Trwają dyskusje, co ma zrobić lewica i co ma zrobić LiD, aby wyborcy ich pokochali. Pomysły są skrajnie różne. Jedni mówią: LiD ma się nastawić na klasę średnią i do niej się zwrócić z ofertą programową. Drudzy mówią: LiD ma skręcić zdecydowanie na lewo, nie pchać się do centrum, bo tam miejsce już jest zajęte przez Platformę. Za to nikt nie zagospodarowuje lewicowego elektoratu, a on przecież jest! LiD będzie jedną partią, mówią jedni. LiD nawet jako koalicja się rozpadnie odpowiadają drudzy. LiD musi zdecydowanie wkroczyć do debaty publicznej w sprawach światopoglądowych. Musi zetrzeć się z Kościołem. LiD nie powinien rozpętywać światopoglądowej wojny, bo ją przegra, wszak większość Polaków to katolicy, a Kościół jest potężny… Brawo Joanna Senyszyn! Tak jasno i zdecydowanie trzeba wykładać swoje, lewicowe racje. Niech ta Senyszyn zamilknie, bo LiD traci przez nią popularność! No i co ma zrobić LiD? Spójrzmy na polską scenę polityczną. Jeszcze kilkanaście lat temu w Sejmie było reprezentowanych średnio 28 partii politycznych. Średnio, bo liczba partii zmieniała się w czasie kadencji. Większości z tych partii już nie ma, a niektóre są tylko dlatego, że nie dopełniono powinności ich rozwiązania, najczęściej bowiem nie ma już kto tych powinności dopełnić, bo nie ma już dawno władz statutowych partii. Co się dzieje z potężnym kiedyś KPN czy ZChN? W poprzedniej kadencji w Sejmie było reprezentowanych już tylko sześć partii (PiS, LPR, Samoobrona, PO, SLD i PSL). W Sejmie obecnym, VI kadencji, są już tylko cztery kluby poselskie. O czym to świadczy? Polityka staje się coraz bardziej profesjonalna, założenie nowej partii bez wielkich pieniędzy jest praktycznie niemożliwe. Funkcjonowanie partii poza parlamentem skazuje partię na śmierć. Do utrzymania aparatu konieczne jest posiadanie zaplecza w postaci biur parlamentarzystów. Na działalność (nie mówiąc już o kampanii wyborczej) konieczne są dotacje z budżetu. Praktyka życia politycznego pokazuje, że nie ma miejsca na małe partie polityczne. LiD jest koalicją czterech partii: SLD, SdPl, Unii Pracy i Partii Demokratycznej. Ale nawet zwarte dziś, jak przystało na partię wodzowską, PiS gromadzi ludzi, którzy jeszcze kilka lat temu byli w różnych partiach: PC, ZChN, LPR, i różnych innych drobnych partyjkach prawicowych. Platforma zrzesza dysydentów z Unii Wolności, byłych członków SKL (czy ta partia jeszcze istnieje?), członków rozmaitych innych ugrupowań zrzeszonych w AWS. Minął już czas na małe ideologiczne partyjki. Jest czas bloków. Tak jak na centroprawicy rozpycha się Platforma (bliżej centrum) i PiS (dalej od centrum), tak na centrolewicy jest LiD. LiD jest blokiem centrolewicowym. Z faktu bycia blokiem wynikają pewne konsekwencje. Przede wszystkim wewnątrz bloku musi być pluralizm postaw i cała paleta poglądów. Blok nie może mieć jednej ideologii. Równocześnie blok musi mieć coś, co go spaja i łączy, a jednocześnie wyróżnia od innych partii i bloków. Czy LiD ma takie spoiwo? Ma. Czy różni się od Platformy? Różni. Więc co spaja LiD i jednocześnie odróżnia od Platformy? W poglądach na gospodarkę poszczególni członkowie LiD opowiadają się za różnymi rozwiązaniami. Od koncepcji państwa opiekuńczego, z silnym interwencjonizmem państwowym po koncepcje socjalliberalne, a nawet liberalne. Członkowie Platformy reprezentują wyłącznie różne odmiany liberalizmu gospodarczego. Platforma chętnie przyznaje się do swego solidarnościowego rodowodu. LiD, choć ma w swych szeregach i jednego z przywódców Sierpnia 1980 (Bogdana Lisa), i członka KOR (Andrzeja Celińskiego), głosi porozumienie ponad podziałami. Inny jest też stosunek do przeszłości, co wyszło choćby przy podejmowaniu uchwały w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego (pisałem o tym w „Przeglądzie”). Platforma (nie mówiąc już o jej konserwatywnym skrzydle) stosunek do przeszłości, zwłaszcza tej niedawnej, ma inny niż LiD. Członkowie PO często lubią akcentować swój bojowy antykomunizm, co jest nieco ekscentryczne, zważywszy, że PRL padła blisko 20 lat temu, i to bez znaczącego udziału dzisiejszych trzydziestokilkuletnich posłów. Poglądy posła Gowina, bolejącego nad wydaniem „antypolskiej” książki Grossa, choć różnią się może nieco od poglądów wypowiadanych w tej kwestii przez prof. Wolniewicza czy Jerzego Roberta Nowaka, ale z całą pewnością różnią się także od poglądów posłów LiD i ich wyborców. LiD chce też reprezentować interesy mniejszości narodowych. One też
Tagi:
Jan Widacki









