Zmienić rząd czy umrzeć

Zmienić rząd czy umrzeć

Szczery okrzyk posłanki PiS Józefy Hrynkiewicz „Niech jadą!” to symboliczny stosunek władzy do strajkujących lekarzy. Do strajku będącego kolejną rozpaczliwą próbą pokazania, że tak, jak jest, dłużej być nie może. Poza politykami wszyscy widzą, że zarówno pacjenci, jak i służba zdrowia doszli już do ściany. A kiedy się słucha byłego ministra zdrowia Arłukowicza i obecnego szefa tego resortu Radziwiłła, oczywista staje się absurdalność położenia, w którym wszyscy się znaleźliśmy. Mamy kliniczny przypadek kompletnego rozmijania się tego, co panowie mówili, będąc w opozycji, z tym, co zrobili, mając władzę. W ich przypadku można by powiedzieć: lekarzu, ulecz się sam. I zniknij. Bo długiego wyliczenia problemów służby zdrowia nie można zaczynać od braku wiarygodności polityków, którzy mieliby ją odmienić.

Jeżeli sytuacja, jak mówią premier Szydło i wicepremier Morawiecki, jest świetna, a budżet pełny, jeśli wydajemy ogromne sumy na zabawy Macierewicza w wojsko, jeśli osławiony IPN ma mieć budżet najwyższy w historii i dostać dodatkowo ponad 100 mln zł, a jego pracownicy ponad 1 tys. zł podwyżki, to dlaczego ze służbą zdrowia jest coraz gorzej?

Dlaczego chora Polka czy chory Polak zanim stanie przed obliczem lekarza, musi przeżyć gehennę? Dlaczego jeśli trafi do szpitala, musi mieć szczęście, by nie złapać kolejnej choroby? Dlaczego w kolejce do rozmaitych usług medycznych stoi 2 mln Polaków? Dlaczego mamy coraz mniej lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego? Wiele tych pytań. Tylko do kogo je adresować? Młodzi lekarze od dwóch lat zabiegali o spotkanie z premier Szydło. A czekanie na ten kontakt i tak było lepsze od bezpośredniej konfrontacji. Bo teraz już wiedzą, że król jest nagi, a rządzą nami ludzie nie tylko niekompetentni, ale też mający kłopoty z elementarną uczciwością. Zawodowi kuglarze mogą oczywiście jeszcze raz ograć strajkujących lekarzy. Ale problemy nabrzmiewają i władzy bije już dzwon. Jeśli chorzy Polacy stracą nadzieję na poprawę tego rozpaczliwego położenia, w jakim się znajdują, to skończy się poparcie dla władzy. A chorych przybywa. Polska szybko się starzeje. Zdrowi szukają pracy za granicą. Choć pacjenci nie obalili jeszcze żadnej władzy, to nie znaczy, że jest to niemożliwe. Lepiej chyba zmienić rząd niż umrzeć?

Wydanie: 2017, 42/2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy