Tak zwane zjednoczenie lewicy to humbug stulecia Włodzimierz Czarzasty już ogłosił, że nie będzie respektował żadnych postulatów płynących z Nowej Lewicy. Że nie zwoła rady krajowej ani konwencji, mimo że jest do tego zobowiązany. Za to zdecydowany jest przeprowadzić kongres zjednoczeniowy z Wiosną. Skąd ta desperacja? Odpowiedź jest prosta, mówi o tym m.in. Andrzej Rozenek: – Czarzasty panicznie boi się, a ma ku temu powody, że zostanie odwołany ze stanowiska przewodniczącego Nowej Lewicy. Czarzasty wie, że większość partii jest przeciw niemu. Dlatego wymyślił inny sposób na zachowanie władzy – w statucie Nowej Lewicy, tym z grudnia 2019 r., zapisano, że władze zjednoczonej partii będą wybierane wspólnie, głosami dwóch frakcji. W praktyce wyglądać to będzie tak, że Czarzastemu wystarczą do elekcji głosy Wiosny plus nawet niewielkie poparcie ze strony Nowej Lewicy. Liczy więc, że Biedroń załatwi mu stanowisko współprzewodniczącego. A on, w rewanżu, załatwi mu to samo. I że będą razem szefować partii przez lata. Nie dziwmy się więc, że Andrzej Rozenek apeluje, by każda frakcja osobno wybierała swoich współprzewodniczących. – Nie chcemy, aby nam koleżanki i koledzy z Wiosny wybierali Czarzastego, bo chcemy wybrać w demokratycznych wyborach osobę, która zyska najwięcej głosów ze strony byłego SLD. Tak samo jak nie chcemy wybierać koleżankom i kolegom z Wiosny ich przewodniczącego – tłumaczy. Ale czy te słowa mają moc? Nawiasem mówiąc, co nie wszyscy pewnie dostrzegli, statut Nowej Lewicy pozwala Czarzastemu na niewpuszczenie do nowej partii przeciwników politycznych. Procedura przewiduje bowiem, że koordynatorzy frakcji mogą odrzucać wnioski o przyjęcie, dowolnie, według własnego widzimisię, i w takiej sytuacji sprawa trafia do sądu partyjnego. Ale jak długo będzie tam rozpatrywana – tego już statut nie precyzuje. Tym prostym sposobem Czarzasty może ułożyć sobie partię na nowo. Po pierwsze, nie wpuszczając do niej przeciwników, a przynajmniej mocno ograniczając ich liczbę. A po drugie, wykorzystując głosy Wiosny i zapewniając sobie w partii władzę. Po to potrzebna jest i jemu, i Biedroniowi Wiosna, czy raczej jej smętne resztki. I dlatego tak walczy, żeby zjednoczenie Nowej Lewicy i Wiosny odbyło się według zasady 1:1. To nie jest jego błąd ani objaw szlachetności – po prostu wie, że ze strony Nowej Lewicy zbyt wielu głosów nie dostanie. Dlatego na wielką siłę, równoważną dawnemu SLD, kreowany jest byt, który tak naprawdę nie istnieje. Tak wygląda kolejny trik Czarzastego. Co z tą proporcją? Trudno wyczuć, kiedy lewicowi politycy zorientowali się, że wielkie halo pod nazwą zjednoczenie Nowej Lewicy i Wiosny to zwykły humbug. Ale już wiedzą i buntują się. Mówi o tym wyraźnie Robert Kwiatkowski. Ilu jest ludzi w toruńskim SLD? Dwie setki. A ilu w toruńskiej Wiośnie? Ośmiu. I teraz te siły mają się jednoczyć w proporcji 1:1. Podobne proporcje są w innych regionach Polski, pod warunkiem że Wiosna tam istnieje. Weźmy Warszawę – tu wiośniarzy jest 66, tymczasem Nowa Lewica to 960 osób. Oczywiście liczba członków to dziś największa partyjna tajemnica. Ale gdy drążymy temat, otrzymujemy dane, które brzmią wręcz sensacyjnie. Otóż niektórzy mówią, że Wiosna ma 500 członków, inni, że dwa razy mniej. Osoba ze środka tej „potęgi” powiedziała nam, że regularnie w całym kraju płaci składki mniej niż 200 osób. Mamy też informacje, praktycznie z całej Polski, że posłanki i posłowie z Wiosny prowadzą teraz gorączkowy nabór, bo zwyczajnie brakuje ludzi, którzy mogliby wypełnić przypadające partii miejsca – brakuje 500 osób na kongres zjednoczeniowy, brakuje kandydatów do nowych władz partyjnych. Już tych zjednoczonych. W niektórych regionach Polski wybuchły więc z tego powodu awantury – bo posłowie Wiosny próbowali kaperować do nowej partii swoich kolegów, najczęściej z Nowoczesnej, którzy przytulili się do PO. Lokalni liderzy Platformy wołają, że lewica chce im podbierać radnych. Z taką oto potęgą jednoczy się 1:1 niedawny Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wiosna, ach to ty Choć przyznajmy, był czas, gdy Wiosna naprawdę mieszała na polskiej scenie i miała w sondażach dwukrotnie lepszy wynik niż SLD. Dwucyfrowy. Sam projekt tej partii był dobrze przemyślany i początkowo dobrze realizowany. Mało kto dziś już to pamięta, ale partia Roberta Biedronia startowała jako głos małych