Z więzienia do kalifatu

Z więzienia do kalifatu

Bez amerykańskiego więzienia w Iraku nie byłoby dziś Państwa Islamskiego O ile zamach z 11 września 2001 r. przysporzył Al-Kaidzie wielu sympatyków wśród muzułmanów na całym świecie, o tyle jej najgroźniejsza mutacja – Państwo Islamskie – wzbudza głównie odrazę. Jednak wciąż znajdują się chętni – zarówno na Bliskim i Środkowym Wschodzie, jak i w Europie – do zasilenia szeregów armii bojowników dżihadu, która narodziła się w irackim więzieniu Camp Bucca. Wojna z dżihadyzmem Organizacja założona przez samozwańczego kalifa Abu Bakra al-Bagdadiego przekracza wszelkie granice brutalności, fundując światu makabryczny spektakl. Akty ścinania głów, palenia żywcem oraz grupowego topienia są profesjonalnie rejestrowane, a filmy umieszczane w internecie. O skuteczności propagandy strachu świadczy fakt, że już kilka milionów osób – głównie chrześcijan, jazydów i alawitów, ale też szyitów oraz tych sunnitów, którym z dżihadystami nie po drodze – uciekło z terenów opanowanych przez Państwo Islamskie. Dzięki sprawnej organizacji i pokaźnym zasobom finansowym, które sprawiają, że siły zbrojne Państwa Islamskiego przypominają regularne wojsko, dżihadyści zdobyli i utrzymali część Syrii oraz Iraku. Pieniądze pochodzą z różnych źródeł, m.in. ze sprzedaży ropy naftowej i antyków, z podatków i haraczy oraz prywatnych dotacji. Tymczasem w innych krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej funkcjonują „filie” Państwa Islamskiego, czyli mniejsze i większe ekstremistyczne grupy, których liderzy deklarują przynależność do ISIS. Komórki tego typu działają w Algierii, Libii, Tunezji czy w Egipcie. Szczególnie niebezpieczni są dżihadyści tunezyjscy, o czym świadczą dwa zamachy na turystów w tym roku – 18 marca w Tunisie (na muzeum Bardo) oraz 26 czerwca w Susie. Celem ataków było osłabienie tunezyjskiej gospodarki i zahamowanie procesu demokratyzacji. Zachód z opóźnieniem zareagował na pojawienie się Państwa Islamskiego, nieadekwatnie do zagrożenia związanego z rozwojem nowej wersji dżihadyzmu, czyli najagresywniejszej odmiany politycznego islamu. Jest ona odległa od umiarkowanego islamizmu reprezentowanego przez egipskich Braci Muzułmanów, tunezyjską Partię Odrodzenia czy turecką Partię Sprawiedliwości i Rozwoju. Zbrojną koalicję przeciw Państwu Islamskiemu, którą kierują Stany Zjednoczone, zawiązano w połowie 2014 r. Szacuje się, że od tego czasu dżihadyści zabili ponad 6 tys. cywilów, podczas gdy wojska koalicji, operujące głównie z powietrza, ok. 200. Ponadto w nalotach miało zginąć nawet 20 tys. bojowników, z czego ok. 7 tys. wskutek zmasowanych działań sił jordańskich, do których doszło na początku lutego br. Amman zareagował w ten sposób na bestialskie zamordowanie 3 stycznia 2015 r. jordańskiego pilota, 27-letniego Muatha al-Kasasbeha, którego zamknięto w metalowej klatce i podpalono. Zdarzenie to sfilmowano, a film umieszczono w sieci. Pojawiły się nawet plotki, że sam król Abdullah II zasiadł za sterami samolotu bojowego, aby wziąć udział w bombardowaniu pozycji dżihadystów w Iraku, jednak wkrótce je zdementowano. Państwa upadłe Państwo Islamskie nie powstało w geopolitycznej próżni. Narodziło się i rozwinęło na terenach dwóch upadłych państw – Iraku oraz Syrii. Przez długie lata oba kraje były rządzone przez brutalne dyktatury. O ile iracka upadła w 2003 r. wskutek amerykańskiej inwazji, po czym zastąpiono ją miękkim autorytaryzmem szyity Nuriego al-Malikiego (który zasłynął m.in. marginalizowaniem swoich sunnickich przeciwników), o tyle syryjska miała się całkiem dobrze aż do pierwszych miesięcy 2011 r. Charakterystyczne dla obu państw są niejednolite społeczeństwa. W każdym istnieje prężna mniejszość kurdyjska, której rola w zwalczaniu dżihadystów jest nie do przecenienia. Kurdom, choć są sunnitami, daleko do fundamentalistycznej wersji islamu. W Syrii mamy ponadto do czynienia z podziałem na rządzących, aczkolwiek nielicznych, alawitów (bliskich szyitom) oraz podporządkowanych im sunnitów. Tych ostatnich wspierają arabskie kraje Zatoki Perskiej; alawitów – szyicki Iran. W Iraku odwrotnie – tam większość stanowią szyici (wspierani przez Teheran), jakkolwiek w epoce Husajna państwem rządziły uprzywilejowane klany sunnickie. Iracki dyktator wywodził się z klanu Tikriti, którego członkowie byli nietykalni. Podziały religijne w Syrii oraz w Iraku nakładają się na geopolityczną rywalizację między szyickim Iranem a arabskimi krajami Zatoki Perskiej, reprezentowanymi przez sunnicką Arabię Saudyjską – jednego z najważniejszych sojuszników Stanów Zjednoczonych w regionie. Rywalizacja ta nasiliła się w ostatnich miesiącach, kiedy się okazało, że Barack Obama dąży do poprawy relacji z Iranem, co może być postrzegane jako

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 35/2015

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa