W Sejmiku Śląskim PO chce się pozbyć swojego marszałka, a ten kolegom ma do pokazania jedynie gest Kozakiewicza Zeszłoroczne wybory samorządowe przyniosły Platformie Obywatelskiej rządy w kilku samorządach wojewódzkich. Polacy mogą więc przed wyborami parlamentarnymi roku 2009 zobaczyć, jak potrafią rządzić działacze PO i czym różną się od PiS. Przykład samorządu śląskiego nie napawa optymizmem. Pierwsza publiczna awantura w PO wybuchła tu już po pierwszych 100 dniach rządów nowej ekipy, a po pół roku od wyborów radni klubu PO złożyli wniosek o odwołanie rekomendowanego przez siebie marszałka województwa. W województwie śląskim PO odniosła prawie absolutny triumf w wyborach do sejmiku. Na 48 mandatów uzyskała 21. Do sejmiku weszło też na plecach PO trzech radnych PSL zblokowanego z Platformą oraz 16 radnych PiS i ośmiu radnych LiD. Wśród radnych LiD jest siedmiu członków SLD i jeden SdPl. Zmiana władzy w samorządzie województwa odbyła się pod hasłem: „Bij komunę”. Co prawda do ekipy poprzedniego, SLD-owskiego marszałka Michała Czarskiego nie bardzo można było się przyczepić, ale niestety była „czerwona”. Zwycięska Platforma odrzuciła więc ewentualne układy z LiD na rzecz tzw. „Paktu dla Śląska”, czyli koalicji z PiS. Chociaż oficjalnie przedstawiciele obu partii stanowczo zaprzeczali, by była to koalicja polityczna. Ot, taki tylko podział stanowisk w zarządzie województwa dla dobra regionu. Podział tych miejsc został dokonany następująco: trzy dla PO, jedno dla PiS i jedno dla PSL. Koalicji PO i LiD na przeszkodzie stanęły dodatkowo problemy natury ambicjonalnej. „Ośrodek gliwicki” PO, z którego wywodzi się nowy marszałek województwa, Janusz Moszyński, miał duże pretensje o podział funduszy europejskich do poprzedniego zarządu województwa na czele z Michałem Czarskim, który został w nowej kadencji przewodniczącym klubu radnych LiD. Ale może ważniejsza była niechęć Moszyńskiego do współpracy z klubem LiD, gdzie na ośmiu radnych jest czterech byłych członków zarządu województwa. Ich wiedza i kompetencje były w tym przypadku wadą nie do zaakceptowania. Ledwo skończyło się pierwsze 100 dni rządów nowej koalicji PO-PiS-PSL w województwie śląskim, a już pojawiły się pierwsze rysy. Początkowo wydawało się, że chodzi jedynie o zerwanie koalicji z PiS. Szef śląskiej Platformy, poseł Tomasz Tomczykiewicz, publicznie zaczął mówić o niewywiązywaniu się partnerów z PiS ze zobowiązania załatwienia rekompensaty dla Śląska w wysokości 200 mln euro w zamian za zmniejszenie przez rząd pomocy unijnej dla województwa na lata 2007-2013. Szybko jednak okazało się, że najpoważniejszym problemem jest konflikt wewnątrz samej PO. Za pretekst posłużyła próba zorganizowania w marcu tego roku przez „ośrodek gliwicki”, czyli grupę skupioną wokół marszałka województwa Janusza Moszyńskiego i jego politycznego mentora, byłego wojewódzkiego szefa Platformy, prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza, konferencji programowej w Pławniowicach pod Gliwicami. Konferencja, na którą był zaproszony m.in. Jan Rokita, miała być zorganizowana bez wiedzy władz wojewódzkich i centralnych PO. Próbę mieszania w programie PO władze partii potraktowały jako akt partyjnego nieposłuszeństwa. Blisko dwumiesięczne przepychanki wokół tej konferencji, do której w końcu nie doszło, posłużyły za powód zawieszenia Janusza Moszyńskiego w prawach członka PO. Potem było już bardziej konkretnie – główny przeciwnik marszałka Moszyńskiego, jego partyjny szef, poseł Tomczykiewicz, zarzucił mu niewłaściwą politykę personalną w urzędzie marszałkowskim. Działacze PO odkryli fakt, który ich zdaniem zdyskwalifikował najbliższego współpracownika Janusza Moszyńskiego w składzie zarządu województwa, Jarosława Kołodziejczyka. Kołodziejczyk był w przeszłości pracownikiem aparatu ZSMP. Działacze SLD natomiast przypomnieli sobie, że w 2000 i 2001 r. Jarosław Kołodziejczyk bywał na spotkaniach młodzieżówki SLD w Jaworzynce koło Brennej, a w 2001 r. był szefem sztabu kandydatki SLD-UP do Sejmu, Elżbiety Podżorskiej. Zmiany domagała się częstochowska PO, która chciała wprowadzić do zarządu województwa swojego kandydata, Grzegorza Sztolcmana. Działacze Platformy oczekiwali od Janusza Moszyńskiego większego zainteresowania ich postulatami personalnymi, szczególnie w kontekście intensywnego czyszczenia posad w podległych mu jednostkach przez wicemarszałka z PiS, Grzegorza Szpyrkę. Trzeba przyznać, że w tej sprawie poczynania marszałka Moszyńskiego trafiały na trudności obiektywne. Polityka personalna poprzedniego marszałka, Michała Czarskiego z SLD, była otwarta politycznie. W samorządzie województwa posad obsadzonych
Tagi:
Michał Wedelsztedt









