Trzy życzenia

Trzy życzenia

Mało komu wigilia i święta są tak potrzebne jak Polakom! To jeden z tych niewielu momentów, gdy ulegając wielowiekowej tradycji, stajemy się, choć żal, że na tak krótko, bardziej wyrozumiali wobec bliźnich, sympatyczniejsi i życzliwsi. Na pierwszym planie pojawia się rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, a i anonimowy współrodak też jest traktowany jak człowiek, a nie zawalidroga. Składamy sobie miłe życzenia, wierzący i niewierzący łamią się opłatkiem i śpiewają kolędy. I dobrze. Może ten okres zwiększonego altruizmu i uczciwszych relacji Polaków z Polakami zacznie się wreszcie powoli wydłużać. I to było pierwsze życzenie na nowy rok.
Drugie wiąże się z palącą potrzebą radykalnej poprawy jakości życia politycznego w Polsce. Wszędzie na świecie spór jest naturalną częścią polityki. To oczywiste, bo społeczeństwa nie składają się z aniołów. Zawsze były i będą różnice interesów. Skłonność do egoizmu tkwi bowiem zbyt głęboko w naszej naturze, by nie było konfliktów. Dojrzałe demokracje znajdują na to lekarstwa. Problem jest więc nie w najgorętszych nawet sporach o meritum, lecz w bezrozumnych, chamskich kłótniach, które ograniczają się do kłamstw i poniżania ludzi, mających odmienne poglądy. Takie zachowania zawsze są wstrętne, a teraz gdy do polskich domów zagląda ogon światowego kryzysu, nie może być dla nich pardonu. Każdy, kto przeszkadza w skutecznej obronie przed kryzysem, musi być bity po łapach. Przez opinię publiczną, media i konkurencję polityczną.
I tu jest miejsce dla lewicy. Trzecie życzenie więc tyczy tego, by ludzie polskiej lewicy, ich polityczni reprezentanci i ci, którzy do tego miana aspirują, pokazali, że właśnie w czasach trudnych można na nich szczególnie liczyć.
Tak jak my, zespół \”Przeglądu\”, niezmiennie liczymy na naszych Czytelników. Wdzięczni za silne więzi, przywiązanie do tytułu, życzliwość i wsparcie, ale też ogromną wyrozumiałość, deklarujemy, że będziemy robili wszystko, by Wam wstydu nie przynosić. Miłych Świąt. A w Nowym Roku trzymajcie nas za słowo.

Wydanie: 2008, 52/2008

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy