Za drodzy, by żyć?

Brak rehabilitacji dla pogrążonych w śpiączce i wybudzonych to przyzwolenie na eutanazję 10 marca 2011 r. 55-letni Piotr zawiózł tirem drukarki do Szwajcarii. Choć od kilku dni czuł się kiepsko, pomógł w rozładunku. W pewnej chwili powiedział: – O rany, jak mnie boli głowa, żeby to tylko nie był wylew. I zemdlał. To był wylew. W szpitalu, po usunięciu rozległego krwiaka śródczaszkowego, już nie odzyskał przytomności. Wkrótce odtransportowano go do szpitala w Gliwicach. W jego karcie lekarz wpisał: stan apaliczny. I bezradnie rozłożył ręce. Półtora roku temu pan Piotr – niemal nieruchomy, niereagujący – przyjechał do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Fundacji Światło w Toruniu, obecnie jedynego miejsca w kraju specjalizującego się w opiece nad dorosłymi ludźmi, którzy nie odzyskują przytomności. Lekarze fachowo nazywają ten stan apalicznym. Zwykli ludzie – śpiączką. Czasem ktoś przypomni dawne określenie: żywa śmierć. Ilu jest takich ludzi w Polsce? – Szacuje się, że rocznie tylko po wypadkach komunikacyjnych przybywa nam ponad 40 tys. poszkodowanych. Z czego około jednej piątej to są stany apaliczne – powołuje się na statystyki dyrektor i założycielka toruńskiego Światła Janina Mirończuk. Inne statystyki mówią, że w dłuższą śpiączkę zapada rocznie 4 tys. ofiar wypadków. Szefowa Światła dzieli swoich 40 apalicznych pacjentów na pozostających w stanie wegetatywnym – bez cienia kontaktu (zaledwie dwóch) i resztę w stanie mniejszej lub większej świadomości. I o tę ocenę stanu świadomości toczy się od wielu lat walka. Lekarze widzący w pacjentach apalicznych jedynie ludzi rośliny odmawiają im świadomości. I namawiają ich najbliższych, żeby podpisali zgodę na jak najszybsze pobranie organów. Nie może odpowiedzieć W Toruniu zaś od 12 lat, czyli od utworzenia oddziału dla pacjentów apalicznych, świętą zasadą jest założenie, że pogrążony w śpiączce słyszy, czuje, widzi, tylko nie może odpowiedzieć. – Gdy przyjeżdża, witamy go po imieniu, przedstawiamy się, objaśniamy, dlaczego tu jest. Każdego dnia pozdrawiamy, tłumaczymy, co chcemy zrobić oraz dlaczego. I jak najwięcej dotykamy, chwytamy za ręce, przytulamy, rozmawiamy. Do tego karmimy odżywkami ciało (1,5-2 tys. kcal dziennie), masujemy, ćwiczymy, żeby nie powstały odleżyny, a mięśnie nie zanikły. Poza tym codziennie, wszelkimi siłami walczymy z przykurczami deformującymi ciało. Robimy wszystko, żeby każdy z nich, jeśli się wybudzi, był jak najsprawniejszy fizycznie, żeby mógł dalej normalnie żyć – tłumaczy dyrektor Mirończuk. I gdy po chwili zostaje wywołana z gabinetu, zatrzymuje się na progu sali, skąd od wielu minut słychać jakieś głośne pochrząkiwania. – A co taki niezadowolony jest pan dziś, panie Wiesiu? – pyta. – Nie, to tylko kaszel – odpowiada pielęgniarka, która właśnie myje innego pacjenta na sąsiednim łóżku. – A, kaszel – uspokojona szefowa wycofuje się i biegnie dalej korytarzem. Jest wyjątkowo pusto. Główny lekarz ośrodka zarządził dwutygodniowy zakaz odwiedzania chorych, żeby jesienne infekcje dziesiątkujące w tym roku torunian nie rozszalały się również w Świetle. Kilka sal dalej pan Piotr (ten, który zawiózł drukarki do Szwajcarii) leży prawie bez ruchu. Ciemnowłosy, blady. Patrzy gdzieś przed siebie niewidzącym spojrzeniem. W szyi rurka tracheotomijna. Na piersiach duże płaty ligniny, na które sączy się śluz z nosa. Oddycha ciężko i nie reaguje, gdy Julita Zawadzka, oligofrenopedagog, pochyla się nad nim i wesoło zagaduje: – No i co, panie Piotrze, jak się dziś czujemy? Nie bardzo? – przykłada mu rękę do czoła. – Oj, ciepłe. Też pan nam się trochę zainfekował – ocenia i jeszcze raz próbuje dotrzeć do pana Piotra oddzielonego od nas niewidzialną ścianą. Mówi, mówi, mówi… Nagle pan Piotr przestaje patrzeć w przestrzeń i wyraźnie skupia spojrzenie na mówiącej. Na co zareagował? Może na słowo Irena – imię żony? Jedna sekunda, druga, trzecia, czwarta… Kontakt wzrokowy się urywa. I pan Piotr znów patrzy w dal… Cyberoko A jednak Julita Zawadzka i jej szefowa nie mają najmniejszych wątpliwości, że choć pan Piotr nie może wykonać żadnego ruchu, jest w stanie pełnej świadomości. Ich przeczucie potwierdziło cyberoko stworzone dwa lata temu przez prof. Andrzeja Czyżewskiego z Politechniki Gdańskiej – urządzenie pozwalające komputerowi odczytywać, na jaki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 46/2013

Kategorie: Zdrowie