Wiara chroniona prawem

Wiara chroniona prawem

Polskie prawo nie jest obojętne wyznaniowo. Z tego powodu bardzo często osoby niewierzące są pokrzywdzone Mec. Łukasz Chojniak – doktor nauk prawnych, adwokat, członek Izby Adwokackiej w Warszawie. Specjalizuje się w sprawach karnych, ze szczególnym uwzględnieniem postępowań karno–skarbowych i karno-gospodarczych, a także postępowań o odszkodowanie za niesłuszne zatrzymanie, tymczasowe aresztowanie lub skazanie. Od 2010 r. prowadzi własną kancelarię adwokacką. Jest pełnomocnikiem Doroty Rabczewskiej. W jednym z wywiadów piosenkarka Dorota Rabczewska pytana o stosunek do wiary odpowiedziała, że przekonują ją odkrycia naukowe, a nie „coś, co napisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”, za co na mocy art. 196 kk została ukarana grzywną przez sąd I instancji za obrazę uczuć religijnych (kodeks przewiduje za to przestępstwo nawet dwa lata pozbawienia wolności). Sąd II instancji podtrzymał ten wyrok. Dlaczego sądy zdecydowały się ukarać piosenkarkę tak surowo za wyrażenie własnego poglądu? – Sama surowość nie jest oczywiście winą sądu, ponieważ takie przestępstwo zostało przewidziane przez ustawodawcę. Rolą sądu jest podążanie za ustawodawcą oraz jego zrozumienie. Sąd oczywiście interpretuje znamiona przestępstwa, jednak nie robi tego w sposób całkowicie dowolny, lecz w zgodzie z regułami wykładni, doświadczeniem życiowym itd. Jest dla mnie natomiast rzeczą oczywistą, że polemika czy nawet krytyczne słowa związane z kwestiami sumienia i religii nie powinny być penalizowane na drodze postępowania karnego, tylko, ewentualnie, jeżeli ktoś poczuje się dot­knięty – bo ma przecież do tego pełne prawo, którego z panią Rabczewską nikomu nie odbieramy – powinien kierować roszczenia do danej osoby na drodze postępowania cywilnego. Spraw karnych o czyn z art. 196 kk, w stosunku do innych, tzw. pospolitych przestępstw, nie ma w Polsce tak dużo. Mowa o kilkunastu przypadkach rocznie. Jednak, jak podkreślam, tych spraw w ogóle nie powinno być, a ich liczba nie ma większego znaczenia, dlatego że nawet jedno skazanie z art. 196 kk powoduje, że naruszamy to, co jest esencją demokratycznego państwa prawa, czyli wolność debaty, a przy okazji wolność artystycznej ekspresji. Zdaniem pana mecenasa, powinno się móc powiedzieć wszystko, co się chce? – Nie. Wolność debaty czy wolność artystyczna nie są wolnościami nieograniczonymi. Mówimy jedynie, że odpowiednie ograniczenie powinno być nakładane na drodze postępowania cywilnego, a nie karnego. Tak jak wspomniałem, żadna wolność nie jest wolnością absolutną. I z tym musimy się godzić. Są sytuacje, kiedy dana wolność musi zostać ograniczona, np. z uwagi na interes publiczny. Tylko że wówczas stosuje się tzw. test proporcjonalności. Ustawodawca musi udowodnić, że ograniczenie wolności dokonywane jest w wyższym celu i tylko w takim zakresie, w jakim to niezbędne. Uważamy, że w przypadku skarżonego przez nas art. 196 kk nie ma mowy o wyższym celu. W przeciwieństwie chociażby do art. 256 kk, który dotyczy tzw. mowy nienawiści. Dlaczego? Bo ten drugi chroni interes publiczny, jakim jest ład społeczny. Jeżeli doprowadza się do waśni między grupami na tle etnicznym, narodowościowym, wyznaniowym itd., to rzeczywiście jest sens w tym, aby te zachowania blokować na drodze postępowania karnego. W przypadku art. 196 kk nie mamy do czynienia z żadnym wyższym celem. Co więcej, ograniczamy wolność wypowiedzi jednostki oraz stawiamy uczucia religijne osób wierzących ponad wolnością sumienia ateistów. W przypadku sporów światopoglądowych i religijnych bardzo często pojawia się problem rozróżnienia pomiędzy daleko idącą i ostrą krytyką a mową nienawiści. Gdzie przebiega ta cienka granica? – Ostra krytyka przechodzi w mowę nienawiści, gdy celem wypowiedzi jest szerzenie skrajnie negatywnych nastrojów, które będą podburzały duże grupy społeczne do działania przeciwko sobie. I właśnie temu miał przeciwdziałać art. 196 w prawodawstwie II RP, kiedy Polskę zamieszkiwało wiele narodowości wyznających różne religie. Później artykuł ten został automatycznie przepisany do kodyfikacji PRL i obecnej z 1997 r. We współczesnej Polsce, zamieszkanej w ogromnej większości przez przedstawicieli tego samego narodu i wyznających tę samą religię, przepis ten służy jedynie ograniczaniu krytyki i polemiki z wartościami religijnymi. Obrońcy art. 196 twierdzą jednak, że obraza uczuć religijnych jest tożsama z mową nienawiści. – Nie jest tak. Gdyby tak było, racjonalny ustawodawca nie skodyfikowałby dwóch typów czynów zabronionych. Chodzi mi o wspomniane art. 196

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 36/2013

Kategorie: Kraj