W tym samolocie jest pilot!

W czwartek bank inwestycyjny Goldman Sachs oświadczył, że zakończył spekulacje na spadek walut w regionie Europy Wschodniej i zrealizował z niej prawie 8% zysków. Muszę powiedzieć, że czytając ten komunikat, bezczelny, tchnący radością ze spekulacyjnego skoku na kasę, niemal wpadłem we wściekłość. Rynek to jeden z największych wynalazków ludzkości, którego niczym zastąpić się nie da. Ma on ogromny wkład w postęp, jakiego ludzie dokonali, odkąd dwie gromady spotkały się na polanie, żeby wymienić skóry na krzemienie.
Ale rynek to jest także żerowisko dla ekonomicznych hien, sępów, szakali (do diabła, chyba obrażam te zwierzęta) i innych zbirów korzystających z wolności gospodarowania i wymieniania. Należą do nich także różnego rodzaju spekulanci, czasami odgrywający rolę pożyteczną, ale częściej pasożytujący na ludzkiej ufności, niewiedzy, chęci lepszego życia i nabijający sobie kabzy kosztem nieszczęść innych. I ten Goldman z tym komunikatem jako taki zbir mi się objawił. Ale nie ma się co na takich złościć, trzeba im ograniczać pola działania. Tym razem zgodnie z regułami gry podprowadzili nam kupę pieniędzy, ale to dlatego, że mogli pasożytować na naszym złotym oraz na walutach innych krajów regionu najbiedniejszego w Europie. I z tego powodu mniej odpornego na działanie cynicznych, chciwych sępów ze świata znacznie bogatszego. Nie mogliby tego robić, gdyby Polska była w strefie euro, bo nie tak łatwe jest chybotanie walutą tak wielkiego organizmu jak euroland.
Koszty obecnych zaburzeń na naszym rynku walutowym, za które wszyscy płacimy, to jest kara – oby nie okazała się bardzo duża – za zaprzepaszczenie przez rząd Prawa i Sprawiedliwości najlepszego czasu, żeby wspólną europejską walutę przyjąć. Nie wierzę niestety, by ta przykra nauczka dała coś do myślenia ludziom, głównie z PiS, myślącym schematami świata z lat 30. XX w., gotowym bronić zaściankowego wyobrażenia o niepodległości Polski, do ostatniej złotówki nieskonsumowanej jeszcze przez Goldmana Sachsa i innych spekulantów.
I jeszcze jedno: nie wolno – w tym czasie gospodarczych zaburzeń, szczególnie atrakcyjnym dla amatorów ogrywania innych – wierzyć na słowo analitykom i ekspertom, ich raportom i komunikatom, jeśli tylko są związani z bankami, funduszami inwestycyjnymi, firmami konsultingowymi czy organizacjami biznesowymi. Wobec przekazu z tych źródeł trzeba zachować maksymalną czujność i nieufność, bo mogą w nim być manipulacje nastawione na kształtowanie sytuacji sprzyjającej temu, by ktoś na niej zarobił, a ktoś inny stracił. W szczególności podejrzane są idące z tego kierunku głosy udramatyczniające sytuację gospodarczą, demonizujące kryzys, oczywiście poważny, i naciskające rząd, by obficiej sięgał do kieszeni obywateli w celu wsparcia także tych, co całą tę zawieruchę wywołali nieopamiętaniem w chciwości i pogardą dla ludzi łatwo dających się naciągać na buble finansowe. Słusznie przestrzegał przed tym premier w przemówieniu czwartkowym.
Gdy zaś chodzi o złotego, to jedna interwencja zapewne nie odwróci presji na obniżanie jego wartości, ale była ona słuszna i zasługiwała na uznanie, a nie falę wydziwiania i marudzenia, często podbudowaną niewiedzą. W odróżnieniu od interwencji bankowej, która wyczerpuje rezerwy i dlatego jest bardzo ryzykowna, sprzedaż leżących na koncie rządowych euro – i tak do zamiany na złote i wydania na unijne projekty – była dobrym interesem i przy okazji przyhamowała spadek złotego. Przeżywamy ciężki czas nie ze swojej winy. Jesteśmy w rwącym nurcie. Można mieć różne opinie o ekipie sterników, także najgorsze. Ale nie ma możliwości ich zmiany, nie ma na łajbie zmienników. Więc trzeba tym sternikom nie przeszkadzać, nie bujać tym, na czym wszyscy płyniemy. Jak dopłyniemy, to wściekli na rząd go rozliczą. Albo nie.
Bo to jest najlepsza z możliwych dziś ekip. Nie ma innej lepszej, nawet gdyby jutro były wybory. Ekipa lewicowa póki co nie istnieje, choć mogłaby być alternatywą. Ale na lewicy panuje rozgardiasz i, trzeba powiedzieć, także wiele populizmu, takiego nachalnego czasem podlizu publice, żeby tylko drgnęły w górę sondaże, a one nie chcą. Ekipa PiS ma program nie pokonania kryzysu, lecz zatopienia „łodzi” w długach i w jeszcze cięższym kryzysie, a ponadto powrotu do szaleństw IV RP. Nie ma żadnej zmiany w Prawie i Sprawiedliwości. Jest wyłącznie maskarada – od wymuszonego języka prezesa do wyretuszowanych pań, które go otaczają. Ekipa PO i PSL jest dziś najlepsza – trzeźwa, dobrze postrzegana na zewnątrz, bez obsesjonatów, a oni są w polityce najgorsi, rozumiejąca naturę kryzysu, ograniczenia państwa, a zarazem wrażliwa na ludzkie dole i niedole. We francuskiej komedii pasażerowie pytają, czy w tym samolocie jest pilot? Nie mamy komedii, lecz dramat, ale w samolocie jest pilot. I to niezły.
19 lutego 2009 r.

Licznik prezydencki
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 613 dni (mniej niż dwa lata).

Wydanie: 08/2009, 2009

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy