Wstają z kolan, by paść na twarz

Wstają z kolan, by paść na twarz

Materialy prasowe

Jeśli ktoś chce z Kaczyńskim wygrywać, musi z nim staczać bitwy Prof. Wojciech Lamentowicz – dr hab. nauk prawnych, profesor i kierownik Katedry Teorii i Filozofii Prawa w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu w Gdyni. Jego najnowsza książka to „Strategia państwa: Teoria państwa aktywnego wobec sił spontanicznych”, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa 2005. W latach 2001-2011 rektor Wyższej Szkoły Prawa i Dyplomacji w Gdyni. W latach 1997-2001 ambasador w Grecji i na Cyprze, a wcześniej minister i doradca ds. zagranicznych prezydenta RP, poseł na Sejm i wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych, współzałożyciel i wiceprzewodniczący Unii Pracy, członek Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie i uczestnik prac Okrągłego Stołu w zespole pracującym nad zmianami w konstytucji i w ordynacji wyborczej dokonanymi wiosną 1989 r. Jak ocenić dzisiejszą polską politykę zagraniczną? Czy realizuje ona jakąś strategię, czy są to chaotyczne ruchy? – Jej założenia są wypracowane. Znajdujemy je w publicystyce pana ministra Szczerskiego, słyszymy w wypowiedziach prezesa Kaczyńskiego. Nie można więc stwierdzić, że ich nie ma. Natomiast to, co się dzieje, nie jest chyba z nimi zgodne. To znaczy? – Te założenia przewidują umocnienie pozycji Polski w otoczeniu europejskim i szerszym. Ale jeżeli odbywa się to w ten sposób, że doprowadza się do napięć w stosunkach z naszym bardzo ważnym sojusznikiem, z Niemcami, że wywołuje się w środowisku polityków Unii Europejskiej poważne wątpliwości co do stanu polskiego państwa i jeszcze od czasu do czasu robi coś, co ma zdenerwować amerykańską administrację, chyba nie prowadzi to do celu, który został w tej strategii zarysowany. Umocnienie Polski nie może polegać na tym, że u sojuszników mamy wyłącznie krytyczne oceny, że opinia o nas jest coraz gorsza. Politycy PiS tłumaczą to tym, że „wstają z kolan”. Że dobre stosunki nie polegają na nadskakiwaniu silniejszym sojusznikom. Teraz chcemy pokazać, że mamy własne zdanie, jesteśmy niezależni i przywiązujemy wagę do stosunków dobrych, ale równoprawnych. – Tak, oczywiście, słyszałem hasło „wstawania z kolan”… Najpierw je słyszałem z Moskwy. Prezydent Putin wstaje z kolan już bardzo długo i widać, z jakimi rezultatami. Uwikłał swój kraj w kilka zupełnie niepotrzebnych wojen, pogorszył relacje z całym otoczeniem, wygląda na to, że ma już tylko jednego sojusznika, jakim jest Białoruś, i dalej wstaje z kolan! Rosjanom to się podoba. – Ale polskie społeczeństwo nie zaakceptuje takiej polityki. My jesteśmy nauczeni krytycznego myślenia, odróżniamy iluzję od rzeczywistości. Opinia publiczna w Polsce jest dostatecznie światła i poinformowana, żeby poradzić sobie z takim wyzwaniem intelektualnym, jakim są puste gesty patriotyczne i kroki, które ojczyźnie szkodzą. Prezes w otoczeniu awatarów Chyba ostatnim, który to zauważy, będzie minister Waszczykowski, który wyznaje pisizm niczym gorliwy neofita. – Poznałem ministra Waszczykowskiego, jeszcze gdy był dyrektorem jednego z departamentów w MSZ. Wtedy zrobił na mnie bardzo korzystne wrażenie, dobrze przygotowanego, sprawnego urzędnika. Ale rola ministra to nie jest to samo! Nawet ktoś, kto był sprawnym urzędnikiem, niekoniecznie będzie dobrym ministrem. Bo to nie są te same cnoty. I nie ta sama siła osobowości. Wydaje mi się, że tych cech brakuje naszemu ministrowi. Wypowiada się w sposób bardzo stanowczy. – O, tak! Jego wypowiedzi w wywiadach brzmią nie jak słowa ministra spraw zagranicznych, ale jak wypowiedzi polityka, i to takiego, który ma dużą moc. A on, po pierwsze, takim politykiem nie jest, po drugie – takiej mocy nie ma. Czyli gra rolę. – I wikła Polskę w coraz większe tarapaty. Wierzę, że prezes Kaczyński to widzi i poważnie się zastanawia, co z tym zrobić. Kaczyński nie powinien się gorszyć, bo ewidentnie widać, że Waszczykowski chce naśladować prezesa, chce mówić jego językiem i tak, żeby mu się podobało. Zresztą jak wszyscy ważni w PiS… – Nieszczęściem tego ugrupowania jest to, że prawie wszyscy jego politycy wiedzą, że istnieją jedynie jako awatary swojego przywódcy. On kreuje ich siłę, a nie oni jego. On ma taką przewagę nad całą resztą, że może jednych oddalać, drugich przygarniać, a potem znów oddalać… Taka jest dysproporcja mocy, autorytetu, umiejętności politycznych. Nie ma tu pola do partnerskiej debaty. Czy może pan sobie wyobrazić dyskusję któregokolwiek polityka PiS z prezesem Kaczyńskim, w której argumenty byłyby ważone równo? No przecież argumenty prezesa mają przewagę niebotyczną! Charakter też. – Znam osobiście prezesa Kaczyńskiego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2016, 2016

Kategorie: Wywiady