Znikająca własność

Znikająca własność

Wizyta czterech panów

Kiedy 20 lipca 1999 r. Ryszard Głowinkowski opuszczał sąd po rozprawie, spytał adwokata, co dalej. – Usłyszałem od niego, że mam czekać. Postanowienie V Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego w Łodzi dotyczące tego, że stałem się właścicielem działki nr 499, wpłynie do wydziału ksiąg wieczystych tego samego sądu. Stamtąd dostanę informację, by uiścić stosowne opłaty, związane z wpisem mojego prawa własności do księgi wieczystej nr 72840. Adwokat powiedział też, że spraw dotyczących wpisu jest tak dużo, że procedura może potrwać nawet dwa lata. I radził, bym czekał cierpliwie. Wiem, że po miesiącu wydział cywilny przesłał postanowienie do wydziału ksiąg wieczystych i do ewidencji gruntów. Czekałem.

Dwa lata miały minąć 20 lipca 2001 r. Głowinkowski nie chodził do sądu, nie monitował. 21 kwietnia 2001 r. przyszli do niego czterej mężczyźni. Już wtedy mieszkał on przy Warszawskiej w budynku postawionym na działce nr 501. Mężczyźni powiedzieli, że kupują tereny pod budowę apartamentowców i chcieliby nabyć jego działkę. – Jak się później okazało, to byli ludzie z firmy BP Real Nieruchomości SA – wspomina Głowinkowski. – Nie pytałem o szczegóły, nie interesowałem się, która część mojej posesji ich interesuje, bo nie zamierzałem sprzedawać żadnej z moich dwóch działek. Chciałem jedną przepisać na dzieci, kiedy tylko zostanę wpisany do księgi wieczystej. Powiedziałem, że działki nie są do sprzedania, i myślałem, że na tym sprawa się zakończyła.

Fakt, że to do niego zgłaszają się potencjalni nabywcy działki – Głowinkowski założył, że spółce chodziło o działkę nr 499 – upewnił go, że postanowienie sądu dotyczące zasiedzenia zostało przekazane do wydziału ksiąg wieczystych. Nadal więc spokojnie czekał. Dziś nie wie, z czego wynikały ten spokój i bezgraniczna wiara, że cała procedura będzie przebiegać zgodnie z prawem. Trochę go nawet śmieszy własna naiwność.

Pod koniec 2001 r. na działkę Głowinkowskiego wtargnęli robotnicy. Tuż po tym najściu od przedstawicieli spółki BP Real Nieruchomości SA dowiedział się, że jest właścicielką działki nr 499! Tej samej, której on stał się właścicielem przez zasiedzenie. Początkowo Głowinkowski myślał, że to jakiś ponury żart. Ale pokazano mu umowę notarialną. – Spółka kupiła MOJĄ działkę nr 499 od moich sąsiadów – Zygmunta K. i Mirosława P.! Niebywałe! – mówi.

Zaginione postanowienie

W końcu udał się do wydziału ksiąg wieczystych, by dowiedzieć się, co się dzieje z jego wpisem do księgi wieczystej nr 72840. Tu przeżył największe zdziwienie w życiu. – Sprawdzono moje akta i powiedziano mi, że nie ma w nich postanowienia V Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego w Łodzi z 20 lipca 1999 r. Zdębiałem. Jak mogło zginąć postanowienie sądu?! Przyniosłem więc jego odpis i napisałem wniosek o wpisanie mnie do księgi wieczystej. Jednocześnie złożyłem do Sądu Okręgowego w Łodzi pozew o zwrot działki nr 499 i unieważnienie wszystkich roszczeń do niej spółki BP Real Nieruchomości SA.

Wydawałoby się, że w tym momencie sprawa powinna zostać wyprostowana. Jednak odkręcenie transakcji zawartej z osobami niemającymi tytułu prawnego do działki okazało się niemożliwe.
Jak spółka mogła kupić działkę od osób, które nie były jej właścicielami? – Od pierwszego dnia sprawa była uknuta – twierdzi poszkodowany. – Dlaczego ludzie ze spółki, którzy przyszli do mnie, nie powiedzieli: To nasza działka, niech pan się z niej wynosi? Dlaczego nie było komornika ani policji? Bo wiedzieli, że ta sprzedaż to lipa, że wszystko było ukartowane, ponieważ to ja byłem właścicielem.
Głowinkowski nie może zrozumieć, jak to możliwe, żeby postanowienie o zasiedzeniu działki zaginęło w sądzie. – Podejrzewam, że zostało wyrzucone lub spalone – mówi.

Na nic nie ma dowodów. Przypomina sobie tylko, że kierowniczką sekretariatu wydziału ksiąg wieczystych była Jadwiga B., której syn ożenił się z córką Zygmunta K. A syn sędzi Ewy Ś. z wydziału ksiąg wieczystych, która teraz ma kancelarię notarialną, był dyrektorem ds. inwestycji w spółce BP Real Nieruchomości SA. Prezesem zaś tej spółki był człowiek o takim samym nazwisku jak były doradca prezydenta Wałęsy. Na dodatek podobny do pana W.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2014, 50/2014

Kategorie: Kraj
Tagi: Ewa Rogowska

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy