Tygrysy Europy

Tygrysy Europy

Na przyszłość: mniej ideologii i bajania, więcej Realpolitik Kurz opadł. Kilka tygodni temu, gdy pytaliśmy Jana Truszczyńskiego, jak się skończy wojna o weto i jak w Brukseli patrzy się na zapowiedzi Polski oraz Węgier, odparł: „Jest taka atmosfera, że nawet jeśli trzeba będzie jakiś dokument naprędce skonstruować i rzucić go Polakom i Węgrom jako listek figowy, podać go Morawieckiemu i Orbánowi – pokażcie w kraju, że coś uzyskaliście – nie ma woli, by było to coś poza ogólną deklaracją. Nie ma mowy, by był to dokument mający znaczenie prawne, w tym sensie, że narzucałby instytucjom i rządom państw członkowskich jedną zawężoną interpretację. Jakiś »listek figowy« zostanie zatem skonstruowany. Ale nie będzie on zbyt duży”. Tak też się stało. Jan Truszczyński, były wiceminister, negocjator naszego wejścia do Unii, były ambasador RP przy Unii, wreszcie unijny urzędnik wysokiego szczebla, precyzyjnie opisał sytuację i jej możliwe warianty. Pakiet: budżet, Fundusz Odbudowy, rozporządzenie o warunkowości, obudowany został tzw. Konkluzjami Rady Europejskiej, czyli deklaracją polityczną. Tak aby premier Morawiecki mógł opowiadać o „podwójnym zwycięstwie”. Koniec, kropka. Cóż bowiem Morawiecki ugrał? W owych konkluzjach czytamy, że rozporządzenie o warunkowości będzie się odnosiło do zagrożeń korupcyjnych, do sytuacji, kiedy środki unijne będą defraudowane. Jest to więc jakaś mglista obietnica uznania przez Unię, że przejmowanie przez PiS sądów nie zagraża praworządności. Ale niczym niepoparta, sprawa zatem – jak to w Unii – jest niedopowiedziana i otwarta. Obiecano też Węgrom i Polsce, że rozporządzenie pieniądze za praworządność nie będzie stosowane, dopóki Trybunał Sprawiedliwości UE nie rozpatrzy skargi, że jest niezgodne z prawodawstwem unijnym. A to, jak się szacuje, może potrwać dwa lata. Innymi słowy, „sukces” Polski i Węgier polegał na tym, że stosowanie zasady warunkowości zostało odłożone w czasie. Sukces odniósł więc Orbán. • Orbánowi najbardziej zależało na tym, by rozporządzenie nie weszło w życie przed wyborami na Węgrzech w 2022 r. Gdy tę gwarancję dostał, szybko zmienił front. Przypomnijmy sobie relacje z wtorkowego wieczoru. Wtedy to Orbán przyleciał do Warszawy, by spotkać się z Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim. Jakież to sprawy okazały się tak trudne, że trzeba było je uzgadniać osobiście, a nie przez specjalne łącza? Odpowiedź jest chyba prosta – Orbán negocjował z Kaczyńskim warunki wycofania weta. Był już po uzgodnieniach z Niemcami i odgrywał rolę pośrednika. Dodajmy jeszcze jedno – te rozmowy odbywały się po deklaracji, że Unia praktycznie opracowała już mechanizm powołania mniejszego Funduszu Odbudowy dla 25 państw, bez Polski i Węgier. Na stole leżała zatem odpowiedź na weto – Fundusz Odbudowy bez Polski i Węgier. A na to, że rezygnuje z 50 mld euro, Kaczyński nie mógł sobie pozwolić. Tym bardziej że na polu bitwy zostawał sam. Tak oto Orbán jeszcze raz rozegrał Warszawę. • Nasuwają się dwa podstawowe pytania. Po pierwsze, dlaczego polski rząd pchał się w wojnę, w której nie miał szans niczego ugrać, co najwyżej naraził się na śmieszność i wywołał irytację. Źle rozpoznał sytuację w Unii czy coś innego pchało go do boju? Po drugie: co dalej? Jeśli chodzi o przyszłość Unii, to odpowiedź jest prosta – karawana jedzie dalej. Przyjęty na szczycie w Brukseli budżet, a zwłaszcza Fundusz Odbudowy, wymaga działań, by pieniądze zaczęły trafiać do adresatów. Polska i Węgry są gdzieś z boku, narażone na uszczypliwe komentarze. Kpi z Orbána i Morawieckiego „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: „W ostatnich tygodniach rządy Polski i przede wszystkim Węgier głośno krzyczały. Zawarły nawet sojuszniczy pakt, aby bronić się przed resztą Unii Europejskiej. Jeszcze kilka dni temu Viktor Orbán odsuwał daleko od siebie myśl, że mógłby zamienić swoje weto przeciwko pakietowi finansowemu UE na polityczną deklarację. I porównał taką deklarację do przyczepienia pinezką na tablicy ściennej małej karteczki. Na taką karteczkę Orbán w środę się zgodził. Z obu tygrysów zostały więc futrzane dywaniki pod łóżkiem”. • Dobry humor niemieckich komentatorów nie dziwi, ale zwróćmy uwagę na reakcję innych. Najbardziej odsunięciem groźby weta zainteresowani byli politycy południa Europy, bo to ich kraje najmocniej potrzebują pieniędzy z Funduszu Odbudowy. I co ciekawe, w ostatnich dniach emanowali oni spokojem. Zgodnie mówili, że negocjacje się toczą,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 51/2020

Kategorie: Kraj