Uzdrawiający mit kobiety

Uzdrawiający mit kobiety

Z seksem w literaturze trzeba bardzo uważać – Pańska ostatnia powieść ”Oksana” jest dla wielu osób zaskoczeniem. Główny jej temat – wielka, spełniona, uzdrawiająca miłość – to zjawisko w dzisiejszej literaturze niecodzienne. Jaka była geneza tej powieści? – Pisanie jest procesem dość trudnym do zdefiniowania, coś jak stąpanie po omacku lub wynurzanie się z ciemności. Także powieść ”Oksana”, która jest jakby moim oderwaniem się od cyklu podolsko-wołyńskiego, nie wydaje mi się czymś całkowicie zaplanowanym i świadomym, raczej wtedy, w 1995 roku, przypuszczałem, że napiszę większe opowiadanie o człowieku umierającym na raka. Myślę, że genezy tego utworu można by się doszukać dziesięć, a może nawet dwanaście, trzynaście lat wcześniej w towarzyskich rozmowach grupki artystycznych emigrantów różnych narodowości przy piwie w ogródkowej piwiarni w monachijskim Englische Garten. Przychodził tam też do nas nie polityczny, ale podatkowy emigrant ze Szwecji, reżyser, Ingmar Bergman. On interesował się mitami średniowiecznymi, ja – mitami starożytności. Mówiliśmy o micie, w którym kobieta, dając swoje życie bogom, odchodząc w ciemność, ratuje życie męża, kochanka, dziecka. Jego interesował ten ostatni wariant mitu, średniowieczny, to znaczy ”matka – dziecko”, mnie klasyczny, ”kobieta-ukochany mężczyzna”. Czyli grecki mit o Alceste. Ale to były tylko rozmowy; wydaje mi się, że później długo o tym micie nie myślałem. W 1995 roku, przebywając pod koniec zimy u córki we Francji, ciężko się zaziębiłem, rozszalała się moja astma, ataki kaszlu, dusiłem się i któregoś rana, po okropnej nocy, powiedziałem do córki: ”Wiesz, wiem, jak umrę. Żaden tam nowy zawał serca, po prostu uduszę się”. A córkę mam bardzo energiczną, więc fuknęła na mnie: ”Ty, tata, nie rozczulaj się nad sobą, wszyscy umrzemy. A jak ci to dolega, to siadaj do biurka i napisz to”. No, jakże nie usłuchać energicznej kobiety, zwłaszcza gdy jest własną córką! Po śniadaniu napisałem pierwsze zdanie, do wieczora pierwszą stronę, może nawet kawałek drugiej. Właśnie o tym, że narrator wiedział, że umrze i że to już niedługo potrwa. – Cała książka powstała we Francji? – Nie, we Francji powstały dwa pierwsze rozdziały, trzeci i czwarty szkicowałem, a kiedy zatelefonował redaktor Giedroyc z ”Kultury”, wypytał, co piszę, zainteresował się i zaproponował, żebym przysłał rozdział do druku, to ten trzeci i czwarty rozdział, w szkicu zaledwie, zostawiłem i napisałem piąty. Wprowadziłem doń kobietę, bo czułem już, że to będzie większa rzecz i że czytelnik takiego samotnego umierania narratora długo nie zniesie. Nie pamiętam, czy ten piąty rozdział napisałem jeszcze we Francji, czy już w Monachium, w każdym razie w majowym numerze ”Kultury” tegoż roku (no, może czerwcowym) tenże piąty rozdział się ukazał. Jeżeli mnie pamięć nie myli, to przy tym piątym rozdziale odkryłem właśnie, że podążam po linii starogreckiego mitu Alceste, że tworzę jego współczesną wersję. Później już zupełnie świadomie w ten mit się wpisywałem, zabierając życie Oksanie, przywracając zdrowie jej kochankowi, Karolowi, a nawet starając się przez pamięć o niej, przez jej niewidzialną obecność przy nim na jawie i we śnie wpisać się w zakończenie mitu, że bogowie ulitowali się nad nim i mu ją zwrócili. – Czy w istocie wierzy pan w kobietę? – Czy wierzę? Jest wiele typów kobiet (jak zresztą i mężczyzn). Kobieta-szatan u Przybyszewskiego, kobieta-modliszka u ekspresjonistów i Georgesa Bataile i… no można by mnożyć. Wymienione typy mnie nie interesują. Myślę, że interesuje mnie kobieta jako symbol uspokojenia, może oparcia dla mężczyzny, może jakiejś podpory, na pewno zaś partnerstwa; towarzyszka ciała i myśli. Dlaczego takie kobiety buduję w prozie? Nie wiem. Żeby jednak zbliżyć się do pańskiego pytania, to ufam, że prawdziwa miłość może być dla mężczyzny jak zastrzyk wielkiej energii, może go pchnąć do wielkich czynów, może go uleczyć, doprowadzić do równowagi, nadać jego życiu jakiś wyższy sens. Tylko że prawdziwa miłość zdarza się rzadko. Słusznie starożytni mówili, że prawdziwa miłość jest darem bogów. – Krytyk literacki, Bogusław Gryszkiewicz, w eseju” O kobietach Odojewskiego” pisze, że pański pogląd na miłość jest ugruntowany na właściwym tradycyjnej kulturze przekonaniu o bierności, ”naturalnej” uległości kobiety – urodzonej masochistki.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2000, 2000

Kategorie: Wywiady