Wersal jeszcze wróci

Wersal jeszcze wróci

Wydawało się, że ostatnia kadencja była najgorsza. Tymczasem jest gorzej, i to nie przez Samoobronę, lecz PO i PiS, które zapewniały o podniesieniu standardów etyczno-moralnych Jerzy Wierchowicz – ma 55 lat. Skończył I LO w Gorzowie. Jest absolwentem prawa UAM w Poznaniu. Był obrońcą w procesach politycznych, współpracownikiem Komitetu Helsińskiego. Od 1993 do 2001 r. poseł na Sejm, początkowo z ramienia Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności. W 1998 r. został szefem Klubu Parlamentarnego UW. Przez prasę kobiecą uznawany był za najlepiej ubranego posła. Jeden z najlepszych tenisistów wśród parlamentarzystów europejskich. Obecnie adwokat najbardziej znanej gorzowskiej kancelarii oraz członek Rady Krajowej Partii Demokratycznej – Demokraci.pl. Żona Joanna jest sędzią Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gorzowie. Córka Natasza pracuje w bibliotece Collegium Polonicum w Słubicach. Syn Jerzy jest w Londynie, gdzie studiuje dziennikarstwo i pracuje. – Jaki cel miało orędzie Lecha Kaczyńskiego? – Sądzę, że prezydent chciał rozwiązać parlament. Stąd pomysł wystąpienia w telewizji. Prezydent w pierwszej części orędzia o rządzie Marcinkiewicza mówił w czasie przeszłym: „Rząd PiS cieszył się popularnością. Łączyły się z nim wielkie nadzieje”. Ktoś chyba nie zdążył prezydentowi zmienić tego fragmentu tekstu. – A może zapowiedź orędzia miała tylko podgrzać atmosferę, zmusić LPR i Samoobronę do uległości? – Z niewolnika nie ma pracownika, z upokorzonego koalicjanta nie ma dobrego koalicjanta. Niedługo zobaczymy akty nielojalności, kiedy minie niebezpieczeństwo rozwiązania parlamentu. Andrzej Lepper już teraz ma inne niż rząd zdanie na naszą obecność w Iraku. – Lepsza jest koalicja „moherowo-chłopska” czy wybory? – Dobrego wyjścia tutaj nie ma. Najuczciwsze byłyby przedterminowe wybory, ale – jak widać – skończyło się koalicją PiS, Samoobrony i LPR. To będzie koalicja i burzliwa, i szkodliwa. Myślę, że doprowadzi ona do wcześniejszych wyborów – razem z samorządowymi. Legislator czy załatwiacz? – Tymczasem mamy nadal premiera z Gorzowa. Jak pan zareagował na jego nominację? – Nie jestem i nie chcę być wazeliniarzem, ale zareagowałem bardzo pozytywnie. Z Kazimierzem Marcinkiewiczem z podwórka politycznego znamy się od 20 lat, a prywatnie nawet dłużej. Współpracowałem z nim w jednej kadencji Sejmu – on był szefem klubu nowego ugrupowania prawicowego, ja szefowałem klubowi UW. Zawsze był moim przeciwnikiem politycznym, ale grał fair i na wysokim poziomie. Jego nominację przyjąłem z wielkim zadowoleniem, bo wiem, że jest to człowiek rozsądny, wyważony. Z tego PiS-owskiego towarzystwa jest osobą, która trzyma wysoki standard. Gra tam rolę dobrego policjanta, łagodzi spory, jest ludzką twarzą PiS. – Skoro znacie się tyle lat, to co by pan mu odpowiedział, gdyby pewnego dnia zadzwonił i zaproponował: „Jurek, do dobrego rządu przychodzą najlepsi, zostań ministrem”… – (śmiech) Nie zadzwoni. Zbyt wiele nas różni politycznie. – Z Samoobroną też mu nie po drodze, ale mogą się dogadać. – Nie, takiego telefonu nie będzie, ale życzę Marcinkiewiczowi powodzenia w jego misji. Nie będzie miał łatwo. Ci, którzy mówią, że jest on wykonawcą woli Jarosława Kaczyńskiego, mają rację. – To może choć jakaś rada? Nie ma pan ochoty chwycić za telefon, zadzwonić do premiera i powiedzieć: „Kaziu, no, no, no”? – Tak się złożyło, że w lokalnej telewizji bawię się w dziennikarkę i na dwa miesiące przed wyborami rozmawiałem z Kazimierzem Marcinkiewiczem. W rozmowie udzieliłem mu kilku rad, m.in. dotyczących usprawnienia sądownictwa. Nie wiem, czy o tym pamięta. – Wśród najważniejszych osób z Gorzowa jest Marek Jurek, pana młodszy kolega z liceum. Kazimierz Marcinkiewicz „zabrał” stąd do Warszawy też innych. Sekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa został Paweł Szałamacha, to samo stanowisko – tyle że w Ministerstwie Transportu i Budownictwa, zajął Piotr Styczeń, szef spółdzielni mieszkaniowej, który teraz jest też pełnomocnikiem ds. rządowego programu budownictwa mieszkaniowego. Marek Rusakiewicz znalazł się z kolei najpierw w radzie Eneid, teraz jest członkiem rady Kompanii Węglowej SA – razem z Lechem Markiem Gorywodą. Ten ostatni został właśnie prezesem PERN Przyjaźń. Czy Gorzów powinien oczekiwać ich przychylności? – O ile premier i Piotr Styczeń są związani z Gorzowem, o tyle panowie Jurek i Szałamacha jedynie tu się urodzili. Myślę, że kwestia pochodzenia nie będzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2006, 2006

Kategorie: Wywiady