Traktaty polsko-niemieckie z 1990 i 1991 roku – prawda i fałsz (część II)

Traktaty polsko-niemieckie z 1990 i 1991 roku – prawda i fałsz (część II)

Do obu traktatów z Niemcami doszliśmy po dwuletnich trudnych zmaganiach dyplomatycznych. Prowadziliśmy je zarówno z oboma państwami niemieckimi, a po zjednoczeniu Niemiec z samą RFN, jak i z czwórką „wielkich mocarstw”. Obszerny i konkretny (choć wciąż niekompletny) opis ówczesnych zmagań dyplomatycznych zawarty jest w publikacji prof. Włodzimierza Borodzieja pt. „Polska wobec zjednoczenia Niemiec 1989-1991”. Swego rodzaju prapoczątkiem były rozmowy podjęte jeszcze w 1988 r. na szczeblu MSZ przez trzy grupy robocze, a nieco później inicjatywa premiera Mieczysława F. Rakowskiego w kierunku „nowego otwarcia” w stosunkach z RFN. Wkrótce po jego wizycie w Bonn w styczniu 1989 r. ustanowieni zostali specjalni pełnomocnicy obu szefów rządów (E. Kucza i H. Teltschik). Niezwłocznie podjęli oni rozmowy w celu wypracowania dokumentu programowego, który miał być przyjęty w czasie przyszłej wizyty oficjalnej kanclerza Kohla w Polsce. Mimo sześciu rund nie przyniosły one przełomu w podstawowych kwestiach spornych i w czerwcu 1989 r. zostały zawieszone. Bezpośrednio po czerwcowych wyborach parlamentarnych w Polsce premier Tadeusz Mazowiecki powołał Mieczysława Pszona na funkcję pełnomocnika, ja zaś jako przedstawiciel MSZ stałem się nieformalnie jego roboczym zastępcą. Tworzyliśmy zgraną parę: Pszon dysponował pełnym zaufaniem Mazowieckiego i „Solidarności”, a ja – niezbędnym doświadczeniem dyplomatycznym, umiejętnością uzgadniania i redagowania trudnych dokumentów politycznych. W ciągu zaledwie dwóch rund rozmów udało się nam przygotować obszerny tekst (78 punktów), który 14 listopada 1989 r. został podpisany jako „Wspólne Oświadczenie” Mazowieckiego i Kohla. Miało ono podstawowe znaczenie dla przełomu w stosunkach z Niemcami i negocjacji traktatowych. Można by je nazwać brudnopisem późniejszego traktatu dobrosąsiedzkiego, swoistym „rozkładem jazdy”: „Wspólne Oświadczenie” wytyczyło kooperacyjny kierunek rozwoju współpracy polsko-niemieckiej, wprowadziło do niej wiele nowatorskich rozwiązań (standardów europejskich), zapowiadało zawarcie licznych porozumień i umów, powołanie wielu nowych instytucji polsko-niemieckich itp. Wizyta Kohla w Polsce Ale w podstawowej sprawie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej „Wspólne Oświadczenie” stanowiło jednoznaczne świadectwo istnienia nadal zasadniczej rozbieżności interesów i stanowisk Polski i RFN. Kohl zmierzał konsekwentnie do odłożenia decyzji granicznej „na później”. Najpierw nie pozwolił specjalnym pełnomocnikom na wpisanie do projektu „Wspólnego Oświadczenia” (zob. pkt 4) czegoś więcej niż tylko ogólnikowego stwierdzenia, iż układ normalizacyjny z 7 grudnia 1970 r. „stanowi trwały fundament stosunków” między PRL i RFN. A następnie, już w toku listopadowej wizyty w Polsce, nie wykazał w spawie granicy najmniejszej woli choćby zbliżenia się do pozycji polskich. Apelował do polskich rozmówców o wykazanie zaufania wobec Niemiec i jego osobiście, ale jednocześnie powoływał się na znane wcześniej „niemieckie pozycje prawne”: stosownie do nich jedynie zjednoczone Niemcy mogły podjąć ostateczne ustalenia co do granic niemieckich (także z Polską). To stanowisko Kohla znane już było przed wizytą, ale tę starą formułę polityczno-prawną powtórzył w zupełnie nowej sytuacji: jeszcze w toku wizyty kanclerza w Polsce 9 listopada padł mur w Berlinie, co powszechnie zostało uznane za symboliczny początek końca podziału Niemiec. Brałem udział we wszystkich oficjalnych rozmowach Kohla w Warszawie „w cztery oczy” (tj. w małym gronie). Pamiętam jego trzy rozmowy z Mazowieckim. Już na początku wizyty, 9 listopada, polski premier przypomniał Kohlowi: „Polacy muszą mieć pewność, że granica Odra-Nysa to sprawa ostatecznie uregulowana”. Proponował wprowadzenie istotnego uzupełnienia do „Wspólnego Oświadczenia” w punkcie dotyczącym granicy, a mianowicie zaproponował przejęcie fragmentu rezolucji Bundestagu przyjętej 8 listopada (a więc tuż przed odlotem Kohla do Warszawy). Kluczowe zdanie brzmiało: „Naród polski powinien wiedzieć, że jego prawo do życia w bezpiecznych granicach nie będzie kwestionowane przez Niemców, przez wysuwanie roszczeń terytorialnych ani teraz, ani w przyszłości”. Ale kanclerz odmówił i odpowiedział tak, że jeszcze tylko pogłębił polskie wątpliwości: „Żaden rząd niemiecki nie może dziś uznać granicy Odra-Nysa w imieniu całych Niemiec, które dopiero powstaną w przyszłości. Mój rząd przyznaje prawo do stron ojczystych ludności polskiej, która urodziła się na tych terenach po 1945 r. Ale nie wolno oczekiwać, że położy ostateczny stempel (rezygnacji z tych ziem), takie oczekiwanie byłoby fałszywe”. Po wizycie w Polsce, 28 listopada 1989 r. kanclerz RFN wysunął „plan jedności Niemiec” (sławetne 10 punktów),

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2007, 2007

Kategorie: Opinie
Tagi: Jerzy Sułek