Ukraińcy nad Wisłą

Ukraińcy nad Wisłą

W Unii Europejskiej są już od dawna i zarabiają tu grosze – Musieliśmy zapłacić 3,6 tys. dol., aby nasza Wiera dostała pracę pielęgniarki w szpitalu w Żytomierzu – mówi 48-letni Wasyl, który od 12 lat jest w Polsce. Korupcja, nawet głód. Tak można by scharakteryzować życie na Ukrainie. W ciągu tych wielu lat od rozpadu ZSRR nic się nie zmieniło, jak twierdzą moi rozmówcy. Dlatego ich krajanie wciąż przyjeżdżają do Polski w nadziei na lepsze życie. W Unii Europejskiej już więc są – i harują tu za grosze. Czy ich oczekiwania się spełniają? Nie wiadomo, ilu Ukraińców jest nad Wisłą. Niektóre statystyki podają, że 250 tys., inne mówią o 300 tys. Chociaż mogą być zatrudnieni legalnie, z takiego prawa korzysta niewielu. Reszta pracuje na czarno. Tak jest najlepiej – dla wszystkich. Dawniej ktoś, dziś nikt Schemat jest następujący: jeść byle co, mieszkać byle gdzie, aby tylko jak najwięcej zarobić. Nawet kosztem zdrowia. Po to, by ratować dzieci, wnuki, nawet dalszą rodzinę. – Bo u nas, na Ukrainie, głód. Rozumie pani? – mówi Olena, z wykształcenia technolog żywności, w Polsce od 1998 r. Przez 21 lat była dyrektorem departamentu żywienia zbiorowego w Iwano-Frankowsku, dawniej Stanisławowie. W rodzinie mówiono o niej szycha. Kierowała przeszło 400-osobowym zespołem odpowiedzialnym za żywienie kilkudziesięciu stołówek zakładowych i kilku restauracji. Obecnie zarabia na życie sprzątaniem. – Kiedyś byłam kimś, teraz jestem nikim – mówi. – Ale co mam zrobić? Wracać na Ukrainę, gdzie stać mnie tylko na kartofle z cebulą? – Pani, ja nigdy nie myślała, że spotka mnie taki los. Co ja takiego w życiu zrobiła, aby mnie teraz poniżać? – 59-letnia Oksana Pawlina jest bliska płaczu. Mieszka w Polsce od 12 lat, opiekuje się starszymi ludźmi. Jest do ich dyspozycji przez 24 godziny na dobę. – Nie chodzi o pracę, bo sama się zgodziłam. Ale nas tu nie szanują. Traktują kak raby (rab to niewolnik – przyp. BJ). A my przecież nie raby, tylko tacy sami ludzie jak wy – mówi z żalem. 28-letnią Swietę, absolwentkę turystyki w Charkowie, ściągnęła do Warszawy matka, była wiceprzewodnicząca sowchozu. Irina od roku opiekowała się dwojgiem starszych ludzi. Dawała sobie radę, bo to mocna kobieta. Ale postanowiła pomóc córce, która od ładnych paru lat nie mogła znaleźć pracy. Teraz podzieliły się obowiązkami – kiedy jedna sprzątała, druga w tym czasie prała lub gotowała. Popołudniami matka zostawała na dyżurze, córka miała wolne. Do domu co jakiś czas zaglądał syn starszych państwa. – Miał coś niedobrego w oczach. Zauważyłam już na początku – mówi Swietłana. I rzeczywiście, pewnego dnia zawołał obie panie do kuchni i oświadczył, że z sypialni mamy zginęła biżuteria. – Musicie oddać albo wezwę policję – powiedział stanowczo. – Ale myśmy nie brały! – krzyknęły równocześnie. – To dzwonię na komisariat – wziął do ręki telefon. Przestraszyły się i wyjęły wszystkie oszczędności, 9 tys. zł. Położyły na stole. – Starczy? – zapytała Swieta. – Tak, powiedzmy, że taka suma mnie zadowala – odpowiedział. – Ale pamiętajcie, żebym was tutaj więcej nie widział, bo wiecie, co zrobię – zagroził. Matka Swiety tak to przeżyła, że wyjechała do Charkowa. Swietłana najpierw wpadła w depresję, a potem zaczęła szukać pracy. – Bo co było robić? W Charkowie nie miałam żadnych szans – mówi absolwentka turystyki z dyplomem uniwersyteckim. Kiedy pojawiła się oferta sprzątania biurowców, od razu się zdecydowała. Mimo niskiej stawki, bo zaproponowano jej tylko 4,50 zł za godzinę. – Wiedziałam, że to słabe pieniądze. Ale wolałam wziąć pracę w firmie zatrudniającej Ukraińców, niż znowu się bać, że ktoś mnie oszuka – tłumaczy ze smutkiem. Tylko Wasyl nie narzeka. W końcu sprowadził do Polski całą rodzinę. – Są mi wdzięczni, bo trudno im było związać koniec z końcem. On sam, jak się przyznaje, jest ze wsi i przywykł znosić wszelkie trudy życia. Na początku, wiadomo, różnie bywało. Ale cieszy się, że pomógł córce. Jest pielęgniarką w Żytomierzu, zarabia 1,2 tys. hrywien (400 zł). – Takie u nas stawki. Chociaż

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2014, 2014

Kategorie: Kraj