Żaden kraj należący do zwycięskiej koalicji nie zyskał tyle namacalnych korzyści w wyniku pokonania Niemiec co Polska W roku 1944 uważałem się za połowicznie dorosłego, ponieważ umiałem kłamać Niemcom i Sowietom (tak wówczas nazywano radzieckich). Świadczyło to o rozumieniu złożonych sytuacji. Prawdomówne dziecko mogło wydać na śmierć ojca i matkę, i to się podobno zdarzało. Radość z wkroczenia Armii Czerwonej była ogromna, mimo że nie zapomniano krótkotrwałej na tych terenach jej obecności we wrześniu 1939 r. Niestety, już po paru dniach radość przygasła. Żołnierz sowiecki, którego wichry wojny przywiały, sądząc po buzi, ze stepów Azji Środkowej, zabrał z domu wszystkie buty i co lepsze ubrania. Rzuciłem się, żeby mu wydrzeć, co się da, on mnie odpędzał, wreszcie do mnie strzelił; kobiety zawyły: O, Jezus Maria!, ale nie trafił, bo może mu nie zależało. Po jakimś czasie pojawiło się NKWD. Zrobiło się strasznie. Wojennyj kapitan co drugi, trzeci dzień wpadał do domu, wygrażał, krzyczał: gdzie jest cekaem? Ojciec przez parę lat wojny przechowywał (niby dobrze ukryty, ale przed dziećmi nic się nie ukryje) cekaem, ale już go nie było, bo został przekazany AK i pojechał na wschód bronić polskich wsi przed banderowcami. Czym oczywiście pod karą łagru nie należało się chwalić. Wojennego kapitana na szczęście, bo jak inaczej wyrazić ówczesny stan uczuć, miejscowi akowcy zastrzelili. Niektórzy zaraz zaczęli tego żałować, bo wojennyj kapitan prywatnie był dobry człowiek, wściekły pies tylko służbowo oraz po pijanemu. Wydawało się już, że to druga okupacja, lżejsza dla biednych, pod pewnymi względami jednak gorsza: Niemiec zasadniczo wierzył w to, co mu się mówiło, że się jest na przykład chorym na tyfus; Sowiet w nic ani nikomu nie wierzył. Przed Niemcami łatwiej było się ukryć. Sowieci mieli zadziwiający talent wykrywania wszelkich kryjówek i schowków. Po kilku tygodniach, a może miesiącach oddziały radzieckiego wojska zaczęły przemieszczać się z zachodu na wschód. Oczywiste pierwsze wyjaśnienie: to odwrót, Niemcy wracają! Ludzi opanowała ciężka panika, przerażenie, przygnębienie. Przeżyłem to i mam swoje zdanie na temat, czy Armia Radziecka nas wyzwoliła, czy tylko jeden okupant zastąpił drugiego. Wyzwolenie może mieć niemiłe strony i być udręczające pod niejednym względem. Okupacja niemiecka to było coś jakościowo odmiennego niż wszystkie udręki wyzwolenia, co najlepiej pamiętają Żydzi, którzy to przeżyli, ale czego nie pojmują już ich dzieci ani wnuki żyjące w atmosferze polskiego antyrusizmu i nasiąkające nim. Żołnierzom Armii Krajowej nie można było wmówić, że zostali wyzwoleni. Jeśli na razie mieli szczęście i uniknęli uwięzienia, zesłania do łagru czy rozstrzelania przez NKWD, nie mogli być pewni, co ich czeka w następnych latach. Dla nich wyzwolenie przyszło dopiero w 1956 r. Od tego czasu mieli te same prawa, co pozostali obywatele, mogli trwać w wewnętrznej emigracji albo włączyć się na ogólnie obowiązujących warunkach do życia społecznego. Niektórzy z nich dojdą później do najwyższych stanowisk w państwie, zostaną ministrami, członkami Rady Państwa, sekretarzami Komitetu Centralnego rządzącej partii, nie mówiąc już o apolitycznych stanowiskach we władzach Polskiej Akademii Nauk. Armia Krajowa znalazła się po wojnie w sytuacji tragicznej, w potrzasku bez wyjścia. Nie może ona jednak być traktowana jako pars pro toto narodu ani jego reprezentacja. Naród można opisać za pomocą metafory organizmu. Armia Krajowa była jego organem przeznaczonym do określonego celu. Nie osiągnęła, bo nie mogła osiągnąć celu. Ale jej los nie był losem narodu. Po wojnie zmieniły się cele i zmieniło się wyposażenie organizmu narodowego w środki działania i samozachowania. Dzisiejsza poprawność polityczna nie zabrania być najskrajniejszym nacjonalistą nienawidzącym Rosji i Niemiec, oceniającym wszystko, co się dzieje na świecie, pod kątem stosunku do polskich wyobrażeń. Odżył naiwny i fałszywy idealizm polityczny jak z Ducha dziejów Polski Chołoniewskiego czy Artura Górskiego Ku czemu Polska szła. Te książki już przed wojną w II Rzeczypospolitej uchodziły za manifesty patriotycznej paranoi. Wolno być nacjonalistą w stylu sarmackim, w stylu solidarnościowym (Polska wyzwoliła Europę Wschodnią), w stylu katolickim (polski papież największym autorytetem na świecie i uczonym większym od Kopernika, jak uchwalił senat Uniwersytetu Jagiellońskiego). Poprawność tego nie zabrania, przeciwnie, ona na tym polega, to jej treść. Poprawność
Tagi:
Bronisław Łagowski









