Lepper wykorzystał fakt, że rząd zwlekał w sprawie importu zboża do Polski Naród nie dzieli włosa na czworo. Więc w telewizyjnym programie „Forum” na pytanie, czy Lepper zrobił słusznie, wysypując zboże importowane z Niemiec, 90% ankietowanych odpowiedziało „Tak”. Ten rezultat komentował później w radiowej Trójce prezydent Kwaśniewski: „Ze wszystkich rzeczy, które się wydarzyły ostatnio, najbardziej niepokojące jest to, co widziałem w telewizji. Sonda, że 10 Polaków uważa, że wysypywanie zboża jest w porządku, a tylko 1 – że nie”. Czy oznacza to, że Polska może stać się niedługo widownią samosądów? Że dziś Lepper wysypuje czyjeś zboże, a jutro inny radykalny przywódca wezwie do palenia domów? Że Polacy nie szanują prawa, nie szanują własnego państwa, przeciwnie, uważają je za wrogie? Że stopień ich frustracji osiąga już granicę bezpieczeństwa czy raczej niebezpieczeństwa? Sprawa wysypywania zboża jak w soczewce skupiła większość polskich problemów. Od pytań, gdzie są akceptowane granice protestu, po te, na które politycy chłopscy odpowiadają nad wyraz niechętnie: kto sprawuje rząd dusz na polskiej wsi i jaka jest ona naprawdę? Granice protestu O tym, czy Lepper słusznie zrobił, wysypując cudze zboże, można debatować godzinami. Oczywiście, jest pogląd, że wszelki zamach na cudzą własność powinien być karany, więc czyn Leppera to zwykłe przestępstwo i już. Jak więc wytłumaczyć fakt, że większość Polaków poparła „wysyp” lidera Samoobrony? Czyżbyśmy byli narodem, który popiera przestępcze działania? Nie jesteśmy, a stosunek do działania Leppera ma genezę bardziej skomplikowaną. Polska wieś cierpi dziś na nadprodukcję, dusi się od nadmiaru zboża. Na progu żniw w elewatorach zgromadzono 4 mln ton zboża. Jednocześnie obowiązuje – podpisana jeszcze za czasów poprzedniego rządu, przez ministra Balazsa – zgoda na bezcłowy kontyngent zboża z Unii Europejskiej. Wynosi on 450 tys. ton, i to w jego ramach przyjechało do Polski wysypane przez Leppera zboże. Dla większości Polaków europejski kontyngent jest niezrozumiały. Po co sprowadzać zboże z zagranicy, skoro Polska dusi się od nadmiaru swojego? – pytają. Nie przekonują ich też argumenty, że przedsiębiorca ma prawo kupić tańsze zboże. Bo – ich zdaniem – jest to nieuczciwa konkurencja, gdyż UE do swego zboża dopłaca, a Polska nie. Jest jeszcze jeden element – te wszystkie kontyngenty, ulgi, zezwolenia i dopłaty, stwarzają pole do nadużyć. Do zwykłej – jak to ocenia przeciętny Polak – spekulacji. Jeśli więc zbierze się te wszystkie argumenty razem, to łatwiej zrozumieć, że wielu Polaków zaakceptowało czyn Leppera. Ba! Spodobał się im. Bo uznany został, za działanie wymierzone przeciwko spekulantom, przeciwko obcym niszczącym nasze rolnictwo, w obronie naszego rolnika. Cel był więc słuszny, a że metoda brutalna? Ta brutalność także jest relatywizowana. Co jest gorsze – pytają nie tylko zwolennicy Leppera, ale i sympatycy innych nurtów politycznych – parę ton pszenicy na torach czy setki głodujących dzieci z upadających gospodarstw? Czy spekulanci, którzy sprowadzają tańsze zboże, rujnując tym samym setki polskich rolników, zasługują na dobre traktowanie? Czy nie była brutalnością gwałtowna likwidacja PGR-ów, wyrzucenie poza nawias społeczeństwa setek tysięcy ludzi, ich dzieci, a i pewnie nienarodzonych jeszcze wnuków? Czy nie jest brutalnością zamykanie przedsiębiorstw i wielomilionowe bezrobocie? Ich III RP Oczywiście, w tym sposobie myślenia pobrzmiewa niezrozumienie kapitalistycznych reguł gry, ale też – nie czarujmy się – w dzisiejszym kapitalizmie nie ma ich zbyt wiele. W tym sposobie myślenia pobrzmiewa jeszcze jedno – przekonanie wielu obywateli, że III RP nie jest ich państwem. Że jest państwem „onych” – tych wszystkich, którzy w nowych warunkach znakomicie sobie poradzili, establishmentu – biznesu, polityków tradycyjnych partii (czyli postsolidarnościowych i postpeerelowskich), wysokich rangą urzędników i mediów. „Oni” – w oczach większości Polaków – tworzą zbiorową władzę, która, w zamian za przywileje, jakimi dysponuje, ma dobrze kierować sprawami kraju. A gdy kieruje źle? Opinia jest przecież w tej sprawie jednoznaczna. Polacy źle oceniają rząd i parlament, uważają, że sprawy kraju idą w złym kierunku, że ludzie establishmentu troszczą się przede wszystkim o własne interesy i lekceważą problemy zwykłych ludzi. Z nieufnością oceniają też
Tagi:
Robert Walenciak









