20/2020
Czechy i Słowacja wychodzą z pandemii
Łyk zimnego piwa w ogródku i wakacyjne plany. Tak Czesi i Słowacy odmrażają swoje gospodarki. A intelektualiści apelują o otwarcie granicy Decyzją sejmu stan wyjątkowy w Czechach przedłużono do 17 maja. Minister zdrowia wnioskował, by trwał on do 25 maja. Zaplanowano, że to dzień znoszenia ostatnich ograniczeń w czeskiej gospodarce, która po tym terminie ma wrócić do normalności. Jednak luzowanie obostrzeń Czesi poczują już wcześniej. Wszystko wskazuje na to, że teatry i kina zostaną otwarte 11 maja, czyli dwa tygodnie wcześniej, niż planowano. Warunek? Ograniczenie wstępu do 100 osób. Podobnie w przypadku przyjęć weselnych. To również data otwarcia muzeów, galerii oraz terenów zamków i skansenów na otwartej przestrzeni. Dopuszczalne będą także treningi sportowe, w których udział weźmie maksymalnie 100 osób. Minister kultury Lubomír Zaorálek zastrzegł jednak, że z pewnością latem nie odbędą się żadne duże festiwale. Odwołany został m.in. kultowy już muzyczny festiwal Colours of Ostrava. Wciąż jeszcze obowiązują ograniczenia dotyczące nabożeństw. Wyjątkowo rząd zezwolił na odprawienie 5 maja mszy w praskiej katedrze św. Wita z okazji 75. rocznicy powstania praskiego, w której udział wzięło 60 osób. Na 11 maja zaplanowano też otwarcie salonów fryzjerskich i kosmetycznych, salonów masażu i solariów. Dotychczas
Dlaczego za rządów PiS nadal niewielu Polaków wiesza flagi państwowe?
Dlaczego za rządów PiS nadal niewielu Polaków wiesza flagi państwowe? Dr hab. Adam Leszczyński, historyk, Uniwersytet SWPS Nie wszystko musi mieć coś wspólnego z PiS. Myślę, że akurat to nie ma. W Polsce flaga jest traktowana jako symbol państwa, używany przez władzę, a nie obywateli, zupełnie inaczej niż w USA. Można tu się doszukiwać różnicy w modelu patriotyzmu – odświętnego i wojennego w Polsce, a bardziej codziennego i cywilnego na Zachodzie, albo po prostu innego faktycznego odczuwania dumy z własnego kraju. PiS próbowało to zmienić, nakłaniając Polaków do częstszego (i bardziej prywatnego) używania flagi, na razie jednak mu się to nie udało. Po prostu my, Polacy, używamy flagi w innych kontekstach niż Amerykanie – możemy wywiesić ją na dachu w czasie powstania, ale jesteśmy za leniwi, żeby w czasie pokoju zatknąć ją na balkonie. Dr Paweł Sękowski, historyk, UJ, Stowarzyszenie Kuźnica Wydaje mi się, że są dwie główne przyczyny. Pierwszą jest tradycyjny brak aktywności obywatelskiej znacznej części społeczeństwa, który wyraża się również w tak drobnych jej przejawach jak wywieszanie flagi. Drugi powód to poczucie wielu Polaków, że symbole narodowe są zawłaszczane przez prawicę, czego przykładem jest występowanie jej polityków w studiach telewizyjnych z biało-czerwoną flagą wpiętą w klapę marynarki. U niejednej osoby wywołuje to odruch
Paryż na beczce prochu
Rośnie napięcie na biednych przedmieściach. Najmniejsza iskra może wywołać masowy bunt 18 kwietnia, miejscowość Villeneuve-la-Garenne, północne przedmieścia Paryża. 30-letni motocyklista zostaje ciężko ranny w wyniku kolizji z radiowozem. Źródła policyjne przekonują, że jechał ze zbyt dużą prędkością. Świadkowie utrzymują jednak, że policjanci celowo otworzyli drzwi auta, by motocyklista uderzył w nie z całym impetem. Policja stanowczo zaprzecza. Na próżno. Wideo z miejsca wypadku szybko obiega całą Francję i przyczynia się do wybuchu zamieszek na paryskich przedmieściach w departamentach Sekwana-Saint-Denis i Hauts-de-Seine. Podczas kilkudniowych protestów uczestnicy domagają się sprawiedliwości dla poszkodowanego, choć on sam apeluje na Twitterze, aby ludzie wrócili do domów i zaprzestali przemocy. Od tego czasu niepokoje społeczne rozprzestrzeniły się także na inne części kraju. Do zamieszek i starć z policją doszło m.in. w Tuluzie, Lyonie czy Strasburgu. 3 maja w Noisy-le-Grand na przedmieściach Paryża kilkanaście osób wdało się w bójkę z policjantami, którzy patrolowali ulice i sprawdzali, czy mieszkańcy stosują się do reguł kwarantanny. Pięciu policjantów zostało rannych, funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Dwóch mężczyzn aresztowano. Nagranie obiegło media społecznościowe. W ostatnich dniach również należąca do Francji wyspa Majotta stała się areną ostrych starć służb z mieszkańcami, którzy nie chcą się
Dworczyk, panisko ogłoszeniowe
Skąpy to on nie jest. Nie ma takiej kasy, której by nie skierował lekką ręką szefa kancelarii premiera do wyznawców swojego rządu. Po czym poznać Michała Dworczyka? Po kamiennej twarzy i pokerowej minie, z jaką opowiada o rzekomych sukcesach ponad stu ministrów i wiceministrów rządu Morawieckiego. Do czytelników propisowskich mediów Dworczyk zwraca się „Kochani Rodacy”. Piszemy o tym, bo nigdy nie mieliśmy rządowych ogłoszeń i nasi czytelnicy mogą nie znać dobrze opłacanej polityki miłości uprawianej przez rząd PiS. Kochani Czytelnicy, jesteście ekstra! A Dworczyka jeszcze rozliczymy.
Psy zasługują na więcej
Wszystkie psy pragną czułej więzi emocjonalnej. To niewielkie wymagania i mamy obowiązek je spełnić Wszyscy wiedzą, że szczenięciu można wpoić dystans, a nawet agresję wobec ludzi – utrwalając ten model reakcji w procesie wychowawczym. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że szczenięta mogą nauczyć się kochać kogoś innego niż człowiek. Szkoda, bo świadomość tego faktu ma ogromny wpływ na zrozumienie, w jaki sposób pies dorasta do okazywania miłości ludziom. Owszem, psy nas kochają, ale w tej miłości wcale nie chodzi o nas. Jej sedno tkwi w psiej naturze. Twój pies cię kocha, ale na dobrą sprawę mógłby kochać kogokolwiek – i to niekoniecznie człowieka. Koniec i kropka. Gdyby twój pies został wychowany przez zebry albo mrówniki, darzyłby je równie gorącym uczuciem, jak ciebie. Psia umiejętność kochania ludzi sprowadza się po prostu do umiejętności kochania – nie skupia się konkretnie na człowieku. Jeśli cię to zaskakuje, to wyłącznie dlatego, że sam jesteś człowiekiem i przeważnie widzisz psy wchodzące w interakcje z innymi ludźmi. Popełniasz wybaczalny błąd. Może przesadą byłoby twierdzić, że pies wychowany przez mrówniki nauczyłby się je kochać – nie sądzę, żeby kiedykolwiek doszło do takiej sytuacji – niemniej gdybyś wychował się w stadzie kóz pilnowanych przez psy
Nawet ryby mają potrzebę kontroli
Koronawirus mówi: ucz się. Sprawdzać będzie nas za pół roku. To, przez co przechodzimy, to wciąż lekcja Dr Ewa Jarczewska-Gerc – psycholog społeczny i trener biznesu, dyrektor ds. badań SWPS Innowacje Co z nami robi pandemia? – Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sobie uświadomić, w jakiej psychologicznie sytuacji się znajdujemy. A jest to kryzys. Moment, kiedy tracimy grunt pod nogami, choć jeszcze chwilę wcześniej wiedliśmy przecież dość ustabilizowane życie. Mieliśmy plany związane z wakacjami, ze studiami, z rodziną. Innymi słowy, mieliśmy poczucie kontroli… – …które jest fundamentem zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Tak, mieliśmy poczucie, że możemy wpływać na to, co się dzieje w naszym życiu. Przy czym to poczucie jest fundamentalne nie tylko u ludzi, ale i u zwierząt. Bo nawet ryby mają potrzebę kontroli. Jak to? – Pierwsze badania nad wyuczoną bezradnością prowadzono właśnie na nich. To były bardzo nieetyczne eksperymenty, bo rażono je prądem. Obserwowano, że na początku starały się walczyć i uciekać, a dopiero z czasem popadały w bezradność, tak że nawet wtedy, kiedy mogły unikać rażenia prądem, nic nie robiły. Dowodów na to, że w świecie zwierzęcym ta potrzeba wpływu jest bardzo silna, mamy zresztą więcej. Oczywiście zwierzęta mogą sobie z tego nie zdawać
Krajobraz po epidemii
Jaka będzie Polska po epidemii? Nikt nie wie, choć wszyscy na ogół są zgodni, że inna. Zacznijmy od epidemii. Pierwszy przypadek koronawirusa odnotowano w Polsce 4 marca, minęły więc od tego czasu pełne dwa miesiące. Ile osób zmarło? Wedle danych z chwili, kiedy to pisałem, 716. Czyli dziennie umierało mniej więcej 12 osób. Ile osób dziennie umiera w Polsce w ostatnich latach? Średnio ok. 1,2 tys. Wygląda na to, że zgony z powodu koronawirusa to ok. 1% wszystkich śmierci. Czy to dużo? Nie wiem. Czy gdyby nie te wszystkie obostrzenia, zmarłoby więcej? Zapewne tak. Ile razy czy o ile więcej? Nie wiem, nikt tego nie wie dokładnie. Epidemiolodzy mogą to co najwyżej szacować, a my możemy im wierzyć albo nie. Czy wszystkie obostrzenia i ograniczenia były konieczne? Zapewne nie. Gdyby np. w Tatrach otwarte były dla turystów nie trzy doliny, ale wszystkie, zapewne mniejsze byłoby zagęszczenie spacerujących i tym samym niebezpieczeństwo zarażenia. Czy zamiast pakować wszystkich, którzy przyjechali z zagranicy lub mieli kontakt z osobą zarażoną, na dwutygodniową kwarantannę, można by było sprawdzić ich testem i jeśli nie byliby zarażeni, zwalniać z niej? Teoretycznie tak. Nie wiem, dlaczego w ten sposób nie postępowano. Być może jednak nie można było, tylko ja nie znam powodów. Nie wiem też, dlaczego jazda
Gryglas. Marionetka z chochlą
Wiedza licha jak mazowieckie piaski, ale tupet, że ho, ho. To Zbigniew Gryglas, polityczny wędrowniczek. Od Petru do Gowina. Nieudacznik, który przylepił się do polityki. Bo jak inaczej mógłby łowić wielką chochlą? Posadę wiceministra aktywów państwowych dostał od Gowina, ale szybko dał się złowić wysłannikom Kaczyńskiego. Wbrew swojemu liderowi bronił wyborów majowych jak ministerialnej chochli. Gdyby był konkurs na głupka roku, Gryglas byłby oczywistym faworytem. Na nowego Dyzmę też pasuje jak ulał. Apelujemy do Gowina, by zostawił mu tę chochlę. Na pamiątkę. I myk, do Jelonek!