Turcy nie szukają drogi pośrodku

Turcy nie szukają drogi pośrodku

Artyści powinni być zaangażowani politycznie i dążyć do zmiany takiego stanu rzeczy?

– Chce pan, żebym teraz sam się zwierzył z autorytarnych skłonności i powiedział: tak, każdy powinien tak robić. Ale nie dam się złapać. Każdy artysta powinien mieć wybór. Jeśli chce, żeby jego sztuka była komentarzem do rzeczywistości, nie może sobie pozwolić na ucieczkę od tematów politycznych. Ale nie jest to mus. Sztuka doskonale potrafi radzić sobie bez polityki. Sam również nie zawsze podpisuję filmy polityczne, ale jako że czytam gazety i uczestniczę w życiu mojej ojczyzny, nie potrafię uciekać od tematów politycznych. Zresztą nie chcę tego robić.

Jak pańskie śmiałe, krytyczne wobec Turcji filmy są przyjmowane przez Turków?

– Mój debiut „Za wzgórzem” z 2012 r. został świetnie przyjęty przez krytykę. Ale jak to z kinem artystycznym bywa, nie przyciągnął milionowej publiczności. Jednak kilkadziesiąt tysięcy ludzi zobaczyło go i doceniło, co potwierdziły tzw. seanse testowe. Byłem na nich i rozmawiałem z widzami. Dziękowali mi za to, że nie zrobiłem kolejnego filmu, który odwraca uwagę od problemów, tylko próbuje je diagnozować.

W „Blokadzie” przedstawiciele policji odstrzeliwują psy. Te zwierzęta nie są mile widziane w pańskim kraju?

– Psy nie są mile widziane tylko w szyickim Iranie. W Turcji posiadanie psa jest czymś normalnym. Żyją z ludźmi w domach, są wyprowadzane na spacery i obecne w krajobrazie miejskim i wiejskim. Właściwie tureckie ulice są ich pełne. To zresztą kolejna kwestia, która potwierdza radykalizm naszych władz. Żeby wyglądać na kraj zachodni, zdarzyło im się przeprowadzić eksterminację psów żyjących na ulicach. Dzisiaj oczywiście nie można by tego zrobić. Widoku policjantów strzelających do czworonogów już w Turcji na szczęście się nie uświadczy, ale 20 lat temu nie było to nic niezwykłego. Kiedy ludzie zaczęli protestować, zabijano je dyskretnie – zazwyczaj poprzez podawanie trucizny. Tak też już się nie postępuje. Żeby ograniczyć liczbę psów, masowo je się sterylizuje.

Dlaczego zatem tak to pan przedstawił?

– Zależało mi na wzmocnieniu ekspresji. To nie była prowokacja ani gest polityczny. Raczej kolejna próba równania do Polańskiego, jego „Lokatora” i „Wstrętu”. Z drugiej strony jest to też pewnego rodzaju przestroga poprzez przypomnienie o tym, co było. Nie można zapominać o przeszłości, a o tej nieodległej zapominamy dziś wyjątkowo chętnie. Tak bardzo żyjemy teraźniejszością, newsami, tym, co się dzieje w danej chwili, że wczorajsze wydarzenia niewiele nas obchodzą.

W podobnym tonie wypowiada się Deniz Gamze Ergüven, reżyserka pokazywanego niedawno w Polsce „Mustanga”. To przypadek czy jednak tureccy reżyserzy mają jakiś wspólny program?

– Nie nazwałbym tego ani przypadkiem, ani programem. Na nic się nie umawialiśmy, ale żyjemy przecież w tym samym kraju, oglądamy te same wiadomości, czytamy te same gazety – musimy więc reagować na otaczający nas świat w zbliżony sposób, zwłaszcza jeśli mamy podobną wrażliwość. Deniz Gamze Ergüven zrobiła film o konserwatywnych kobietach, które nie pozwalają młodym kobietom żyć inaczej niż one same. Nie pozwalają im na więcej wolności, bo są zazdrosne o to, że same jej nie miały. To jeden z wielu tematów, które domagają się przepracowania w kinie. Kolejną wielką sprawą jest sytuacja homoseksualistów. Nic o niej nie dowiadujemy się z kina. Sam chciałbym na ten temat zabrać głos.

Ale jak pan powiedział, kino artystyczne i tak dociera zazwyczaj tylko do widza festiwalowego. Jak takie filmy mogą więc oddziaływać?

– Wbrew temu, co się mówi, że dziś festiwale to bankiety, gwiazdy i czerwone dywany, ja wciąż wierzę w ich moc. Na świecie kręci się miliony filmów. Gdyby nie festiwale, które przesiewają najlepsze z nich, nie mielibyśmy szans do nich docierać. Nie trzeba dostawać Złotego Lwa w Wenecji, żeby film znajdował oddźwięk na świecie. Mój film był pokazywany na Lido, a wcześniejszy na Berlinale, i wiem, że dzięki temu obraz Turcji w oczach ludzi, którzy na te imprezy przyjeżdżają, nie będzie już taki sam. A to jednak osoby, które mocno zasilają media, docierają ze swoim przekazem do innych. To bardzo ważne, bo media karmią ludzi wyłącznie sensacyjnymi doniesieniami, najczęściej w tragicznym kontekście. Media kulturalne i społeczne mówią zaś o realnych problemach. A to tych drugich dotykają takie filmy jak „Blokada” czy „Mustang”.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 25/2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy