Zapracowałem na Łazukę

Zapracowałem na Łazukę

Widzowie lubią, jak ktoś znany przyznaje się do słabości, wtedy staje się bliższy tak zwanym zwykłym śmiertelnikom – mówi Bohdan Łazuka w wywiadzie Karoliny Prewęckiej – Wspominał pan krótką charakterystykę swojej osoby autorstwa Hanki Bielickiej. Powiedziała, że jak pan nie pije, to jest pan nudny. Miała rację? – Picie rozluźnia, niedobrze, gdy za bardzo, co zrozumiałem jakiś czas temu. Nie piłem od razu, na studiach na pewno nie. Kochałem się wtedy w koleżance ze szkoły teatralnej, najpiękniejszej Zosi Marcinkowskiej, i ona na pewno na żadne wyskoki by mi nie pozwoliła. Pamiętam, pojechaliśmy z kolegami tuż po skończeniu studiów do Gdyni, z dyplomem przerobionym na sztukę objazdową. Przeróbka powstała pod auspicjami profesorów Rudzkiego, Bardiniego i Sempolińskiego, nosiła tytuł Bal na Gnojnej, tak jak przebój Grzesiuka, który śpiewałem. Występowaliśmy w kinie Bałtyk, gdzie… patrzę i własnym oczom nie wierzę, stoją za kulisami Zbyszek Cybulski i Bobek Kobiela. Cybulski był już wtedy Cybulskim, a Bobek tym Kobielą. Najpierw pomyślałem: „Niemożliwe, mam pijackie zwidy”. Zaraz sobie jednak uprzytomniłem, że przecież nie piję, tym bardziej że Zosia jest obok. Oni rzeczywiście tam byli. Potem bardzo mnie komplementowali. Cybulski powiedział, że liczą się tylko Holoubek i ja. Pewnie chciał być miły. Tak, wtedy jeszcze nie piłem. Alkohol w większej ilości pojawił się później. Razem z popularnością, życiem na estradzie, w rozjazdach. Wszyscy się ze mną chcieli napić. Odmowę uznawali za największą obrazę. Rozkręciłem się. Przez kilka dni z rzędu widywano mnie wyłącznie w knajpach. – Co pan stracił przez alkohol? – Wyobrażam sobie, co musiały przeżywać moje żony. Najbardziej te moje niesubordynacje uderzały właśnie w najbliższe osoby, także w przyjaciół, kolegów aktorów. Zawalałem wspólne działania. Spóźniałem się. Irena Kwiatkowska kiedyś o mało nie pozbawiła mnie palców, jak ze złością trzasnęła drzwiami, które przytrzymywałem. Przyszedłem wtedy pod wpływem na nagranie do radia. Jurek Dobrowolski, sam pijący, też miał do mnie pretensje za spóźnienia na próby do radia. On się nigdy nie spóźniał. Nie przychodził pijany na próby. Staszek Cejrowski – ojciec słynnego Wojtka, podróżnika, którego programy bardzo lubię – znany organizator życia kulturalnego, współtwórca Jazz Jamboree, załatwił mi kiedyś u dyrektora Grand Hotelu występy w tym obiekcie. W kawiarni zbudowano scenę. W planach były dwa, nawet trzy koncerty w tygodniu. Powstał specjalny program pod nazwą Łazukalia. Zgromadziliśmy grupę kolegów, byli w niej między innymi Romek Kłosowski i Tadzio Wojtych. Projekt dobrze się zaczynał i rozkręcał, dopóki człowiek za bardzo się nie rozluźnił. Przez alkohol straciłem też okazję do udziału w murowanym telewizyjnym hicie. Przez moje spóźnienia z wiadomego powodu hit nigdy nie wystartował. Ryzykowałem bardzo dużo, na szczęście przyjaciele mi wybaczyli. Niedoszły hit, w postaci trzynastu odcinków kabaretu o wejściu Polski do Unii, napisała Marysia Czubaszek. W rolach głównych mieli wystąpić: mój przyjaciel Krzysio Kowalewski, piękna aktorka Edyta Olszówka i ja, czyli Bodzio Ł. Bodzio zabawił jednak dwa dni dłużej we Wrocławiu i wszystko szlag trafił. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale nie jestem jedynym aktorem z przeszłością. Najgorzej, jak niedyspozycję widzi publiczność. Od razu leci opinia. – Próbował pan wyjść z nałogu? – Przestraszyłem się śmierci kilku kolegów, którzy nadużywali. Pozwoliłem się zaszyć na dwa lata, ale alkohol wrócił, choć w innym stylu. Teraz to ja muszę, z racji wieku, jak mawiał Dudek Dziewoński, jedynie smakować. Nalewki na przykład, nie tylko są smaczne, ale też zdrowe. Piję małym gestem. W Radziejowicach rośnie dereń i z dyrektorem Mrówczyńskim zrywamy sobie owoce na nalewki. Nie mam z piciem większego problemu. Jeśli dziś i jutro mam próby, potem koncert gdzieś w Polsce, to jak ja mam sobie pozwolić na picie? Alkohol nie może mi przeszkadzać. Możemy jedynie sobie o nim porozmawiać. Wiem, kiedy mogę i ile mogę. Jeśli mam dłuższe wolne, to mogę, ale też bez przesady. Staram się. Powiem ci o dwóch rzeczach, których nikt jeszcze nie wymyślił. Pierwsza to sposób na rozgryzienie, jaka naprawdę jest kobieta, a druga – lekarstwo na kaca. – Wciąż jednak ma pan opinię aktora, który za kołnierz nie wylewa. – A co mam zrobić z tą gębą?! Nazywam

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 39/2010

Kategorie: Książki