43/2007

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Turcja przeciwko Kurdom

Czy na północy Iraku dojdzie do nowej wojny? Armia turecka gotowa jest do inwazji. „Bębny wojenne w Ankarze”, napisał turecki dziennik „Radikal”. Turcja zamierza zniszczyć kurdyjskich separatystów ukrywających się w irackim Kurdystanie, ostatnim spokojnym regionie Kraju Dwurzecza. Jeden z przywódców Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), Murat Karayilan, zapowiada twardą obronę: „Tysiące naszych bojowników jest gotowych do walki z siłami tureckimi”. Prezydent George W. Bush usiłuje ostudzić wojownicze zapędy Turcji. Ostrzega, że wysłanie wojsk do Iraku „nie leży w interesie” Ankary. Prezydent Iraku, kurdyjski polityk Dżalal Talabani, wezwał Turcję do powściągliwości, a PKK – do zaprzestania „tzw. działań wojskowych”. Premier Iraku Nuri al Maliki prosił Ankarę o więcej czasu i zapewniał, że jest zdecydowany usunąć bojowników PKK. Nie wiadomo jednak, jak długo Turcja zachowa cierpliwość. Parlament w Ankarze upoważnił w ubiegłym tygodniu rząd do wysłania wojsk za granicę. Po raz ostatni turecki parlament udzielił władzom wykonawczym takich pełnomocnictw w 1974 r. – wkrótce potem armia Turcji dokonała inwazji na Cypr i pozostaje na części wyspy do dziś. Spośród 550 deputowanych Wielkiego Zgromadzenia Narodowego aż 507 poparło wniosek. Premier Recep Tayyip zarządził głosowanie jawne, aby parlamentarzyści

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Polemika

Latający złom?

Polemika z autorami tekstu na temat samolotów F-16 Z zasady nie zabieram głosu po przeczytaniu artykułów w gazetach. Jednak tym razem postanowiłem wyrazić swoją opinię na temat tekstu „Latający złom” państwa Katarzyny Kurzei i Eugeniusza Januły opublikowanego z datą 21 października 2007 r. w tygodniku „Przegląd”. Pragnę szczególnie podkreślić, że w trakcie procesu wyboru samolotu dla lotnictwa wojskowego RP często wyrażałem opinię, iż samolot Gripen jest korzystniejszym rozwiązaniem dla Polski niż F-16. Wyrażając swój osąd, kierowałem się wyłącznie względami technicznymi i gospodarczymi. Czynnik polityczny traktowałem jako element, na który technokrata nie ma wpływu. Parametry techniczno-bojowe płatowca generacji 4+, jakim jest Gripen, skonstruowanego w końcówce lat 80., zdecydowanie przeważały analogiczne parametry F-16, tj. płatowca generacji 3+ pochodzącego z wczesnych lat 70. Wracając do przedmiotowego artykułu, pragnę zwrócić uwagę na niektóre elementy świadczące o tym, że autorzy nie „odrobili pracy domowej”. Można wręcz podkreślić, że wprowadzają w błąd czytelników (których bardzo cenię za wiedzę, umiejętności i zaangażowanie w sprawy społeczne). Jeśli podaje się informację, że w 1996 r. Niemcy zaoferowali Polsce przekazanie maszyn AlphaJet, to uczciwość dziennikarska wymaga, aby poinformować, iż osobą podejmującą próbę przejęcia tych maszyn za przysłowiową markę był minister

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Trzy tezy w sprawie lewicy

Istnienie partii nie zależy od biologii, ale od mądrości ludzi – i młodych, i starych Lewica a liberalizm Liberalizm wywodzi się z antyfeudalnego i oświeceniowego protestu przeciw wzajemnemu zniewalaniu się ludzi. Choć ma więc już ponad 300 lat, ciągle jest przedmiotem zaciekłych sporów – obrony i oskarżeń. Jedni legitymują się nim z dumą, drudzy wystrzegają się go jak ognia. Pierwsi przedstawiają się jako apostołowie i obrońcy wolności człowieka, drudzy zarzucają liberałom, że uwalniając człowieka od wszelkich społecznych ograniczeń, pozbawiają go jednocześnie koniecznej obrony ze strony instytucji społecznych. Jakub Maritain, klasyk katolickiego personalizmu, pisał w 1925 r.: „Patrzcie, z jaką uroczystą nabożnością współczesny świat ogłosił święte prawa jednostki i jaką ceną to opłacił. A jednak nigdy nie panował bardziej bezwzględnie nad jednostką, nigdy łatwiej jej nie urabiały wielkie bezimienne potęgi Państwa, Pieniądza i Opinii […]. I mówi do każdego spośród biednych synów ludzkich, pogrążonych w tym wirze: „Jesteś wolną jednostką, broń się, zbaw się sam”. Jest to cywilizacja zabójcza”. Obrońcy liberalizmu zaś powiadają, że człowiek ma nienaruszalne prawa do wolności (wolności słowa, wyznania, wyboru miejsca pobytu, zgromadzeń, wyboru politycznego, sposobu gospodarowania itd.), a jednym z najważniejszych wniosków z tej ideologii jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Eureka

zdrowie Małżeństwo a testosteron Małżeństwo oraz ojcostwo z całą pewnością zmieniają mężczyzn. Ale czy którykolwiek z nich przypuszczał, że mogą wpływać na poziom testosteronu? Naukowcy z University of Nevada w Las Vegas dowiedli, że poziom testosteronu u mężczyzn żonatych i mających dzieci jest niższy niż u wolnych i bezdzietnych. Badacze postanowili przyjąć perspektywę międzykulturową. Przebadano mężczyzn z Ameryki Północnej, Afryki i Jamajki. Spadek poziomu hormonu zanotowano zarówno u mężczyzn pozostających w związkach monogamicznych, jak i posiadających kilka żon. Jak się okazało, spadek testosteronu u starszych mężczyzn poligamicznych postępował przy kolejnych małżeństwach. Wniosek z tego taki, że nie na męskość zwracały uwagę kolejne partnerki. ekologia Sterowcem nad Arktyką Latające cygaro ma 54 m długości i 17,5 m wysokości, skonstruowali go Rosjanie, a Francuz Jean-Louis Etienne z grupą śmiałków i ekipą filmową wybiera się nim w podróż nad Oceanem Arktycznym. Wyprawa Total Pole Airship realizowana jest w ramach Międzynarodowego Roku Polarnego 2007-2008. Wystartuje 1 marca z Paryża, by w kwietniu, gdy panują najlepsze warunki do takich przedsięwzięć, za pomocą elektromagnetycznego miernika EM bird badać grubość arktycznej pokrywy lodowej. Będzie to pierwszy przelot sterowcem nad biegunem północnym od czasów Amundsena. Dzięki zdjęciom satelitarnym wiadomo, o ile skurczyła się lodowa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Zjadłem oko barana

2,5 tysiąca kilometrów rowerem drogami, które pamiętają karawanę podróżnika Marco Polo Trasa mojej wyprawy wiedzie przez Uzbekistan, Tadżykistan (góry Pamir) i część Kirgizji – Jedwabnym Szlakiem Azji Środkowej. Dawny szlak wiódł z Chin do odległych miast Europy: Wenecji, Sewilli i Florencji. To tą drogą setki lat temu karawany objuczonych wielbłądów (dzisiaj samochodów marki Kamaz) wędrowały na bazary południowej Europy, by sprzedać drogocenny jedwab, kamienie szlachetne, przyprawy, farby, złoto, srebro, egzotyczne ptaki i zwierzęta. Na Jedwabnym Szlaku spotykały się cywilizacje Wschodu i Zachodu, kultury, tradycje, religie. Uzbekistan: kraina bawełny Czerwcowy poniedziałek. Słoneczny żar wypala mózg. W Uzbekistanie właśnie rozpoczęły się czila – gorące dni. Przez następnych 40 dni będzie 40 stopni C. Na głowę zakładam czapkę z daszkiem, kawałek materiału chroni kark. Zwilżam ją wodą z wysychającego strumienia. Związuję gumą sakwy rowerowe. Ruszam. Na poboczach drogi ruch. Wszyscy sprzedają arbuzy. – Jeżeli nie będzie gorąco, arbuzy nie będą śpiewać. Nie będą smaczne – śmieje się Uzbek. Jadę w kierunku osady Bekabad przy granicy z Tadżykistanem. Zatrzymuję się we wsi Boka. Dookoła pola bawełny. Uprawia się ją tu od lat i robi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Etruskowie – zakładnicy bogów

We Włoszech po latach poszukiwań odnaleziono słynne starożytne sanktuarium Poszukiwania trwały sześć lat, lecz w końcu zakończyły się sukcesem. Zespół włoskich archeologów odnalazł jedno z najsłynniejszych sanktuariów starożytnego świata – Fanum Voltumnae, święty okrąg tajemniczego ludu Etrusków. Etruskowie wierzyli, że znajduje się tu omphalos – sakralny i geograficzny pępek ich całego ludu. Fanum oznaczało w starożytnej Italii miejsce święte. W etruskim sanktuarium oddawano cześć zagadkowemu bóstwu, znanemu jako Vertumna, Voltumnus lub Voltumna. Nie wiadomo nawet, jakiej było płci. Rzymski autor Terencjusz Warron napisał o nim deus Etruriae princeps, czyli bóg władca Etrurii. Każdej wiosny przywódcy 12 lukumonii – miast-państw tworzących konfederację Etrusków – przybywali tu, aby poprzez wróżby poznawać wolę bogów. Spotkanie w Fanum Voltumnae uświetniały igrzyska sportowe i przedstawienia teatralne, urządzane były wielkie targi. W Fanum wybierano też naczelnika, który przez rok stał na czele etruskiego związku, aczkolwiek nie dysponował realną władzą. Etruskowie tworzyli wspólnotę religijną i kulturową, lecz nie osiągnęli jedności politycznej, a lukumonie współpracowały ze sobą rzadko. Ostatecznie doprowadziło to do upadku potęgi etruskiej. Jak zaświadcza rzymski dziejopis Tytus Liwiusz, w 398 r. p.n.e. w Fanum

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

U szejka na Pomorzu

Bar Syryjczyka prosperował doskonale. Jego kuchnia przyciągała klientów. Aż ktoś puścił plotkę, że robią tam dania z psów i kotów Zamiast „tak, tak” co chwila wykrzykuje: „jo, jo”, twardo, po kaszubsku. Tak jakoś swojsko psioczy na polityków, zżyma się na bezduszność urzędów i chorą biurokrację u nas. To „u nas” brzmi w jego ustach naturalnie, jakby się tu urodził. Tymczasem przyjechał do Polski w 1990 r. tylko na dwa tygodnie, do kolegi, a został 17 lat. Taha Kikhia, nazywany przez miejscowych Adamem, Syryjczyk, właściciel baru U Szejka w Bytowie, który w obronie dobrego imienia swojego lokalu postanowił dać niekonwencjonalny odpór plotkarzom. – Latem – opowiada Taha Kikhia – pojawił się u mnie lekko wstawiony klient i chciał zamówić danie z psa, bo podobno takie przyrządzam. Jestem z natury spokojny, ale to zamówienie wyprowadziło mnie z równowagi. Ponieważ plotka się rozniosła, a rozpowiadano też, że robię kebaby z ozorów wieprzowych i kotów, nie wytrzymałem i zawiadomiłem policję oraz prokuraturę. Wyznaczyłem też nagrodę 10 tys. zł za wskazanie tego, co rozpowiada takie bzdury. Ogłoszenia o nagrodzie rozwieszane przez Syryjczyka na mieście oraz nagłośnienie sprawy w mediach przyciągnęły ciekawskich i turystów do lokalu. Nawet dziś, dawno po sezonie, wszystkie pięć stolików baru jest zajęte. Naprzeciw

