29/2019

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
SZOŁKEJS

Magnetyzm Antosia

Jak dawniej kuciem kos przed żniwami, gromadzeniem zapasu sznurka do snopowiązałek i stosownych haseł w rodzaju „Każdy kłos na wagę złota”, tak dzisiaj, w połowie lipca, nasza ludność, w tym chłopi z Marszałkowskiej, zajmuje się głównie układaniem koalicji. Nie powiem, co z tego wychodzi, bo znowu redaktorka się skrzywi. Na razie tylko jednemu Antosiowi z Bielan udało się coś zawiązać, choć, prawdę mówiąc, kogut ten w ogóle nie umie „rozmawiać z Polakami”. Po informacji w gazecie ludzie zgłosili się ochotniczo, żeby obronić ptaka przed zarżnięciem, i tak ta koalicja powstała. Bielany to część kiedyś rozległej wsi Pólków, która zmieniła nazwę, kiedy przeszła na własność kamedułów, bo tak sobie zażyczyli nowi właściciele, zakonnicy noszący się na biało. Do Warszawy wieś przyłączono w roku 1916, Antoś naraził się zaś tutejszym mieszczanom, bo piał już o czwartej rano. Zamiast worka pszenicy i podziękowań za czujność od lokatorów blokowiska Antoś dostał od straży zakaz używania tego, co ma najpiękniejsze, bo ktoś na niego doniósł. Straż dzisiaj się wypiera, że żądała dekapitacji, ale wiadomo, że spuściła z tonu, dopiero kiedy koalicja pokazała muskuły, a Mazowsze przypomniało mieszkańcom Bielan, skąd ich ród. Co światlejsi uznali, że przyda im się jeszcze żywy kogut, bo nikt w zastępstwie nie zapieje na konieczną odmianę. Przeglądam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W najnowszym (29/2019) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek 15 lipca w kioskach 29 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Kiedy świat się zawali? Ladislau Dowbor z Papieskiego Uniwersytetu Katolickiego w São Paulo alarmuje, że mamy dwie katastrofy, niszczenie planety oraz potworną sytuację społeczną, a rządy nie mają narzędzi, by sobie z nimi poradzić. – Nie potrafią się dogadać i nie potrafią zmusić wielkich firm do współpracy. A one są naprawdę wielkie. W tej chwili cały międzynarodowy handel żywnością i surowcami jest w rękach 16 firm. Współczesny kapitalizm to już nie kapitalizm producenta, to kapitalizm spekulantów. Ludzie nie rozumieją, dlaczego ropa raptem kosztuje 70 dol. za baryłkę, za chwilę 100 dol., a potem znowu 70 dol. Tłumaczą sobie, że to Chiny więcej kupiły… Skąd! Zawsze jest ok. 98 mln baryłek dziennie. Ale im większe są wahania cen, tym więcej można na tym zarobić – mówi ekonomista. KRAJ Wyścig do apteki Od 1 kwietnia br. funkcjonuje Zintegrowany System Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi. Dlaczego więc, mając tak nowoczesne narzędzie, rząd nie zorientował się, że przybywa leków, których chorzy nie mogą kupić? A jeśli się zorientował, dlaczego działał nieskutecznie albo nie zrobił nic? Dlaczego to Naczelna Izba Aptekarska musiała pod koniec czerwca wysłać pismo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 29/2019

Trzeba się różnić Często się słyszy wezwania (życzenia), aby partie, które utworzyły Koalicję Europejską, wypracowały wspólny projekt strategii rozwojowej dla Polski. To nie jest ani dobra, ani możliwa droga i nic dziwnego, że takie głosy odbijają się od ściany. Zamiast o wspólnych wartościach chciałoby się raczej słyszeć o różnicach w ich pojmowaniu, tak aby każda partia mówiła swobodnie i otwarcie we własnym imieniu. Kosiniaka-Kamysza z Biedroniem się nie sklei. Wspólne jest natomiast dążenie do naprawienia państwa prawa i relacji z Unią Europejską, czyli określenie zasad, w jakich okolicznościach mają się ujawniać różnice właściwe społeczeństwu pluralistycznemu i unijnej wspólnocie. Zaczęło się ich psucie od pierwszego niewykonania postanowień Trybunału Konstytucyjnego, do czego nikt nie był uprawniony. Andrzej Lam Bodnar na prezydenta Mój kandydat na prezydenta to Adam Bodnar, bo zna i rozumie prawo. Na strażnika konstytucji nadaje się lepiej niż lekarz. A najchętniej widziałabym na tym stanowisku prof. Monikę Płatek, ale ona nie ma szans w naszym patriarchalnym społeczeństwie. Teresa Jakubowska Pisowcy jak pozytywki TVN zaprasza jako gości pisowców i każe nam słuchać ich opinii, a właściwie tego, co kazał im mówić prezes. Na każdym kroku mijają się z prawdą, są jak nakręcone

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Nie wiedzą, że mają HIV

Przybywa zakażonych kobiet Dziś wystarczy wziąć jedną tabletkę dziennie i jeśli dba się o zdrowie, z wirusem HIV można dożyć sędziwych lat. Poza tym chorzy, którzy biorą leki, nie zakażają już innych. Można więc prowadzić życie seksualne bez zabezpieczenia, rodzić dzieci. Jedna tabletka dziennie HIV to nabyty niedobór odporności (human immunodeficiency virus), do zarażenia którym dochodzi przez krew, kontakty seksualne lub z matki na dziecko. Choroba prowadzi do stałego zmniejszania się liczby krwinek białych oraz intensyfikacji namnażania się wirusa. Nowe leki bardzo to zmieniły, blokując wirusa i chroniąc układ odpornościowy. Jeżeli jednak nie bierze się leków, po kilkunastu latach może dojść do rozwoju zespołu nabytego niedoboru odporności, czyli AIDS (acquired immunodeficiency syndrome). W leczeniu HIV wiele się zmieniło od lat 60., gdy choroba została zidentyfikowana. Jeszcze na początku lat 80. chorzy szybko umierali. Dopiero w 1992 r. opracowano skuteczną kurację, ale jej stosowanie powodowało objawy uboczne. Początkowo trzeba było brać 22 tabletki dziennie, potem ich liczba spadała. – Dziś bierze się jedną tabletkę dziennie, nie mają one też istotnych działań niepożądanych. Pacjenci żyją tyle co inni, a nawet dłużej, bo są regularnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wyścig do apteki

Dzięki ministrowi zdrowia młodzi ludzie poznali, czym są społeczne listy kolejkowe Iwona wyszła z domu bez śniadania. 11 lipca jak co dzień miała połknąć tabletkę Euthyroxu, bo jest chora na niedoczynność tarczycy, ale dzień wcześniej jej się skończył. A skoro lek trzeba brać na czczo, rano nic nie zjadła. Poprzedniego dnia dostała od lekarza receptę na dwa opakowania. Weszła do apteki i usłyszała, że leku nie ma. I że w hurtowniach też brakuje. Ze zdziwieniem stwierdziła, że również w innych pobliskich białostockich aptekach lek jest niedostępny. Zadzwoniła do Basi, chorej na to samo. – Hello, Iwona, w jakim świecie ty żyjesz?! – zbeształa ją Basia. – Nie słyszałaś, że są problemy z Euthyroxem? Wstyd się przyznać, ale nie słyszała. Stąd ten poranny rajd. W jednej aptece nie ma, w drugiej nie ma… W kolejnej dowiedziała się, że pacjenci stworzyli społeczną listę kolejkową, więc może się dopisać. Ale kiedy lek będzie, jeszcze nie wiadomo. W następnej aptece okazało się, że właśnie dostali dwa takie opakowania, jakich potrzebowała, a listy społecznej tu nie ma. Kupiła. I była tak szczęśliwa, jak dawno jej się nie zdarzyło. Gdy wyszła z apteki, zaczepiła ją reporterka jakiejś stacji telewizyjnej. I ona, która nigdy nie mówi do kamery, odczuła potrzebę, żeby podzielić się z widzami swoim szczęściem.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Nerwowi działacze SDP

Kogo reprezentuje Rada Etyki Mediów? Duże kłopoty z odpowiedzią na to proste pytanie mają: Krzysztof Skowroński, prezes SDP, oraz Jolanta Hajdasz i Witold Gadowski, wiceprezesi tej organizacji. No bo jakże to? Piszą, że rada nie reprezentuje środowiska dziennikarskiego. Czyli że Krystyna Mokrosińska, honorowa przewodnicząca SDP, to nie ich środowisko? A Ryszard Bańkowicz, Helena Kowalik i Krzysztof Bobiński to nie są wybitni dziennikarze? Bojkotowanie takich tuzów nie ma sensu. A na skołatane nerwy proponujemy działaczom SDP positivum.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Spis treści

Spis treści nr 29/2019

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Wisła to mój Jukon

Nie rzuciłem się do rzeki od razu. Z trenerami pływania przez cztery lata uczyłem się porządnego kraula Leszek Naziemiec – pionier zimowego pływania w Polsce. Współzałożyciel klubu Silesia Winter Swimming, mistrz Czech w pływaniu zimowym. W sztafecie przepłynął Bałtyk i kanał La Manche, w listopadzie 2018 r. pokonał dystans 1 km w wodach Antarktydy o temperaturze minus 1,5 st. C. Popularyzator pływania na otwartych akwenach. Wraz z Łukaszem Tkaczem postanowił przepłynąć etapami całą Wisłę, realizując autorski projekt Odyseja Wiślana. Ma pan na koncie sukcesy w najzimniejszych wodach świata. Skąd pomysł, by przepłynąć Wisłę? – Od pewnego czasu chciałem zimą przepłynąć jakąś dużą rzekę. Wymyśliłem, że będzie to Jukon na Alasce. Płynie przez cały półwysep, są na niej bardzo dzikie odcinki. Woda zawsze jest tam zimna, a ja najlepiej się czuję właśnie w takiej. Dlatego pomyślałem, że trzeba od czegoś zacząć, by się przygotować do tego wyzwania. Dlaczego chciał pan, by była to rzeka? – Były już morza, jeziora, zatoki – chciałem mieć i rzekę, zwłaszcza że pływałem w rzekach wcześniej, w Czechach, jako zawodnik klubu z Pragi. Na początku sądziłem, że u nas w Polsce tego się nie robi, bo musi być w tych rzekach bardzo brudno. Ale potem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Druga pocztówka z wakacji

Nadal na Kaszubach. W brzydkim, małym Choczewie widzę ogłoszenie: „Wielki bieg pamięci. Tropem wyklętych Maks i Aldona”. Obłęd z „wyklętymi” trwa. Wszystko proste, wszyscy byli święci, żadnych komplikacji. Stara Kaszubka mówiła mi kiedyś: „Bardziej się ich baliśmy niż Niemców”. Nie było tak zawsze, ale tak bywało. A gdzie Armia Krajowa? Już jej prawie nie ma. PiS nie buduje mitów, ośmiesza i zatruwa pamięć o tych, którzy byli naprawdę heroiczni. Jakiś polityk tej partii w związku z konfliktem o Westerplatte mówi: „Przywracamy tylko porządek w pamięci historycznej”. Takie wielkie porządki już się zdarzały w XX w. w Europie. We Władysławowie szpetny pomnik, kropka w kropkę jak pomniki gen. Świerczewskiego. Patrzę, to nowy pomnik – generała, ale Hallera. Miał zasługi dla niepodległości Polski, ale też wkład w zamordowanie prezydenta Narutowicza. Nakręcał propagandę, że Narutowicz został wybrany głosami Żydów. Chorobliwy antysemita. To obsrywanie przez PiS Polski pomnikami jest estetycznym i moralnym dramatem, przecież trudno je będzie w przyszłości usuwać, pomniki zapuszczają korzenie. • Zmarła mama Rafała Trzaskowskiego, Teresa. Prawicowe gadzinówki już szczekają, że była agentką. Jego ojcem był od dawna nieżyjący świetny jazzman – Andrzej. Pamiętam, to było jak wczoraj, gdy mama

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Kto ty jesteś? Polak mały

Gdy przed kilkoma miesiącami w „Gazecie Wyborczej” przeczytałem fragment książki Grzegorza Gaudena „Lwów – kres iluzji”, czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę. Jak to? Wydawało mi się, że o obronie Lwowa wiem wszystko, co wiedzieć można. Czytałem wiele, ale miałem też rodzinne relacje. Stryj, Stanisław Widacki, w randze kapitana dowodził nawet odcinkiem obrony (Dom Techników, szkoła Sienkiewicza, odcinek IV Snopków). Jego kuzyn, ppor. Mieczysław Widacki, dowodził w obronie Lwowa plutonem. Dwaj inni moi wujowie – wówczas kilkunastoletni chłopcy – walczyli w obronie Lwowa jako prości żołnierze. Temat tej obrony był w rodzinie żywy. Jednak ani z dotychczasowej lektury, ani z rodzinnych wspomnień nie dowiedziałem się, że bohaterskie Orlęta po zwycięskiej obronie Lwowa dokonały pogromu Żydów. Pogromu, w którym pomordowano bestialsko ludzi, obrabowano sklepy, spalono domy, a nawet synagogę. Kolejny mit prysnął. Dlaczego nikt z moich bliskich, opowiadając mi o bohaterskich Orlętach, nawet o tym nie wspomniał? Nie wiedzieli? Nie mogli nie wiedzieć. Uważali to za coś tak normalnego i oczywistego, że nawet niegodnego wzmianki? Chyba jednak nie. Chyba wiedzieli, że było to coś, czego trzeba się wstydzić, dlatego skutecznie wypierali to z pamięci i dyskretnie przemilczali w opowieściach. Teraz wiem, choć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.