Tron we krwi

Po masakrze w rodzinie królewskiej Nepal może pogrążyć się w chaosie

Niesamowity dramat rozegrał się w Nepalu, kraju najwyższych gór i najuboższych ludzi. Niemal cała rodzina królewska została wymordowana. W ciągu niespełna 60 godzin Nepalczycy stracili dwóch monarchów.
Według pierwszych doniesień, to następca tronu, 29-letni książę Dipendra wystrzelał z zimną krwią całą rodzinę w królewskim pałacu. Zabił lub śmiertelnie zranił swego ojca, 55-letniego króla Birendrę, matkę, królową Aishwaryę, siostrę, brata, ciotkę, stryja i innych krewnych – ogółem dziewięć osób. Potem przyłożył lufę pistoletu do skroni i nacisnął spust. Nepalczycy nie wierzą jednak, że Dipendra rzeczywiście jest mordercą. W stolicy kraju, Katmandu, aż kipi od pogłosek, zgodnie z którymi większość członków panującej dynastii Shah padła ofiarą sprzysiężenia uknutego przez tajemnicze, ciemne siły.
Pewne jest, że 1 czerwca wieczorem cała rodzina królewska zasiadła do tradycyjnej, piątkowej kolacji w pałacu Naraynahiti. Jest to otoczona stalowym ogrodzeniem, betonowa budowla, wzniesiona w latach 60. w stylu „nowoczesno-tradycyjnym”. Jak się wydaje, masakra miała przebieg metodyczny i trwała długo. W pobliskiej ambasadzie brytyjskiej pierwsze strzały usłyszano około godziny 22. Kanonada ucichła dopiero o 23. Podobno książę Dipendra, inteligentny, wykształcony w brytyjskim Eton młodzieniec, od dłuższego czasu skłócony był ze swą matką. Pragnął bowiem poślubić 22-letnią Deyvani, wywodzącą się z rodu Rana, lecz królowa nie zgadzała się na to małżeństwo. „Romeo i Julia z Himalajów”, podsumował sytuację monachijski dziennik „Süddeutsche Zeitung”. Ród Rana od dziesięcioleci rywalizował bowiem z dynastią Shah o władzę w Nepalu, a w połowie XIX wieku całkowicie zdominował rodzinę królewską. Shahowie dopiero w sto lat później złamali potęgę Ranów. Być może monarchini sprzeciwiła się małżeńskim planom syna, aby nie wzmacniać konkurującej z dynastią królewską rodziny. Według innej wersji, to

nadworny astrolog

przepowiedział, że jeśli Dipendra ożeni się przed ukończeniem 35. roku życia, dojdzie do śmierci króla i masakry jego najbliższych. Wtajemniczeni twierdzą, że następca tronu czuł się coraz bardziej sfrustrowany i odizolowany za murami pałacu. Członkowie rodziny królewskiej, którzy przeżyli masakrę, opowiadają, że wszyscy zgromadzili się w pokoju bilardowym. Dipendra stał przy barze i przygotowywał gościom drinki. Sam również mocno popijał. W pewnym momencie obraził jednego z krewnych. Rozgniewany król Birendra kazał odprowadzić królewicza do jego pokoju. Pół godziny później następca tronu wrócił ubrany w bojowy uniform. Niósł izraelski pistolet maszynowy Uzi i amerykański karabin szturmowy M-16. Oddał kilka strzałów w sufit, a następnie skierował broń przeciwko ojcu. Potem Dipendra strzelał dookoła jak szaleniec. Jego młodszy brat, książę Niradżan, usiłował zasłonić królową własnym ciałem. Ale Dipendra zgładził i brata, i matkę. W końcu, stojąc nad ciałami martwych rodziców, targnął się na własne życie.
Dipendra Shah przeżył i w stanie śpiączki został odwieziony do szpitala. Rada Państwa pospiesznie ogłosiła domniemanego zabójcę monarchą Nepalu. Zwłoki króla Birendry i innych ofiar masakry podczas uroczystej ceremonii pogrzebowej spalono na stosach z drzewa sandałowego nad brzegiem świętej dla hinduistów rzeki Bagmati. Regentem został młodszy brat zabitego monarchy, Gyanendra, który na swe szczęście podczas masakry wypoczywał z dala od stolicy i dlatego uniknął śmierci. W dwa dni później Gyanendra był już władcą Nepalu. 4 czerwca powiadomiono bowiem o śmierci Dipendry, który leżał w stanie śmierci klinicznej i nigdy nie dowiedział się, że został królem. Prawdopodobnie w szpitalu wyłączono aparaturę podtrzymującą życie monarchy, którego

mózg był już martwy.