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Wyjść z impasu, tylko jak

Mieli rządzić co najmniej dwie kadencje, czyli osiem lat. Z trudem przetrwali dwa lata. Szli po władzę, rozbudzając wielkie nadzieje. Wygrali wybory, choć poparcie 11% uprawnionych do głosowania nie dawało mocnego mandatu do kształtowania całego państwa według własnego, partyjnego wzorca. I do potraktowania reszty społeczeństwa i wszystkich partii politycznych w taki sposób, jak traktuje się wrogów w podbitym kraju. Wrogów, których trzeba poniżyć i zdominować. Brak umiejętności, ale przede wszystkim chęci współpracy z większością własnego narodu czyni każdą formację polityczną szkodliwą i na dłuższą metę pozbawioną perspektyw. Prawo i Sprawiedliwość nie miało nawet tuż po wyborach społecznego przyzwolenia na zmiany, które wprowadzało, z wyjątkiem części pakietu dotyczącego walki z korupcją. A w miarę upływu czasu Prawu i Sprawiedliwości ciągle przybywało zdeklarowanych przeciwników. Dzień w dzień pracowali na to nie tylko liderzy partii, ale w równym stopniu także ci, którymi PiS obsadziło setki instytucji. Z obiegu wypadły słowa fundamentalne dla każdej demokracji, takie jak porozumienie, dialog czy współpraca. Inny termin, jak choćby koalicja, został totalnie ośmieszony. Podobnie zresztą jak sztandarowe hasło wyborcze PiS, czyli budowa Polski solidarnej. Zamiast tego, co buduje więzi społeczne, Polacy dostali w krótkim czasie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Dyspozycyjny inspektor

Andrzej Wojtyła, strasząc Kwaśniewskiego konsekwencjami niezgłoszenia „filipińskiej choroby”, szybko mógł się odwdzięczyć swoim dobroczyńcom Poprzedni główny inspektor sanitarny, Andrzej Trybusz, miał bardzo dobrą opinię. Był lubiany i przede wszystkim kompetentny. Zaraz po dojściu PiS do władzy wiadomo było, że na jego miejsce przyjdzie „swój”. Gdy ogłoszono konkurs na stanowisko głównego inspektora sanitarnego, wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas tak zmieniał wymagania, żeby konkurs mógł wygrać Andrzej Wojtyła. Konkurs odbył się 19 kwietnia. Do dziś nie wiadomo, dlaczego wyniki ogłoszono dopiero w maju. Może dlatego, że wtedy rządy sprawowało już PiS? Komisja konkursowa też nie grzeszyła bezstronnością. Zasiadali w niej Jarosław Pinkas, który wcześniej bardzo się starał, żeby warunki konkursu pasowały, gdzie trzeba, i Przemysław Biliński, który w zamian za właściwe głosowanie został zastępcą głównego inspektora sanitarnego. Dodatkowo Andrzej Wojtyła w chwili, gdy przyjmował nominację na głównego inspektora, był… podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia. Sam premier „na biegu” wysyłał ze swojej kancelarii opinię prawną, że obie te funkcje nie kolidują ze sobą. Fakt, że Wojtyła jako wiceminister kontrolował sam siebie, nie miał dla przedstawicieli PiS znaczenia. A Wojtyła z chwilą przyjęcia nominacji nie przestał być wiceministrem. Jeszcze przez pięć miesięcy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Generał Deyna

Nie był święty ani pomnikowy, ale wielu ludziom swą niepowtarzalną grą dostarczał mnóstwo radości 23 października skończyłby 60 lat. Był najwybitniejszym zawodnikiem w dziejach naszego futbolu, najwyżej notowanym w hierarchii światowej. Grał genialnie, ciekawym człowiekiem był poza boiskiem. 1 września 1989 r. zginął w wypadku samochodowym. Kazimierz Deyna – wielka legenda sportu. 1. Boski, 2. Cesarz, 3. Generał. To najwyżej ocenieni uczestnicy mistrzostw świata 1974 i zarazem laureaci prestiżowego plebiscytu „France Football” na najlepszych w tym samym roku Europejczyków. Wtedy akurat było to równoznaczne z piłkarskim panowaniem na całym globie. „Boski” to Holender Johan Cruyff, „Cesarz” – Niemiec Franz Beckenbauer, a „Generał” – nasz Kaziu Deyna. Nigdy wcześniej ani później Polak nie plasował się tak wysoko w światowych rankingach. Jedynie osiem lat później do tego pułapu zbliżył się Zbigniew Boniek. Oczy dookoła głowy „Generałem” nazwali Deynę dziennikarze z Francji. Po pamiętnych meczach o półfinał Pucharu Mistrzów z jesieni 1969 r., kiedy to Legia wyeliminowała Saint-Etienne. Ze zdwojoną wyrazistością przydomek ten przypomnieli podczas niezapomnianych mistrzostw świata 1974 r. Określeń dla jego gry było zresztą znacznie więcej. Już sam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.