Wywalony język ciała

TELEDELIRKA  Mam chwilami wrażenie, że cokolwiek głupiego da się pomyśleć, to może się zdarzyć, bowiem głupota nie ma żadnych granic. Mądrość, owszem, jest ściśle ograniczona. Jej przeciwieństwo zaś przeciwnie. Oto w satyrycznym dodatku „Gazeta na plażę” pewien redaktor zamieścił prosty żart. Najpierw sfotografował się komputerowo rozdęty na jakieś 180 kilo, a potem wychudzony komputerowo do circa 45 kilogramów, rzekomo za pomocą „listewki cud”. Ćwiczenia z listewką miały spowodować, że redaktor chudł 40 kilo dziennie. Podał numer telefonu, jak mu się wydawało, wzięty z Księżyca i cenę listewki – 999 złotych. Okazało się, że numer telefonu był przypadkowo numerem apteki. I co powiecie moi czytelnicy? Telefon urywał się! Apteka nie w ciemię bita – oferowała różne środki na odchudzanie, ale dzwoniący pożądali wyłącznie „listewki cud”. Granica głupoty ludzkiej przesuwa się jak horyzont, idziesz, myślisz, że dalej już nie można się posunąć, ale pojawia się nowy rekord. Na ostatniej, najbardziej anorektycznej fotografii wydłużona ponad miarę sylwetka redaktora przypomina bin Ladena. Pociągłej, smagłej twarzy brakuje tylko charakterystycznej brody. Gdyby ją przyprawić, odchudzony redaktor byłby wypisz wymaluj jak na ostatniej taśmie, która przeleżała się podobno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 01/2002, 2002

Kategorie: Felietony