Widać, co będzie

Widać, co będzie

Różnica miedzy członkiem Komisji Śledczej a świadkiem jest taka, że świadek musi mówić prawdę, natomiast poseł z Komisji Śledczej zaopatrzony w immunitety może kłamać, jak mu się podoba. Insynuacja, że pełnomocnik Jana Kulczyka miał powiązania z gangsterem, jest jednym z najbardziej zuchwałych kłamstw, jakie zostały publicznie ogłoszone w III RP. Profesor Jan Widacki trzynaście lat temu jako wiceminister spraw wewnętrznych dopełnił czynności należących do uprawnień jego urzędu, aby dać możliwość zarejestrowania jednej z fundacji – istniejącej zresztą do dziś. Po paru latach do władz tej fundacji została wpisana żona gangstera i to jest dowód, w oczach Komisji Śledczej całkiem wystarczający, aby ogłaszać insynuację. Z tego oskarżenia i wielu podobnych wysuwanych przez niektórych członków komisji oraz prasę wynika nauka dla wszystkich: obywatelu! Musisz przewidywać, kto z twoich znajomych, interesantów, petentów, wspólników w biznesie itp. za kilka lub kilkanaście lat okaże się przestępcą. Przenikliwym wzrokiem duszy musisz odkryć przyszłość ludzi, których spotykasz i odpowiednio ostrożnie wobec nich się zachowaj. Miej zawsze przy sobie Cygankę z kartami, aby ci w porę wywróżyła przyszłość osób, które chcą u ciebie, albo u których ty chcesz cokolwiek załatwić. Bądź podejrzliwy na każdym kroku i nieufny w stosunku do wszystkich. Przyswajanie sobie takiej nauki przychodzi Polakom bardzo łatwo. Jak wykazały badania socjologiczne, wskaźnik nieufności między ludźmi w Polsce należy do najwyższych w Europie. Z tych chorych stosunków wyrastają formy uprawiania polityki, takie jak komisje śledcze i ich na zdrowy rozum nieprawdopodobne praktyki. Pochodząca ze złych obyczajów polityka swoim zwrotnym oddziaływaniem wtórnie je pogarsza. Posłowie z Komisji Śledczej (nie mówię o wszystkich) chcieli uniemożliwić mecenasowi Widackiemu uczestniczenie w przesłuchaniach z dwu powodów. Po pierwsze dlatego, że przewyższa ich intelektualnie. To upokarzające, a poza tym utrudnia komisji nadużywanie władzy. Drugim powodem była chęć zemsty. Przewaga intelektualna nie zawsze jest czynnikiem rozstrzygającym. „Mądry przedysputował, ale głupi pobił”- pisał biskup Krasicki. Aby zaznać słodyczy osobistej zemsty, posłowie poświęcili interesy swoich partii, które nie mogły sobie życzyć takiej kompromitacji, jaka w rezultacie nastąpiła. Działania komisji, chociaż psują stosunki polityczne i obyczaje szerokich kręgów społecznych w sposób, który trudno będzie naprawić, nie są na krótszą metę pozbawione strony pozytywnej. Pokazują one nam z góry, jak będą wyglądały rządy koalicji, która w przyszłym roku obejmie władzę. Wyborcy pomylili się co do SLD, pomylić się tak samo co do PiS, PO i pozostałych koalicjantów, już nie będą mieli prawa. Do tej pory znaczna część ludności upatrywała w komisji swoją nieformalną, ale autentyczną reprezentację walczącą z władzą postkomunistyczną i kapitalistami. Uważano i uważa się nadal, że pomiatanie świadkami, grubiańskie ich traktowanie („niech pani nie mówi głupstw” – do byłej minister), wyszydzanie ich i zastraszanie jest stosowną karą, skoro nie można ich od razu skazać na ciężkie więzienie. Wielu księży z niemałą liczbą biskupów włącznie umacniają w ludziach takie właśnie emocje i taki odbiór działań Komisji Śledczej; pozwalają ludziom mniemać, że takiego odbioru domaga się najszczersza pobożność. Zauważam pewną zmianę w usposobieniu ludzi. Niejeden bezpiecznie w swoim mniemaniu umieszczony zwolennik karania za jednym zamachem postkomunistów i kapitalistów zaczyna się domyślać, że po wyborach komisje śledcze prawdy i sprawiedliwości rozmnożą się po całym kraju, pojawią się w szkołach i zakładach służby zdrowia, dojdą do gmin. Każda gmina będzie miała swojego proporcjonalnego Ałganowa i swojego Jeremiasza Barana; wielu będzie się musiało tłumaczyć ze znajomości z nimi. Odnotowany przez socjologów już wysoki wskaźnik nieufności gwałtownie wzrośnie. Program Samoobrony został przechwycony i zradykalizowany przez partie postsolidarnościowe; w swojej pierwotnej wersji wyklinany i wyśmiewany, okazał się, jeśli jeszcze nie do przyjęcia, to już do dyskusji. Media w gruncie rzeczy mu sprzyjają. Sam Lepper obrabowany ze swojego ludowego radykalizmu przez prawicę, z niemym zdziwieniem przygląda się, jak jego wyszydzany program wypiękniał w inteligenckich rękach. Komisja do spraw Orlenu nie różni się jakościowo od swojego wzoru. Poseł Nałęcz jest najmniej powołaną osobą do krytykowania komisji posła Gruszki. Traktowanie świadków jak oskarżonych było normą w komisji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 50/2004

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony