wykręcanych, że każdy manipulator czuje się upoważniony do własnego interpretowania prawdy i pluralizmu, kłamstwa i wolności słowa. Chodzi nie o to, aby publicznie wychłostać Jacka Kurskiego, choć osobiście byłbym za, ale o skonstruowanie narzędzi do oceny, które każdemu widzowi pozwolą swobodniej się poruszać w przestrzeni medialnej, gdzie kłamstw i głupstw, jak wiadomo, jest tyle samo, ile rzetelnych informacji, potrzebnych każdemu człowiekowi jak chleb. Wiążę z tym procesem ogromną nadzieję na uzupełnienie kompetencji telewizyjnych każdego odbiorcy i ośmielenie go do występowania przeciwko nadawcy, który zapomina o elementarnej uczciwości w komunikowaniu. Odtąd każdy nadawca będzie już wiedział, że nie uniknie odpowiedzialności. Wywiad z panem Sadowskim przeczytałem w poniedziałek, 16 lipca, i tego samego dnia wieczorem obejrzałem uważnie „Wiadomości” w TVP 1 o godz. 19.30. Chciałem sprawdzić, jaki wyraz w codziennym programie informacyjnym mają zjawiska, które Waldemar Sadowski obserwował miesiącami, oceniając całą ofertę informacyjno-publicystyczną TVP. „Wiadomości” zajmują w tej ofercie miejsce szczególne, mają największą widownię, są oczkiem w głowie kierownictwa stacji, nierzadko bywają aktywnym uczestnikiem kampanii politycznych. Serwis otwiera informacja o spotkaniu prezydentów USA i Rosji w Helsinkach. Wydawca nie mógł mieć tego dnia wątpliwości, co dać na czołówkę, podobnie jak jego koledzy po fachu na całym świecie. 16 lipca wszędzie na pierwszym miejscu byli Trump i Putin. Lokalną osobliwością „Wiadomości” było podzielenie newsa na dwie części i ledwie zajawkowy charakter materiału na najważniejszej pozycji w szpiglu. Ten błąd konstrukcyjny mógł być następstwem zwyczajnego opóźnienia albo zażądania przez kogoś poprawek w ostatniej chwili. Relacja z Helsinek była bez wyrazu i piętna autorskiego. Nie udała się setka naszemu ministrowi spraw zagranicznych, który powiedział do kamery: „Polska przygląda się spokojnie”. Reporter w ogóle nie zauważył, że w mieście odbywały się protesty przeciwko polityce obu prezydentów i sposobowi sprawowania przez nich władzy. Na drugiej pozycji znalazła się wiadomość o podpisaniu na przejściu granicznym w Barwinku polsko-słowackiej umowy o budowie odcinka łączącego polską S9 ze słowacką R4. Obie ekspresówki są częścią szlaku Via Carpatia od Kłajpedy do Salonik. Nie zobaczyliśmy tego odcinka ani w terenie, ani na infografice. Nie podano żadnych terminów. Usłyszeliśmy tylko z ust ministra Adamczyka, że dzięki tej wielkiej inwestycji młodzi ludzie z Polski, Słowacji, Węgier, Bułgarii i Rumunii nie będą musieli szukać swoich miejsc pracy na zachodzie Europy. Materiał nie porządkuje wiedzy telewidza o przedsięwzięciu. Mimo że podejmuje próbę uszlachetnienia oficjałki (mówi o inwestycjach, które „czekają” na tę drogę), nie wychodzi poza rytuał i schematy. W tym kształcie w ogóle nie powinien się zmieścić w serwisie, a już na pewno nie tak wysoko, to znaczy w tak ważnym miejscu. Wybrykiem dziennikarskim jest wmontowanie do materiału filmowego wypreparowanej z taśm podsłuchowych wypowiedzi byłego ministra skarbu: „Ch… tam z tą Polską wschodnią”. Według autora newsa w tym zdaniu ma się zawierać istota polityki infrastrukturalnej PO i PSL w tym regionie. Trzecia pozycja ma na belce tytuł „Koniec nadużyć przy budowie dróg”. Prezenterka podbija tę zapowiedź słowem „kres”, a chodzi o nowe przepisy i nowe inspekcje, które mają zapobiec niewypłacaniu przez głównego wykonawcę należności podwykonawcom. Wstępem do tematu jest dramatyczny fragment jakiegoś reportażu z rozpaczliwym monologiem człowieka zrujnowanego przez nieuczciwego przedsiębiorcę – głównego wykonawcę. Po latach nadszedł wreszcie czas na sprawiedliwe przepisy – taki jest refren









