Polska to anachronizm

Polska to anachronizm

Prawica w Polsce jest zbędna. Co tu konserwować? Tu trzeba wszystko głęboko przeobrazić i uspołecznić. Do tego wystarczy i jest niezbędna lewica Dr hab. Bohdan Chwedeńczuk (ur. w 1938 r.) – wykładowca filozofii, autor książek (m.in. „Przekonania religijne”), artykułów i esejów filozoficznych, tłumacz. Współtwórca, m. in. wraz z prof. Barbarą Stanosz, pisma „Bez dogmatu”. W latach 1961-1968 był asystentem w Katedrze Filozofii UW prowadzonej przez Adama Schaffa. Niedawno ukazała się książka Chwedeńczuka „Dialogi z Adamem Schaffem”. – Jak pan, ateista, przeżywał śmierć papieża? – Ważne pytanie! To bowiem, co nazywa pan śmiercią papieża, wielodniowa zbiorowa psychoza, to wymowne zjawisko. Mówię o psychozie, bo brak krytycyzmu i urojenia to osiowe objawy psychozy. Wymowne jest również to, że jak dotąd nikt tego naukowo nie zbadał, choć liczba uczonych od różnych aspektów życia społecznego idzie w naszym kraju w tysiące. A moje przeżycia? Miałem trzy fazy: zaciekawienie, rozbawienie, wreszcie lęk. – Mówiąc coś takiego, naraża się pan na potępienie. – Dziś na nic się nie narażam. Może wówczas, gdybym to powiedział na gorąco. A powiedziałbym, gdybym miał prywatne pismo, jak Jerzy Urban, który potrafił skorzystać ze swoich łamów. – W ostatniej książce Andrzeja Żuławskiego przeczytałem, że był to „żenujący, wręcz obrzydliwy spektakl”. – Trafne słowa, w każdym razie pod adresem tego, co zrobiły polskie media. Istotnie, to był horror i groteska. Epitety niczego jednak nie dają, a dziś jesteśmy zobowiązani do namysłu. Co odsłoniła śmierć papieża? – oto jest pytanie. A moja odpowiedź brzmi: pokazała, że pluralizm mediów jest niepełny, czyli pozorny, bo pozorny jest pluralizm społeczeństwa, w którym żyjemy. Nie ma przecież takiej sprawy na niebie ni ziemi, o której pluralistyczne społeczeństwo mówi jednym głosem. Jeśli mówi jednym głosem, to jedno z dwojga – albo nie ma wolności, albo nie ma myśli. – Ma pan zapewne na myśli całkowitą blokadę informacji, nagły napad religijności wśród dziennikarzy, lansowanie poglądu, że oto jesteśmy świadkami narodowego pojednania… – Tak, ale to powierzchnia sprawy. Wie pan, moim myślom i przeżyciom nie warto by poświęcać cienia uwagi, gdyby nie dwie okoliczności: ta, po pierwsze, że są wspólne, przypuszczam, wielu ludziom, którzy ich nie ujawniają; a po drugie, są adekwatne. Adekwatne, bo odbijają rzeczywiste cechy tego zjawiska – śmierci papieża, jak je dla skrótu nazywamy – jego zagadkowość, operetkowość, ale i grozę. Zagadkowość, skoro nie mamy dobrej odpowiedzi na pytanie, jak można było rozkołysać na taką skalę taką śpiewogrę. Odpowiedź, że było to dzieło mediów, jest za krótka. Media trafiały jednak w jakieś potrzeby, iluzje, interesy. Każdą demagogię, a była to erupcja demagogii na skalę państwową, obstalowuje sobie w końcu sam demos. A pamięta pan ten rój cynicznych typków płci obojga z nałożonymi maskami bólu i adoracji – przecież to operetka. Weźmy na koniec grozę. Otóż doświadczenie takie pokazuje rzecz znaną od dawna – jak cienka jest granica między jasnym światłem dnia a mrokiem szaleństwa, cienka jest w każdym z nas, a co dopiero w tłumie. – Może ktoś zarzucić jednak, że wskazuje pan tylko jedną stronę zjawiska, a stronniczo pomija autentyczne przeżycia religijne i rozpacz po stracie człowieka bliskiego i ważnego dla wielu ludzi. – Istotnie, wskazuję nurt główny, to, co zbiorowość manifestowała w swoich środkach komunikacji społecznej, kostium oficjalny, który przywdziała. Prywatnych przeżyć ludzkich nie śmiem komentować. Śmiem natomiast podejrzewać, że przeżycia autentycznie żałobne były rzadkie i krótkotrwałe. Bez wątpienia natomiast rzadkie i krótkotrwałe okazały się naprawcze skutki tego wydarzenia, które wszak gromko zapowiadano. – Ledwo opadły emocje, a prezydent Warszawy, podobno chrześcijanin, zablokował ku uciesze katolickiego społeczeństwa paradę gejów. Kaczyńscy u władzy to może być nieszczęście. – Nie warto jednak lamentować, bo to płytka reakcja. Wydaje mi się skądinąd, że Kaczyńscy dużo nie ugrają. Po pierwsze, będą rządzić w pełnej konfliktów koalicji, nieodzowne zatem będą uzgodnienia, a to będzie ich temperować. Po wtóre, będzie ich trzymać na wodzy Unia Europejska, na której mogą wieszać psy, ale jej nie usuną, a to będzie ich limitować. Po trzecie – marksista nie bez słuszności powiedziałby: przede wszystkim stanie im na przeszkodzie stosunkowo autonomiczna gospodarka, której nie da się podporządkować polityce, a to może

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 34/2005

Kategorie: Wywiady