Zalewają nas fałszywki

Zalewają nas fałszywki

Prawa jazdy, dowody osobiste, wizy, karty płatnicze, kosmetyki, alkohol, kawa i… soki – to katalog najczęściej podrabianych rzeczy Hazard to niebezpieczne zajęcie. Kilka lat temu przekonał się o tym jeden z mieszkańców Warszawy, który w czasie karcianej rozgrywki przegrał luksusowy samochód i wart spory majątek dom. Przed bankructwem uratowała go dobra rada, szepnięta do ucha przez jednego z uczestników gry. Ten, który zwyciężył, miał posługiwać się znaczonymi kartami. – Zaczęło się oficjalne dochodzenie, a wspomniana talia trafiła do nas – opowiada ekspertka z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji. – I co się okazało? Na koszulkach kart odnaleźliśmy ukryte w ornamencie delikatne wydrążenia o długości 2-3 mm. O zróżnicowanym, w zależności od figury, kształcie. Zrobiono je tak, że nie sposób ich było dostrzec. Pod warunkiem, rzecz jasna, że nie wiedziało się, gdzie patrzeć… Kret w centrum rozliczeniowym Policjanci na co dzień zajmujący się problematyką fałszerstwa nie pozostawiają wątpliwości – każdy dokument, każdy przedmiot, który może przynieść jakąkolwiek korzyść, zostanie sfałszowany, podrobiony lub przerobiony. Przykład? Karty płatnicze – wiele osób natknęło się na nieuczciwego sprzedawcę, który zeskanował ich dane z paska magnetycznego na karcie. – Klient się rozgląda, a jego plastik znika na chwilę pod ladą, gdzie schowany jest specjalny czytnik – tłumaczy policjant zajmujący się tego rodzaju przestępstwami. – Jeden ruch i dane lądują w jego pamięci. Za każdy taki numer zleceniodawcy, najczęściej zorganizowane grupy przestępcze, płacą sklepikarzom od 20 do 70 zł. Co się dzieje później? Wykonanie plastiku imitującego kartę to dziś przedsięwzięcie banalnie proste. Naklejenie paska ze skopiowanymi danymi – również. Potem pozostaje tylko przyjemność robienia zakupów… Okradziony najczęściej orientuje się, gdy dostaje wyciąg. I owszem, ma prawo go reklamować, a banki, po 2-3 miesiącach, taką reklamację uwzględnią. Zaś nowa ustawa o pieniądzu elektronicznym zagwarantuje, że straty nie będą tak dotkliwe jak kiedyś (150 euro to maksymalna kwota, jaką można obciążyć w takich sytuacjach posiadacza karty – dop. red.). Ale kłopoty, nieprzyjemności – tego poszkodowanemu nikt nie zrekompensuje. To prawda, tym gorsza, że dane z kart niekoniecznie muszą zostać skradzione przez nieuczciwego sprzedawcę. Jej zawartość można też skopiować w Internecie, jeśli wcześniej właściciel dokonywał elektronicznych transakcji. Dane mogą również wypłynąć z centrum rozliczeniowego, tak jak niedawno miało to miejsce na Ukrainie. Pracujący na usługach mafii kret, skopiował i przekazał swoim mocodawcom informacje o 300 tys. klientów. Co było dalej? W wielu przypadkach znany już nam scenariusz – spreparowany plastik, naklejenie paska i na zakupy… Pisząc o sfałszowanych kartach, nie sposób nie wspomnieć o podrabianiu tradycyjnych pieniędzy. – Pomijając przypadki dzieci, drukujących na atramentówce banknoty 20-złotowe, to zupełnie „poważny interes” – mówi ekspert z CLK. – Już na samym początku wymagający wielu dość kosztownych zabiegów logistycznych. Poza przestępstwami politycznymi, nie znam przypadków nielegalnej produkcji papieru. Nawet największe grupy przestępcze, jak kolumbijskie kartele, fałszujące banknoty dolarowe, same go nie produkują. Papier się dobiera – w ogromnej światowej ofercie szukając takiego, który będzie najbliższy oryginalnemu. Potem przychodzi czas na dobrą maszynę poligraficzną, czyli wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy euro. I dopiero na tym etapie pojawia się kwestia imitacji zabezpieczeń. Fałszerz, i jego zleceniodawca, staje przed pytaniem, które z nich musi sfałszować, bo są sprawdzane bardzo często, a które chciałby sfałszować, aby nadać swojemu produktowi wygląd najwierniejszy oryginałowi. Pewnych rzeczy fałszerze nie są w stanie zrobić – na przykład znaku wodnego, bo nie produkują papieru. Lecz z innymi zabezpieczeniami radzą sobie całkiem nieźle. I tak, wyposażenie podróbki w znaki święcące w ultrafiolecie nie wymaga wielkich i kosztownych przedsięwzięć – wystarczy prosta maszyna sitodrukowa. A farby świecące bez przeszkód można dziś kupić w specjalnych sklepach internetowych. Nasi rozmówcy z CLK niechętnie wypowiadają się na temat skali „drukowania lewych” banknotów w Polsce. Z danych KGP wynika, że w 2004 r. odnotowano 180 przestępstw z art. 312 kk – „kto puszcza w obieg podrobiony albo przerobiony pieniądz…”. Zapach za 1/3 ceny A skoro mowa o wpuszczaniu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 36/2005

Kategorie: Kraj