Wszystkie kłopoty Trumpa i co z nimi zrobi

Wszystkie kłopoty Trumpa i co z nimi zrobi

Former President Donald Trump walks on stage at a rally, Saturday, Oct. 22, 2022, in Robstown, Texas. (AP Photo/Nick Wagner)

Powrót do Białego Domu może być jedyną szansą, by eksprezydent nie poszedł za kratki Korespondencja z USA Wystartuje czy nie wystartuje? Pytania o plany Trumpa na rok 2024 towarzyszą nam już od prawie dwóch lat. Nie wykluczam, nie potwierdzam, a kto pyta? – Trump z właściwą sobie dezynwolturą do tej pory raczej wszystkich zwodził. Dopiero 22 października podczas wiecu w Robstown w Teksasie oświadczył: „Startowałem dwa razy. Wygrałem dwa razy. Za drugim razem poszło mi lepiej niż za pierwszym. A teraz, by znów uczynić nasz kraj pięknym, bezpiecznym i szczęśliwym, prawdopodobnie będę musiał zrobić to ponownie”. Brzmi to jak konkretna deklaracja, ale dlaczego Trump mówi o tym właśnie teraz? Pierwsza odpowiedź – chce pomóc republikanom w midterms, połówkowych wyborach parlamentarnych (8 listopada Amerykanie wybiorą cały 435-osobowy skład Izby Reprezentantów, 34 członków 100-osobowego Senatu i 36 gubernatorów stanów – przyp. red.) – nasuwa się niemal automatycznie. Tyle że jest niewłaściwa. Kto uważnie śledzi życie byłego prezydenta, w mig połączy Robstown z wydarzeniami z tygodnia poprzedzającego wiec. I równie szybko zrozumie, że w oświadczeniu Trumpa wcale nie słowa o prezydenturze były najważniejsze, lecz fraza „a teraz”. Trump gwałciciel Co się stało? 19 października Trump składał zeznania w sądzie w toczącej się przeciw niemu sprawie o zniesławienie dziennikarki E. Jean Carroll. Carroll w 2019 r. oskarżyła Trumpa o gwałt, którego miał się dopuścić wobec niej w połowie lat 90. XX w. Ale Trump, wtedy jeszcze prezydent, w odpowiedzi oskarżył Carroll o kłamstwo motywowane politycznie. Od tego czasu sprawa tkwiła w martwym punkcie, gdyż prawnicy Trumpa zasłonili go nader pomysłowo skonstruowaną tarczą: odpowiadając na oskarżenie Carroll, Trump w istocie udzielał odpowiedzi dziennikarzowi, na konferencji prasowej występował zaś jako urzędnik państwowy, w związku z czym można uznać, że pozwanym jest tu cały rząd federalny. A że rządu pozywać o zniesławienie nie wolno, sprawa automatycznie nie istnieje. Pech chciał, że stan Nowy Jork zmienił w maju br. przepisy odnośnie do ścigania przestępstw na tle seksualnym i zezwolił ich ofiarom na wnoszenie pozwów niezależnie od tego, jak dawno temu doszło do przestępstwa. Carroll zapowiedziała, że ma zamiar ponownie oskarżyć Trumpa – możliwe, że jeszcze przed końcem tego roku – a sędzia zajmujący się poprzednią sprawą też postanowił do niej wrócić, przypominając, że przecież jeszcze się nie skończyła. Wezwał Trumpa do złożenia zeznań i przestrzegł, że ponowna odmowa (do tej pory Trump nie odpowiedział na ani jedno wezwanie) będzie użyta przeciwko niemu w nowym procesie, jeżeli Carroll go zainicjuje. Trump oszust i naciągacz A to niejedyne „nowe kłopoty prawne”, które przyniósł Trumpowi tegoroczny październik. Trudno nie przywołać tu pewnej amerykańskiej tradycji związanej z wyborami, znanej jako „październikowa niespodzianka”. Ponieważ wybory w USA, i prezydenckie, i parlamentarne, zawsze odbywają się w pierwszych dniach listopada, walczące strony zwykle chowają asa w rękawie aż do ostatnich tygodni kampanii. Bywa, że taki as faktycznie zmienia bieg wydarzeń. W 1980 r. „październikową niespodzianką” był kryzys zakładników w Iranie. Ronald Reagan wykorzystał go w kampanii przeciwko Jimmy’emu Carterowi, twierdząc, że Carter celowo opóźnia komunikat o uwolnieniu zakładników, by zrobić to w przeddzień wyborów. W październiku 2016 r. wyborcy dowiedzieli się o aferze mejlowej, której niechlubną bohaterką była Hillary Clinton (chodziło o przechowywanie rządowych mejli na prywatnych urządzeniach). „Te rewelacje kosztowały i Cartera, i Clinton przegrane wybory”, przypomina Devlin Barrett, autor książki „October Surprise”. Również 19 października br. sąd oddalił wniosek Trumpa, by przenieść postępowanie przeciwko jego flagowemu biznesowi The Trump Organization o oszustwa podatkowe i nieuczciwe praktyki biznesowe. Trump usilnie zabiegał, by zamiast przed Sądem Najwyższym Nowego Jorku toczyło się ono w stanowym sądzie gospodarczym. Wówczas, nawet gdyby przegrał, nikt nie mógłby w przyszłości wytaczać firmie żadnych spraw podobnych do tej, która trwa, a co najważniejsze – pociągać do odpowiedzialności karnej jego samego ani żadnego z jego dzieci. Trump wyzyskiwacz Polaków Wyjaśnijmy dokładniej: to, że Trump dorobił się majątku w sposób niekoniecznie uczciwy i etyczny, było tajemnicą poliszynela na długo, zanim nowojorski biznesmen zainteresował się polityką. Polacy pamiętają zapewne skandal z udziałem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 46/2022

Kategorie: Świat