W cieniu wędrowców

W cieniu wędrowców

Okazało się, że w pociągu byli również ONI. Wysiedli zmęczeni, ze 20 osób. Od razu otoczyła ICH policja, czterech funkcjonariuszy prewencji. Obie reprezentacje w skromnych składach jak na największy kryzys migracyjny Unii Europejskiej. Wśród uchodźców głównie młodzi mężczyźni, ale są też całe rodziny. Policjanci organizują konwój. Przybijają piątki z przybyszami. Ustawiają mężczyzn w kolumnę, kobiety z dziećmi wsiadają do policyjnego busa. Kolumna uchodźców idzie chodnikiem w stronę granicy, obok na sygnale pełznie policyjna furgonetka.

Oni

Nie zabrałem się samochodem w pierwszej turze. Nie wiadomo, kiedy znów przyjedzie. Idę na kawę do budynku obok stacji. Na tarasiku przed lokalem poruszenie. Kelnerka jest jeszcze wyraźnie podekscytowana widokiem uchodźców. Na chodniku kręci się rozemocjonowany blondynek. – I co? Nie ostrzegli cię? W ogóle państwo się o ciebie nie zatroszczyło? – pyta kelnerkę. – Nic nie powiedzieli! Wczoraj też tak było! Sama tu byłam! Nie wiedziałam, co robić! Blondynek kiwa głową: – Tak, to nasze państwo. Ludzi zostawia na pastwę losu!

Po kilku zdaniach wnioskuję, że sprawcami zamieszania byli uchodźcy. Kelnerka opisuje, że wczorajszego wieczoru było ICH więcej. Szli obok. Widziała ICH, ONI ją też prawdopodobnie wypatrzyli. Pewna nie jest, bo uciekła do środka i zamknęła lokal. Blondynek stwierdza: – Dobrze zrobiłaś. Po czym zaczyna tłumaczyć zawiłości polityki międzynarodowej. To są hordy barbarzyńskie. ONI nas napadają. Miasteczko (namiotowe) już spalili w Brežicach. Przez granicę przechodzą sami żołnierze i terroryści. Dzieci, które z NIMI widać, są uprowadzone lub kupione w sierocińcach. Używają maluchów jako żywych tarcz. Mężczyźni najpierw atakują policjantów, a potem zasłaniają się dziećmi, niektórzy nawet rzucają kilkulatkami w funkcjonariuszy. Blondynek twierdzi, że każdy z nich ma przynajmniej 10 tys. euro w kieszeni. Żartuję, że w takim razie będę na granicy najbiedniejszy. Nikt się nie śmieje. Patrzą na mnie osłupialii. Kobieta przy sąsiednim stoliku pyta, dokąd zmierzam. – Do Grazu – odpowiadam – tylko pociąg przez granicę nie jeździ, a nie ma komunikacji zastępczej. Kiwają głowami. Apokalipsa. Blondynek powtarza: – Takie państwo. Bez wątpienia jest lokalnym ekspertem w kwestii migracji. Dziś rano przełamali kordon policyjny, zniszczyli ogrodzenie, specjalnie przecież dla nich zrobione, i poszli do Austrii. Nieco się gubię w opisie i już sam nie wiem, co jest gorsze – to, że przyszli, czy że poszli. W każdym razie katastrofa. – Katastrofa, katastrofa – powtarzają dziewczyny. Blondynek, zadowolony z poświęconej mu uwagi, opowiada dalej o Armagedonie.

Kelnerka wraca z kawą, którą zamówiłem. Blondynek kręci się jeszcze, gestykulując nerwowo, po czym zwraca się do niej: – Zadbaj o siebie sama, skoro państwo nie potrafi! Jak będą szli, wskocz do środka i się zarygluj! To państwo nie dba o obywateli!

Odwraca się na pięcie i znika za rogiem. Dziewczyny wyjmują smartfony, szukając potwierdzenia słów kolegi. Zapewne trafią na jeden z facebookowych profili typu: „Słowenio, broń granic!” („Slovenija Zavaruj Meje”) czy „STOP migrantom do Słowenii” („STOP migrantom v Slovenijo”). Co jakiś czas pokazują sobie dowody barbarzyństwa.
Kilometr dalej znajduje się zorganizowane przez władze obozowisko. Można iść pieszo, podjechać rowerem lub samochodem. Można na własne oczy zobaczyć, jak wygląda ICH świat. One są jednak tak przestraszone, że tam nie pojadą. Mimo że ICH pilnuje policja. Bo, jak już wcześniej zauważył blondynek, czterech policjantów eskortujących tak niebezpiecznych osobników to stanowczo za mało. Po krótkiej lekturze memów dziewczyny są jeszcze bardziej wrogo nastawione do przybyszów. Kelnerka, oglądając zdjęcia bałaganu, jaki zostawiają za sobą migranci, prawie wpada w histerię. – Nie chcę tu ich śmieci i smrodu!

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 48/2015

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy