27/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Sport

Udało się przełamać zmowę milczenia

W planowanym na czerwiec zakończeniu postępowania przeszkodzić mogą jedynie jakieś nieprzewidziane komplikacje W trzech kolejnych tegorocznych wydaniach Przeglądu (nr 21.-23.) zajęliśmy się gigantyczną aferą korupcyjną w polskiej piłce nożnej, trwającą już ponad 10 lat. Przedstawiliśmy zapiski z wyznań futbolowych grzeszników i rozmowę z Dominikiem Pankiem, dziennikarzem portalu PolskieRadio.pl, autorem blogu o korupcji w futbolu Piłkarska Mafia. Aby dopełnić obraz, prezentujemy stanowisko oraz opinię prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Prok. Anna Zimoląg – rzeczniczka prasowa Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu Kiedy państwo, jako prokuratura, zorientowaliście się, że należy się zająć tym, co się dzieje w polskiej piłce nożnej? – Procesowo w maju 2005 r., po otrzymaniu z Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu stosownych materiałów stanowiących podstawę wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Możliwość ścigania zachowań związanych z ustawianiem meczów, wręczaniem i przyjmowaniem korzyści majątkowych pojawiła się wraz z wprowadzeniem 1 lipca 2003 r. do Kodeksu karnego przepisu art. 296b k.k. W momencie uzyskania informacji o korupcji przy organizowaniu zawodów sportowych prokuratura wszczęła postępowanie przygotowawcze. Grupa przestępcza istniała Dysponujecie dowodami, że istniała grupa przestępcza, której szefem był Ryszard Forbrich, zwany Fryzjerem. Jakiego typu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Dwa końce świata

Imieniny Jana Kochanowskiego w ogrodach pałacu Krasińskich. Te ogrody, park właściwie, bardzo ostatnio wypiękniały. Fasada pałacu jest remontowana, a w swojej nowej formie świetnie będzie się komponować z zielenią. Imieniny Jana Kochanowskiego to festyn książek. A przy okazji perspektywa najdłuższego dnia w roku. Co mnie przygnębia, gdyż nocy będzie już tylko przybywać. To trochę jak skończyć 40 lat. Kiedy podpisuję książki, podchodzi do mnie piękna pani, mówi, że ma 90 lat. Przyszła, aby dać mi drugie wydanie książki wspomnieniowej Jana Kurdwanowskiego „Mrówka na szachownicy”, rzeczy o powstaniu warszawskim. Jest w niej podobno wydrukowana recenzja, którą napisałem 20 lat temu w piśmie, które już nie istnieje. Ogarnia mnie przerażenie, bo nic nie pamiętam. Mówi, że recenzja była entuzjastyczna, podobnie jak opinia Mrożka. Otwieram książkę – ależ tak, nagle wraca mi poruszenie tą lekturą z lat, które nie wiem kiedy stały się dawne. Niesamowite, jak wszystko pokrywa piasek zapomnienia. Jan Kurdwanowski, lekarz, który drugą połowę życia spędził w Stanach, napisał to obszerne wspomnienie kilkanaście lat po powstaniu, a czyta się je jak dziennik. W sposobie zapisu ta relacja zbliża się czasami do dziennika Białoszewskiego. Powstanie, które Białoszewski opisał od dołu, od piwnic,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Tak pięknie państwo grali

Chcę być potrzebna. Do końca, a nawet po końcu. Może by coś ze mnie wyjęli, jeśliby się nadawało? Skoro już zaistniałam, to po coś Grażyna Barszczewska – aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna Zagrała pani wedle oficjalnej strony internetowej 150 ról w teatrze i filmie, ale mowa o rolach ważniejszych, a z tymi mniej ważnymi będzie grubo ponad 200. Jak jednak liczyć jedne z najnowszych pani ról w „Królowej Śniegu” na deskach macierzystego Teatru Polskiego w Warszawie? Gra pani w tej pełnej urody baśni aż cztery bardzo różniące się postacie. To jedna rola czy cztery? – Nie przywiązuję wielkiej wagi do buchalterii, ale raczej cztery. Zabawa jest przednia, te błyskawiczne zmiany kostiumów, charakteryzacji, postaci. Wszystko dzieje się w pięknej oprawie scenograficznej, muzycznej i bardzo dobrze się sprzedaje, podoba się dzieciakom, ale i dorosłym, bo to przecież niegłupia baśń. Dzieci wciągają się w akcję, czasem wkraczają na scenę. – Reagują żywiołowo, spontanicznie, ale nie tylko dzieci. Mój mąż, cywil przecież, zszedł po premierze do foyer, gdzie znajomi komplementowali moje cztery role, szczególnie Rozbójniczkę – ostrą panienkę z irokezem – w takim wydaniu rzadko mnie widują. Przyjmował te komplementy kurtuazyjnie, a kiedy i ja się pojawiłam w foyer, zapytał: – Słuchaj, ale dlaczego ta w srebrnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Żołnierze Zbrojnego dżihadu

Szósty filar islamu, czyli kogo werbują terroryści Dr Karolina Rak – arabistka w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. Zajmuje się przemianami w islamie, ruchami odnowy muzułmańskiej.  Czym się różnią Al-Kaida i Państwo Islamskie (ISIS)? – Różnią się między sobą zasadniczo. Państwo Islamskie (wyrosłe skądinąd z grup powiązanych z Al-Kaidą) działa na Bliskim Wschodzie, natomiast Al-Kaida założyła sobie w latach 90. działania globalne. To grupy o zupełnie innym nastawieniu, działające w innych przestrzeniach w ramach radykalnie odczytywanego islamu. Jakich wrogów wyznaczają sobie Al-Kaida i Państwo Islamskie? – Istnieje wróg bliski, czyli reżimy, ludzie w otoczeniu, którzy nie myślą tak jak my. I jest daleki, globalny wróg, dla Al-Kaidy główny cel strategiczny. Początek rzeczywiście był taki, że bardzo wiele partii, bractw i stowarzyszeń religijnych, które mają swoje tzw. zbrojne skrzydła, podejmowało walkę zbrojną z systemami państwowymi, wierząc, że uderzając lokalnie, osłabią miejscową władzę i doprowadzą do większych zmian. Było to mało skuteczne, dlatego nastąpiło przejście do ataku o charakterze globalnym. Nagle się okazało, że można uderzyć w „dalekiego wroga” i reakcja będzie zupełnie inna, vide 11 września. W przypadku Państwa Islamskiego natomiast mamy zmianę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Zapomniane Kresy Zachodnie

Ze świadomości Polaków wymazano fakty świadczące o wysiłku pionierów przybywających na Ziemie Odzyskane Warszawskie Muzeum Niepodległości zachęca do oglądania unikatowej wystawy „Powrót nad Odrę i Bałtyk”. Dlaczego unikatowej? Bo tematykę wystawy, a także wydarzenia pokrewne, przez 25 lat transformacji uparcie pomijano milczeniem. Na wystawie prezentowanych jest ponad 70 plakatów, które dokumentują historię Ziem Zachodnich i Północnych. Liczne plakaty pochodzą z 1945 i 1946 r. i są świadectwem budzącego się, mimo ruin, żywiołu artystycznego. Wystawę otwiera plakat najwcześniejszy, z 1944 r., Jana Kulikowskiego, który tworzył w Pracowni Plakatu Frontowego Ludowego Wojska Polskiego, powstałej w strukturach 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Tłem dla grupy polskich żołnierzy są na nim poznański ratusz i kościół Najświętszej Marii Panny w Gdańsku. Jest tam też hasło: „Leć nasz orle w górnym pędzie na Poznań i Gdańsk! Na Śląsk i Pomorze!”. Plakat z 1946 r. informuje, że Polski Związek Zachodni organizuje kongres Polaków – autochtonów z tych terenów. Już nie odzyskane Zwiedzający wystawę nie tylko może docenić walory artystyczne polskiego plakatu, który szybko zdobył międzynarodowa renomę, ale chcąc nie chcąc, ociera się również o politykę. W starannie wydanym katalogu pod redakcją historyka Tadeusza Skoczka współautor wystawy Jan Engelgard przypomina: „Po 1989 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wykładowcy, negocjatorzy, wynalazcy

Co robią byli prezydenci USA W mediach pojawiają się różne rady dla prezydenta Bronisława Komorowskiego, czym powinien się zająć po przegranych wyborach. Nie będę doradzał prezydentowi, co mógłby robić po opuszczeniu Belwederu i Pałacu Prezydenckiego, ale może mu się przydać informacja, co robią prezydenci Stanów Zjednoczonych po wyprowadzce z Białego Domu. Już trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych, niebywale utalentowany i wszechstronny Thomas Jefferson, powiedział: „Zdecydowany jestem nigdy nie być bezczynnym. To cudowne, ile można dokonać, jeżeli ciągle się coś robi”. I rzeczywiście, kiedy osiadł w rezydencji Monticello w Wirginii, nie tylko pisał, ale także dokonał ważnych wynalazków. W XVIII- i XIX-wiecznej Ameryce byli prezydenci pozostawali mało widziani i mało słyszani. Na ogół zaszywali się w swoich rezydencjach i ograniczali do przyjmowania gości. Pewnym wyjątkiem był prezydent Ulysses Grant (1869-1877), który po zakończeniu prezydentury mógł zrealizować młodzieńcze marzenia i odbyć w latach 1877-1879 podróż dookoła świata. To pierwszy w historii USA były prezydent, który wyściubił nos poza granice kraju. W XIX w. były okresy, kiedy równocześnie żyło sześciu byłych prezydentów, ale nie wyróżniali się oni jakąś szczególną aktywnością. W XX i XXI stuleciu amerykańscy byli prezydenci ruszyli za granicę, by poznawać świat i utrwalać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Jakie są efekty zaostrzenia kar za łamanie przepisów drogowych?

Beata Bublewicz, posłanka PO, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych Niedawno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało porównanie, jak było rok temu i jak jest dzisiaj. Wyraźnie poprawiło się przestrzeganie przepisów ruchu drogowego przez kierowców, zmniejszyła się liczba wypadków. Ale jesteśmy dopiero na początku drogi, nie możemy zaprzestać działań zwiększających bezpieczeństwo. Rozwijamy infrastrukturę drogową, przybywa samochodów i dlatego przepisy, a także kary za wykroczenia, trzeba egzekwować z niezłomną konsekwencją. Np. w Szwecji, gdzie poziom bezpieczeństwa na drogach jest najwyższy w Europie, przepisy są jeszcze bardziej restrykcyjne, a ich przestrzeganie dużo bardziej rygorystyczne niż u nas. Wojciech Kotowski, redaktor naczelny miesięcznika „Paragraf na Drodze” Za wcześnie jeszcze, by odnieść się do orzecznictwa w sprawach o wykroczenia drogowe. Nowe przepisy są jednak jak najbardziej słuszne. Przekroczenie o 50 km/godz. dozwolonej prędkości w obszarze zabudowanym to stwarzanie realnego niebezpieczeństwa, w związku z tym utrata prawa jazdy jest dobrym rozwiązaniem. Kierowca nie może powiedzieć, że się pomylił, nie dostrzegł znaku itd. To jest świadome przekroczenie przepisów. Jerzy Iwaszkiewicz, dziennikarz motoryzacyjny Ludzie zaczęli jeździć wolniej nie tylko dlatego, że wzrosły kwoty mandatów, bo to jeszcze dałoby się przeboleć. Najskuteczniej na psychikę kierowców działa perspektywa utraty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Bez rewolucji nie ma postępu – czas na V RP

Autorzy raportu „Reforma kulturowa. 2020-2030 -2040” słusznie zakładają, że dalszy rozwój Polski wymaga radykalnych zmian w sferze kulturowej. Dotychczasowe paliwo, które w minionych dwóch dekadach nakręcało zmiany w sferze społeczno-ekonomicznej, powoli się kończy. Głównym elementem tego paliwa była ogromna wola Polaków, aby „żyć tak jak na Zachodzie”. To powodowało gotowość do wielu wyrzeczeń, zaciskanie zębów, zapracowywanie się za kiepskie płace, poświęcanie własnego rozwoju w imię kariery, pracę na czarno w krajach bogatej Europy, zrywanie więzi z ludźmi w imię rywalizacji, rezygnację z uczestnictwa w życiu zbiorowym z powodu udziału w wyścigu o prywatny sukces. Tak dalej jednak się nie da. Niskie płace pracowników już nie gwarantują konkurencyjności polskiej gospodarki. Wysokie mury rozdzielających ludzi podziałów klasowych i społecznych nie świadczą o sukcesie kraju, lecz są powodem do wstydu. A budowanie fałszywych wspólnot na tradycji narodowej czy religijnej nie jest rozwiązaniem problemu próżni społecznej, lecz stanowi jego część. Baza (sfera produkcji, gospodarki i interesów) zawsze była połączona z nadbudową (sfera przekonań, kultury i wartości). Nie ma sensu kontynuowanie historycznych sporów na temat tego, co jest pierwotne, a co wtórne – wystarczy uznać, że następuje silne sprzężenie zwrotne między tym, co zawiera nadbudowa, a tym, jak wygląda baza. Autorzy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Kumulacja gniewu

PiS leżakowało wiele miesięcy i nie naraziło się wyborcom, a Platforma zderzyła się z atakiem różnych środowisk, które poczuły się skrzywdzone dokonanymi przez nią reformami prof. Janusz Czapiński – psycholog społeczny, badacz jakości i warunków życia Polaków po transformacji ustrojowej, kierownik badania Diagnoza Społeczna. W czasie naszej poprzedniej rozmowy – w lipcu 2013 r. – przekonywał pan, że sytuacja polityczna w Polsce jest znacznie gorsza niż w 2005 r., i prognozował zwycięstwo PiS w tym roku. Tamten wywiad nosił tytuł „Widmo orbanizmu”. Rozumiem zatem, że to, co się dzieje obecnie, nie jest dla pana zaskoczeniem. – Wtedy po raz pierwszy stwierdziłem przewagę sondażową Prawa i Sprawiedliwości nad Platformą Obywatelską. Potem wyniki były już tylko coraz gorsze dla PO, choć podstawowy powód niezadowolenia Polaków z rządu w 2013 r. – spadek dochodów realnych związany z następstwami kryzysu – zniknął. Dziś dochody są wyższe, obywatele zyskali dzięki podwyżkom wynagrodzeń, deflacji i obniżce cen na surowce energetyczne. To wszystko musiało się przełożyć na wzrost materialnej jakości życia. A jednak pozostał w nich osad goryczy i niezadowolenia wzmocniony przez zaczernienie wizerunku PO – mam na myśli aferę taśmową. Dlatego, mimo poprawy sytuacji, wielu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Pasożyty – najczulszy barometr

Pycha kroczy przed upadkiem. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale w gruncie rzeczy mało kto praktykuje tę wiedzę na sobie. Widać, taka jest nasza natura. Mamy chyba genetyczną bardzo słabą odporność na gierki i umizgi interesownych pochlebców. I na pasożytów, którzy skutecznie lepią się do każdej władzy i ciągną z niej korzyści. Wielu z nich zaliczyło już wszystkie opcje polityczne. Od prawicy po lewicę i Kościół oczywiście też. Są najczulszym i lepszym od sondaży barometrem zachodzących zmian. Gdy w większej liczbie pojawiają się na spotkaniach jakiejś partii, jest to widomy znak, że niechybnie idzie ona w górę. Pracują na wielu frontach. Równocześnie obstawiają rządzących i opozycję. Wiele się zmienia w Polsce, ale ta narośl niezmiennie ma się dobrze. W polityce nie ma sentymentów. Tusk zostawił Ewie Kopacz marny bagaż. A na dodatek piwo po nim też musi wypić ona. Ale gdyby oceniać ją po czynach z okresu premierowania, ma więcej plusów niż wpadek. Pogoniła najbliższe zaplecze, bo było karygodnie bezmyślne. Odwołała, choć za późno, skompromitowanych miłośników ośmiorniczek i nieudolnych nominatów Tuska. Wysłała, z korzyścią nie tylko dla PO, byłego marszałka Sikorskiego na zieloną trawę. A przede wszystkim przeprowadziła przez parlament pakiet ustaw, które Platforma wyborcom przez lata tylko obiecywała i obiecywała. Okazało się, że w sytuacji podbramkowej można było

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.