Absurd niskiej ceny

Absurd niskiej ceny

W Polsce mamy aż 20-procentowy, najwyższy w Europie wskaźnik zatrudnionych na umowach-zleceniach i o dzieło W Polsce nie podważa się zasad ustroju gospodarczego ukształtowanego w III RP. Zastępcze dyskusje toczą się wokół wybranych, jednostkowych problemów gospodarki. Jednym z nich jest oczekiwanie, aby praca była tania, bo inaczej firmy padną i wzrośnie bezrobocie. W ślad za tym cena produktów musi być niska, a państwo też nie może dużo kosztować. Polscy producenci dóbr o umiarkowanej jakości muszą rywalizować na wolnym rynku z towarami wyprodukowanymi w Azji, gdzie praca jest bardzo tania. Równocześnie nie potrafią sprostać konkurencji w produkcji wyrobów bardziej złożonych, które są sprowadzane z zagranicy lub wytwarzane w naszym kraju, ale przez firmy mające zagranicznych właścicieli. Chodzi o samochody, elektronikę, AGD, tworzywa sztuczne, rury stalowe itd. W Polsce sprowadza się ponad 50% wyrobów. Zagraniczne firmy produkujące część tych dóbr w naszym kraju dają nam tylko miejsca pracy, bo główne zyski zabiera właściciel. W tych realiach przedsiębiorcy starają się produkować coraz taniej. Osiągają to, przede wszystkim tnąc koszty pracy. Najpierw zwalniano część pracowników zatrudnionych na bezterminowe umowy o pracę i zwiększano zadania pozostałym. Później poszukano nowych sposobów obniżenia kosztów zatrudnienia. Jak obniża się koszty pracy? Po pierwsze, do umowy wpisuje się możliwie najniższą kwotę wynagrodzenia, a resztę dopłaca pod stołem. W państwie prawa istnieje obowiązek płacenia podatków, w tym także od wynagrodzeń. Omijając ten podatek, kapitalista uzyskuje większy dochód. Po drugie, pracowników zatrudnia się na umowy cywilnoprawne (zlecenia, umowy o dzieło). Część z tych umów pozwala nie płacić składki na ZUS. Tym samym pracownik dostaje bieżące wynagrodzenie, ale nie odkłada na emeryturę. Stwierdzenia, że każdy powinien sam zadbać o finansowanie swojej starości, są mało trafne w odniesieniu do ludzi, których zarobki ledwie pozwalają na przeżycie. Do umów cywilnoprawnych nie stosuje się przepisów Kodeksu pracy, co daje zatrudniającemu dużą swobodę w traktowaniu pracownika. Wprawdzie umowy tego rodzaju nie powinny być zawierane, gdy pracownik wykonuje taką pracę jak na etacie, ale prawo często jest łamane. W ten sposób mamy aż 20-procentowy, najwyższy w Europie wskaźnik zatrudnionych na tych umowach. Po trzecie, można zmusić ludzi, aby przechodzili na samozatrudnienie. Oznacza to rejestrację przez pracownika własnej działalności gospodarczej i wykonywanie tej samej pracy, którą wcześniej wykonywał na umowie o pracę. Pracodawca nie musi wtedy płacić składki na ZUS, a pracownik zwykle płaci ją w najniższej możliwej kwocie. Nie obowiązują go także przepisy Kodeksu pracy. W ten sposób własną działalność prowadzą nawet ochroniarze czy sprzątaczki w biurach. Wszystkie te rodzaje zatrudnienia powodują zmniejszenie kosztów pracy. Wobec zatrudnionego na umowę-zlecenie, umowę o dzieło czy prowadzącego własną działalność gospodarczą nie obowiązuje wymóg minimalnego wynagrodzenia. Nie trzeba też płacić za wydłużony czas pracy ani za nadgodziny, bo czas pracy nie jest rejestrowany. Po czwarte, w Polsce zatrudnia się też bez żadnych umów. Pracownik dostaje pieniądze do ręki, a jeśli tak się nie dzieje, nie bardzo może protestować, nie chroni go bowiem żadne prawo. Nie bez powodu wszystkie pozakodeksowe formy zatrudnienia nazywa się umowami śmieciowymi. Pomińmy już sferę sprawiedliwości społecznej, pod hasłem której przecież obalono PRL, i zastanówmy się nad ekonomicznym skutkiem tego stanu. Tania praca, kiepskie produkty Wolny rynek działa w ten sposób, że rzeczy lepsze kosztują więcej niż gorsze. Tania praca nie tworzy innowacyjnych dóbr i usług. Obniżanie kosztów pracy prowadzi do obniżania jakości produkcji. Różne urządzenia techniczne mają bardzo krótki czas funkcjonowania. W produkcji żywności z 1 kg mięsa uzyskuje się 1,5 kg szynki, a kiełbasa jest tylko mięsnopodobna. Tania odzież jest złej jakości. Niskie wynagrodzenia pozwalają na zakup jedynie takich tanich towarów. Rośnie różnica pomiędzy jakością i ceną dóbr luksusowych a tych powszechnych. Już za kilkadziesiąt złotych można kupić buty słabej jakości, ale eksperci uzasadniający, że niższe koszty zawsze są lepsze, zwykle noszą buty za minimum kilkaset złotych. W tym procederze niskiej płacy uczestniczy także państwo. Organizując przetargi, instytucje publiczne akceptują zasadę najniższej ceny, nie zważając na to,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2014, 2014

Kategorie: Opinie