Wcześniej władze nieoczekiwanie zaczęły rozpowszechniać inną wersję wydarzeń. „W pałacu doszło do wypadku. Automatyczna broń sama otworzyła ogień. Król Dipendra jest niewinną ofiarą, a nie mordercą”, zapewniał mistrz dworskiej ceremonii, Chiran Thapa. Eksperci od spraw balistyki, ale także Nepalczycy uznali taką opowieść za całkowity absurd.
Podczas koronacji króla Gyanendry w Katmandu doszło do gwałtownych zamieszek, w których od kul sił bezpieczeństwa zginęło kilka osób. Wielotysięczny tłum starł się z policją, krzycząc: „Ujawnić prawdziwych zabójców!”, „Nie chcemy takiego króla!”, „Morderca Paras!”. Książę Paras to 28-letni syn Gyanendry. Był on obecny w pałacu podczas krwawej łaźni, jakimś cudem jednak ocalał. W Nepalu Paras cieszy się wyjątkowo złą opinią. Fama głosi, że strzelał do ludzi po pijanemu. Niektórzy zapewniają, że Paras dostarczył Dipendrze broń użytą podczas masakry. Inni utrzymują nawet, że to Paras i jego ojciec uknuli spisek przeciwko królowi, aby zasiąść na złotym tronie Nepalu, zdobionym głową boga-kobry. Inni wymieniają jako domniemanych konspiratorów maoistowskich partyzantów, a nawet tajne służby Indii i Chin. Birendra Shah wyraził się kiedyś, że Nepal wtłoczony jest między te mocarstwa „jak ziemniak między dwa kamienie”. Pekin i Delhi zazdrośnie rywalizują ze sobą o wpływy w Katmandu.
Po koronacji Gyanendra wezwał społeczeństwo do zachowania spokoju i zapowiedział powołanie komisji, która wyjaśni wszelkie okoliczności tragedii. Obserwatorzy podkreślają, że nowy monarcha będzie miał trudne zadanie. Jego starszy brat, Birendra, był władcą kochanym przez naród. To on po burzliwych demonstracjach ulicznych zrezygnował w 1990 roku z niemal absolutnej władzy i wprowadził w Nepalu demokrację i monarchię konstytucyjną w brytyjskim stylu. Zachował jednak dowództwo armii i uważany był za symbol państwa oraz gwaranta stabilności kraju. Dla hinduistów stanowiących 90% 23-milionowej ludności Nepalu Birendra był wcieleniem wielkiego boga Wisznu. Uprzejmy, roztropny i spokojny monarcha czynił wszystko, by godnie wprowadzić swój kraj w XXI wiek. Co roku przybywa do Katmandu 400 tysięcy zagranicznych turystów, pragnących podziwiać dziką przyrodę Himalajów lub też wspiąć się na najwyższą górę świata – Mount Everest. Ale ludzie w Nepalu cierpią biedę. Dochód narodowy na głowę w tym rolniczym kraju wynosi 213 dolarów rocznie. Połowa społeczeństwa musi przeżyć dzień za mniej niż równowartość jednego dolara. Co roku na rynek zatrudnienia wchodzi pół miliona młodych ludzi, którzy nie znajdują pracy. Szczególnie w odludnych regionach, w których nie ma prądu, szkół czy dróg, sytuacja jest rozpaczliwa. Wykorzystują to maoistowscy partyzanci. W tej niemalże wojnie domowej, trwającej od 1996 roku, straciło do tej pory życie 1600 osób. Tylko w kwietniu br. maoistowscy bojówkarze, na czele których stoi niejaki „towarzysz Prachand”, uśmiercili stu policjantów. Powstańcy, chcący zlikwidować monarchię i zaprowadzić „sprawiedliwość społeczną”, kontrolują już 4 z 75 dystryktów kraju, w których wprowadzili swą administrację. Na domiar złego demokracja nepalska jest krucha. Rząd zmienia się mniej więcej co roku, opozycja gromko oskarża premiera Prasadę Kairalę o korupcję i żąda jego ustąpienia. Król Birendra, cieszący się mirem wśród narodu, z trudem łagodził te sprzeczności. Czy jednak jego niepopularny brat, Gyanendra, zdoła poradzić sobie z problemami kraju? „Birendra jest bogiem. Jego brat jest bardzo inteligentny, ale to nie to samo. Brat Pana Wisznu nie będzie traktowany jak bóg”, powiedział superindent policji K. Koirala. Społeczeństwo przeżyło szok po masakrze i domaga się wyjaśnień (aczkolwiek wersja, że to ogarnięty szałem następca tronu wytracił swą rodzinę, jest najbardziej prawdopodobna). W nowej sytuacji maoistowscy rebelianci mogą nabrać wiatru w żagle. Zdaniem międzynarodowej prasy, mały, górski kraj czekają ciężkie dni.

 

Wydanie: 2001, 24/2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy