Zaczeła sie obława

Zaczeła sie obława

Liderzy PiS chcą spacyfikować prawników, bo ci przeszkadzają im w zdobyciu władzy absolutnej Ekipa braci Kaczyńskich szykuje demontaż państwa prawa i atakuje instytucje służące praworządności, rzuca ostre słowa, insynuacje i groźby. Rząd, lekceważąc konstytucję, pracuje nad przepisami mającymi całkowicie uzależnić wymiar sprawiedliwości od nacisków i zleceń liderów PiS. Głównym realizatorem tej polityki jest minister sprawiedliwości. Pomawia sędziów o korupcję, nie przedstawiając dowodów, grozi postępowaniami dyscyplinarnymi, jeśli wyroki nie będą „zgodne ze zdrowym rozsądkiem” (o zdrowym rozsądku decyduje minister), ośmiesza publicznie orzeczenia sądów. Członków Komisji Kodyfikacyjnej, która krytycznie oceniła pomysły drastycznego zaostrzania polityki karnej (a obecny kodeks karny z 1997 r. należy do surowszych w Europie) i ograniczenia niezależności sędziów, minister uznał za swych przeciwników i organizatorów „opozycji dużo bezwzględniejszej niż ta ze strony partii politycznych”. Dziwił się, jak mogą doradzać komuś, z kim się nie zgadzają, a w końcu usunął przewodniczącego komisji i wszystkich jej członków, tłumacząc, że nie będzie współpracował z profesorami, którzy nie podzielają jego poglądów. Jasne, najlepiej, gdy doradzają ci, co popierają wszystkie pomysły szefa. O naukowcach prawnikach wypracowujących standardy demokracji w Polsce i o samych zasadach praworządności minister mówi – jak zauważa prof. Wiktor Osiatyński – z pogardą i lekceważeniem. „Towarzysze z PZPR, którzy za komuny słowem nie wspominali o łamaniu praworządności, ludzie niekompetentni, z którymi współpraca prowadzi do intelektualnej pustki, profesorowie prowadzący bardzo przykrą kampanię przeciw szefowi resortu i tworzący przepisy pomagające rozwijać się mafii w Polsce” – to słowa ministra sprawiedliwości. Idą za tym insynuacje – na przykład, że prof. Andrzej Zoll obniżył kary za kierowanie związkami przestępczymi, dzięki czemu gangsterzy z „Pruszkowa” dostają maksymalnie po pięć lat więzienia, więc przyczynił się do wzrostu przestępczości w Polsce – i groźby wobec osób uznanych za wrogie: „Czy wiem coś, co obciążałoby byłego prezydenta? Odpowiem enigmatycznie: były prezydent sam najlepiej wie, czy ma się czego obawiać”. Czas pomówień Minister nie prowadzi oczywiście samodzielnej polityki, w atakach na praworządność wspierają go inni liderzy PiS, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, twierdzącym, że polscy prawnicy, którzy nie podzielają poglądów partii rządzącej, tworzą „front obrony przestępców”. Prof. Zollowi, byłemu już rzecznikowi praw obywatelskich, szef PiS zarzucił kompleks antypaństwowy, a Trybunał Konstytucyjny oskarżył o niszczenie życia publicznego i gospodarczego, o interpretowanie prawa w sposób godzący w państwo, o sympatie proeseldowskie dające się wyczuć w wyrokach TK. Gdy Krajowa Rada Sądownictwa, konstytucyjny organ broniący niezależności sądów, uznała, iż niezależność ta jest w niebezpieczeństwie, liderzy PiS stwierdzili, że to zemsta sędziów skierowana przeciw nim, ludziom walczącym o sprawiedliwość, i według pos. Michała Kamińskiego, „brutalna reakcja solidarności zawodowej” wyrażona przez KRS. Z kolei Przemysław Gosiewski – oczywiście bez dowodów – ogłosił, że Naczelna Rada Adwokacka i inne organy adwokatury były bierne wobec wielu przypadków naruszania prawa i korupcji. Pytany o dowody Gosiewski oświadczył, że ma ich szereg, wystarczy, jeśli zbierze materiały prasowe. Taki właśnie sposób argumentacji prezentuje czołowy polityk PiS, szef klubu poselskiego i prawnik… Biada zwyciężonym Ale za słowami idą czyny. Są już przykłady wykorzystywania przejętego przez PiS wymiaru sprawiedliwości do ataków na przeciwników politycznych. Gdy bracia Jacek i Witold Merkel, współpracownicy Donalda Tuska, postanowili wytoczyć proces posłowi PiS, Jackowi Kurskiemu (gołosłownie oskarżył ich o „gigantyczne afery prywatyzacyjne”), to na polecenie Prokuratury Krajowej zaczęto zbierać informacje, czy w ostatnich kilkunastu latach toczyły się postępowania ich dotyczące. Chodzi o to, by ułatwić Kurskiemu obronę. Wprawdzie spraw przeciw Merklom nie było, ale nie przeszkodziło to pos. Kurskiemu oświadczyć, że dziwi się, iż bracia Merklowie pozwali go do sądu, bo żeby to zrobić, powinni mieć czyste sumienie. PiS-owski prokurator krajowy Janusz Kaczmarek powiedział zaś, że pozyskiwanie informacji o postępowaniach prowadzonych przeciw określonym osobom to procedura wynikająca „z potrzeby dokonywania ustaleń w Ministerstwie Sprawiedliwości”. I trzeba trafu, że potrzeba dokonania ustaleń zaistniała akurat wtedy, gdy pos. Kurskiemu zagroził proces. To taki sam zbieg okoliczności jak w przypadku sędziego Pawła Misiaka, rzecznika dyscyplinarnego KRS. Jak raz właśnie wtedy, gdy liderzy PiS podjęli atak na KRS, z prokuratury białostockiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2006, 2006

Kategorie: Kraj