04/2014

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Sylwetki

Żywot człowieka szczęśliwego

Aleksander Małachowski pisał i mówił prosto z serca, co w Polsce nigdy nie było zbyt cenione Biografia Aleksandra Małachowskiego była ściśle związana z historią Polski w XX w. Urodził się w II Rzeczypospolitej. Większość życia spędził w Polsce Ludowej, by ostatnie lata poświęcić budowie III RP. Stracił rodzinny majątek, był więźniem NKWD i UB. W PRL wyrzucano go z pracy i szykanowano, po 1989 r. wcale nie miał łatwiej. Mimo to swoje losy podsumował: „Żyłem szczęśliwie”. Przyszedł na świat 23 listopada 1924 r. Jako miejsce urodzenia jego metryka wskazuje Lwów, choć – jak sam podkreślał – „był to czysty przypadek”. Dzieciństwo spędził w Medynie, rodzinnym majątku na Podolu. „Nie żyliśmy w przepychu, ale w domu zawsze panował względny dostatek. Były to dla mnie beztroskie lata”, wspominał. Spośród licznej rodziny największy wpływ na rozwój młodego Aleksandra wywarł ojciec, Wacław Małachowski. „Ktoś nazwał mojego ojca ostatnim wielkim panem Rzeczypospolitej – mówił. – Ojciec miał niezwykle silne poczucie obowiązku wobec ludzi od niego zależnych. Gdy chłopu spaliła się chata, uważał za swoją powinność, żeby mu dom odbudować”. Powtórny pogrzeb Śmierć Wacława w 1937 r., w wieku zaledwie 48 lat, była szokiem dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Europa bez Tołstoja i Czechowa?

Anna Tatarkiewicz (utopistka) Można by wymienić jeszcze kilku, jeśli nie kilkunastu rosyjskich twórców – pisarzy, kompozytorów, reżyserów – których dorobek stanowi integralną część kultury europejskiej, a właściwie euro-amerykańskiej. Tymczasem wydaje się, że w związku z Partnerstwem Wschodnim jakbyśmy o tym nie wiedzieli… Nie odważyłabym się napisać tego tekstu, gdyby nie wypowiedź Lecha Wałęsy w programie „Dziś wieczorem”, która – o ile mi wiadomo – przeszła bez echa. Otóż pierwszy wybrany w powszechnym głosowaniu prezydent III RP stwierdził, że nie rozumiemy Rosjan i niepotrzebnie ich drażnimy. Właśnie tak. Ustami Lecha Wałęsy doszedł chyba do głosu chłopski zdrowy rozsądek, z którym niestety w naszym postszlacheckim społeczeństwie, zwłaszcza zaś w gronie polityków, mało kto się liczy. Nasz bezkrytyczny kult walki zbrojnej i związana z nim tradycyjna rusofobia zatykają nam uszy i przysłaniają oczy. „Kto powiedział, że Moskale / Są to bracia nas, Lechitów / Temu pierwszy w łeb wypalę / Pod kościołem karmelitów”. Tak brzmiała ulubiona piosenka mego dziadka po kądzieli, Erazma Romanowskiego, który (choć Galicjanin) wziął udział w powstaniu styczniowym 1863 r. i został ranny w tej samej bitwie pod Józefowem, w której poległ jego 29-letni stryjeczny brat, najwybitniejszy chyba w tamtym pokoleniu poeta, Mieczysław Romanowski. Wychowałam się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Chorzy na Owsiaka

Ach, jak ich ten Owsiak boli. Jak ich uwiera. U nas wszystko można bliźniemu darować, ale nie sukces. A gdy jeszcze ten od sukcesu ma nie nasze poglądy, to taczka z błotem. I do roboty. Może nie tak dosłownie do roboty, bo nie chodzi przecież prawicy spod smoleńskiego znaku o zrobienie czegoś ważniejszego niż to, czym się zajmuje niecierpiany konkurent do serc i dusz Polaków. Chodzi o to, by mu jak najboleśniej dowalić. Poniżyć i odebrać choć trochę wiarygodności. A drogą, którą obrano, jest mazanie błotem życiorysu Owsiaka. Z roku na rok taczka z błotem jest większa. A zarzuty brutalniejsze. To już nie jest skubanie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i Jurka Owsiaka. To jest zajadły, rozpisany na głosy cyniczny atak. Cóż tak atakują? Wydarzenie wyjątkowe w świecie i niepowtarzalne w naszej historii. Wydarzenie, które ma swojego autora i twórcę. Dyrygenta milionowej armii wolontariuszy. Wystarczy policzyć 22 finały. Ilu Polaków ma w życiorysie kwestowanie z puszką oklejoną czerwonymi serduszkami? Na pewno ponad milion. A efekty? Ponad 500 mln zł przeznaczonych na bardzo konkretny sprzęt. Czy mogłoby się to udać bez Owsiaka? Bez jego siły przyciągania? I skąd się bierze ta siła? Z poparcia społecznego. Z tego, że Owsiak konsekwentnie robi swoje i grając, nie fałszuje. Tyle lat trwa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Ludwik Stomma

O Belzebubie

Ajulella! Urodził się nowy szatan. Rogaty, kulawy, z ogonem. Na imię mu Gender (nie mylić z Ryszardem Benderem). Tłumaczę od razu, iż „ajulella” to słowo czytane od tyłu, jak to praktykowały (o ile, z rzadka, były piśmienne) czarownice w XVI i XVII w., co z kolei nawiązuje do demonicznych Żydów czytających z prawa na lewo. Gender to po angielsku po prostu płeć, rodzaj, co Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, chce tłumaczyć, nie rozumiem dlaczego, jako równouprawnienie. W ten sposób niechcący dorzuca drew na stos wznoszony przez Episkopat, głoszący, iż gender to ideologia, program, teoria, spisek feministek i homoseksualistów. Tymczasem nic z tego. Gender to refleksja naukowa nad dziejami płciowości i seksualności, ukazująca, że pozycja kobiety, mniejszości seksualnych, ale również związków najzupełniej hetero, znajdujących upodobanie na nieortodoksyjny sposób, poddana była czysto mitycznej, arbitralnej i ideologicznej ocenie, która później nie tylko wpływała na ich indywidualny los, ale również petryfikowała realne miejsce w hierarchii społecznej. Innymi słowy: wąż (wtedy jeszcze nie nazywał się Gender) skusił Ewę, ona z kolei Adama, ale wiemy przecież, jakie bywają kobietki, więc trudno mieć do niego pretensje. Toteż winna naszego upadku jest ona. W konsekwencji i w skrócie (nie miejsce tu na kulturowo-antropologiczny wykład) jej podobne stają się nieczyste, krew miesiączkowa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Pod znakiem bestii i burdelu

Najpierw media podniosły lament. Minęło 25 lat, odkąd Polska wprowadziła moratorium na wykonywanie kary śmierci. Wszystkim, którzy mieli orzeczoną tę karę, automatycznie zamieniono ją na karę 25 lat pozbawienia wolności, po karze śmierci najsurowszą, jaką znał ówczesny kodeks. Teraz ci, którzy dzięki moratorium uciekli spod szubienicy, wyjdą na wolność i znów będą mordować! Zgraja ponad 100 morderców opuści więzienia i znów ruszy do okrutnego dzieła! Będzie mordować seryjnie dzieci i przy okazji jeszcze kogo popadnie! Kiedy media dostatecznie wystraszyły ludzi, do akcji wkroczyli niezawodni w takich razach politycy wszystkich partii, licytujący się, kto lepiej ochroni nasze dziatki przed mordercami wychodzącymi z kryminału. Z tej licytacji urodziła się ustawa, zwana potocznie w chrześcijańskiej Polsce, ojczyźnie praw człowieka, „ustawą o bestiach”. Pozwala ona natychmiast po opuszczeniu więzienia przez bestię zamknąć ją na powrót, jeśli sąd uzna, że bestia nadal może być groźna i w przyszłości popełnić przestępstwo. Tym razem bestia nie trafi do zwykłego więzienia, ale do zamkniętego zakładu psychiatrycznego, i będzie tam bezterminowo leczona. Nie do więzienia, ale do psychuszki.Na nic się zdały tłumaczenia niektórych prawników, że, po pierwsze, nie dzieje się nic nadzwyczajnego – przeciwnie, to zupełnie normalne – jeżeli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Prawicowa „natura” a kultura

Kiedy prawica staje w obronie „naturalnego porządku”, „naturalnych praw” czy „naturalnego modelu rodziny”, można mieć pewność, że nie ma to nic wspólnego z naturą czy ze spontanicznym ładem, ale zawsze jest przejawem i wytworem uprzedzeń ideologicznych. Dla prawicowych publicystów i działaczy bycie „normalnym” czy stojącym po stronie „normalności” vel „naturalności” oznacza po prostu stanie po stronie ideologii prawicowej. Wszyscy, którzy nie akceptują konserwatywnych dogmatów, są albo zdemoralizowani, albo zboczeni, albo zepsuci i cyniczni. W każdym razie odbiegają od „normy” zdefiniowanej przez prawicę. Są więc zjawiskiem patologicznym, które wymaga interwencji stróżów prawa i obrońców moralności – prawa i moralności skrojonych na potrzeby prawicy. Zazwyczaj są to albo komuniści (otwarci lub maskujący swoje prawdziwe oblicze), albo lewaccy aktywiści, albo sprzedajni kosmopolici pozbawieni rdzenia narodowego. Rolę tę – jak w przypadku ideologii skrajniejszej prawicy – odgrywają od dziesiątków lat również Żydzi. Tak czy siak to osobnicy, których należy bądź leczyć, bądź resocjalizować pod kontrolą, bądź izolować, bądź – jak wielokrotnie w historii – na mniejszą lub większą skalę likwidować. Jak chwasty zakłócające „naturalny ład”. Kiedy Kaczyński mówi o „normalności”, w tym pojęciu może się mieścić wszystko poza normalnymi dla demokratycznych standardów relacjami społecznymi. Kiedy Ziobro mówi o „zaprowadzaniu porządku”, oznacza to wszystko, co z prawno-obywatelskim

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Niech orkiestra gra

Pożytki ze zdarzenia społecznego często są niewidoczne, ujawnią się później, co nie znaczy, że zostaną dostrzeżone w przyszłości, także dlatego, że są rozciągnięte w czasie. Podobnie bywają utajone katastrofy. Rozumiem naszą prawicę, która atakuje Orkiestrę. Sam wygląd Jurka Owsiaka oraz to, co i jak mówi, są okropnie nieprawicowe. Inaczej – nie zgadzam się z krytyką, która płynie z kręgu ludzi myślących podobnie jak ja. Są głosy, że akcja Owsiaka demoralizuje państwo, że to tylko pospolite ruszenie tam, gdzie potrzebna jest armia. Przy okazji można usłyszeć, że szczodrość bogatych zawsze jest podejrzana, a nawet obłudna. Człowiek w ogóle ze swej natury jest podejrzany, a w Polsce jakoś szczególnie. Czy nie lepiej jednak szukać naszej jasnej strony niż ciemnej? I uznać, że nawet bogaty miewa sumienie, instrument, na którym można ładnie, a nawet pięknie zagrać. Dzięki odkryciom psychologii każdy serdeczny gest da się tłumaczyć egoizmem. Tylko po co? Przy okazji słyszę krytykę, że rząd zamiast szpitalnych łóżek kupuje czołgi. A czy nie mamy słabej armii? Tak, w pobliżu nigdzie nie widać wojny. Wiemy jednak, jaką naiwnością był sąd, że w nowoczesnym świecie historia się skończyła. A co do Orkiestry: skoro tak mało łączy Polaków, a tak wiele dzieli, budowanie w ten sposób wspólnoty nawet

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Praca u sędziów cię wyzwoli

Są wielcy wynalazcy i wynalazcy. W tej drugiej grupie jest Roman Bilski, dyrektor Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. Człowiek bardzo oszczędny i wnikliwie analizujący rynek pracy. Zobaczył, że w regionie jest ponad 100 tys. bezrobotnych, i połączył to z potrzebami sądu. Podumał i ogłosił pierwszy w Polsce przetarg na woźnych sądowych. Chętni mieli wskazać, za ile są gotowi pracować. Spośród 28 chętnych kilkoro zaproponowało najniższą stawkę, czyli 7 zł brutto za godzinę. Ale to rozpasanie można ukrócić w drugim przetargu. A potem? Przetarg na posadę dyrektora. A jeszcze później? Deregulacja zawodu sędziego (Gowin się ucieszy) i też przetarg. Na sędziów. Warunek tylko jeden. Ukończone gimnazjum.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

OFE – od kłamstwa do kłamstwa

Będą walczyły. Do ostatniej godziny. I do ostatniej złotówki wpłacanej przez przyszłych emerytów. Na dzień przed dziurawym jak sito zakazem reklamowania OFE polskie lasy straciły wiele drzew. Cały kraj został zaatakowany olbrzymimi płachtami reklam. Przypomniały się czasy, gdy OFE wchodziły na rynek. Wtedy też kipiało od reklam. I obiecanek o życiu emerytów pod palmami z drinkiem w ręku. Minęły lata. OFE wydoiły, ile się dało. I znowu obiecują. I znowu kłamią. Że niby nie będą miały głosu. Bo zostaną im tylko informacje, artykuły, audycje, komentarze itp. Mało? Zaczęły od kłamstw i na kłamstwach kończą. Prawdziwy jest tylko płatnik reklam. Przyszły polski emeryt, który zamiast drinka na plaży wypije sobie piwo na starej kanapie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Pisk IPN na rocznicę

Mieli ruszyć na Warszawę! Z piersi osławionego Instytutu Pamięci Narodowej miał się wyrwać gromki krzyk niezgody. Mieli obudzić sumienia ludu stolicy. By pomnik „Czterech Śpiących” nie stanął już na Pradze. Mieli to wszystko zrobić 17 stycznia, w rocznicę wyzwolenia Warszawy. Ale czy IPN zrobił kiedyś coś porządnie? Wyszło więc jak zwykle. Ktoś chyłkiem coś rozdał i po akcji. Andrzej Zawistowski, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, napisze w sprawozdaniach, jak to się sprężył i jak dał odpór. A że lud stolicy nie słyszał ani o nim, ani o jego trudzie, to już kłopot ludu. Tego samego ludu, który co roku buli na IPN ponad 200 mln zł (!).

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.