Tak zwany przeciętny kibic już dawno się pogubił, za co w sferze klubowej odpowiada PZPN, a za co nie Dać zdecydowany odpór! Oto zadanie, jakie otrzymał niechybnie od samego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka Dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów, Redaktor Janusz Basałaj. Rzecz dotyczy artykułu mojego autorstwa („Przegląd” nr 25), zatytułowanego „PZPN, czyli Zibi-show”. Najzdolniejszy z moich wychowanków obdarza mnie komplementami, ale jednocześnie przygania, że we wspomnianym tekście nie zachowałem podstawowych kanonów zawodowstwa. Co więcej, przypomina, że wielokrotnie (nieopierzonym wówczas reporterom „Przeglądu Sportowego”) powtarzałem: „Panowie, musicie być zawodowcami”. I (gwoli uzupełnienia) najczęściej dodawałem: „Pamiętajcie, piszcie tylko prawdę!”. Nie tylko tego się nie wypieram, ale – miły memu sercu Jasiu – proponuję spór wyłącznie merytoryczny, jak profesjonalista z profesjonalistą właśnie. Odrzucam natomiast propozycję włażenia na barykady. Po pierwsze, nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy w stanie wojny; po drugie – mężczyźnie w moim wieku i po przejściach nie wypada silić się na jakąś ekwilibrystykę. A więc do rzeczy… Zacznijmy od zdania, które pomieściłeś w preambule swojej polemiki, a w którym zarzucasz mi brak dziennikarskiej rzetelności. Jeżeli uważasz, że w moim artykule znalazły się „złośliwości, plotki, niedomówienia i półprawdy”, to dlaczego u licha ograniczyłeś się do ogólników? A może jednak brakuje przykładu, że w tym, co napisałem, coś jest nie tak? Ot, chociażby w wypowiedzi Zbigniewa Bońka z października 2009 r. na temat Kazimierza Grenia. Coś zmyśliłem, przekłamałem, dodałem od siebie? Nie, drogi Jasiu, można tę rozmowę, firmowaną przez Polsat, a prowadzoną przez Mateusza Borka, odtworzyć w internecie, o ile oczywiście nagranie nie zostało „wyczyszczone” z kolejnych portali. I tak dalej… Można to ciągnąć niemal w nieskończoność. Czy nie zgadzasz się ze mną, że Zbigniew Boniek był piłkarzem znakomitym, jako trener spartaczył wszystko, co miał do spartaczenia, a jakim będzie szefem, dopiero czas pokaże? Dyrektor Basałaj przedstawia swoje argumenty w punktach, więc po kolei. Ad 1. „Niemal codziennie jakaś TV chce go gościć”. No właśnie, rzecz w tym, by z klasą odmówić i nie być na każde zawołanie. Tu podpowiedź „starego nauczyciela” – rolą dyrektora właściwego departamentu jest umiejętne dozowanie kontaktów prezesa z przedstawicielami mediów. A przy kwestii jakości zadawanych pytań przypomniała mi się wypowiedź wielkiego mistrza Adama Hanuszkiewicza. Otóż zapytany, jak ocenia kondycję polskiej reżyserii teatralnej, odpowiedział: „No, jest nas kilku i… kilkuset, którzy uprawiają ten zawód”. Zdaję sobie sprawę, że nie masz, Jasiu, lekko, bo w dziewięciu przypadkach na dziesięć masz do czynienia jeno z pracownikami mediów, ale nikt ciebie do tej syzyfowej roboty w PZPN chyba nie zmuszał? Ad 2. „Redaktor Polkowski nie pamięta o scentralizowaniu praw telewizyjnych przez PZPN w 2000 r. Obecny prezes odpowiadał za tzw. kontrakt stulecia”. Redaktor Polkowski pamięta, i to aż nadto dobrze. Jeżeli to był kontrakt stulecia, to ja jestem chińskim cesarzem, ale ani słowa więcej! Były jeszcze inne atrakcyjne kontrakty w tamtych czasach, o których wspomnimy przy innej okazji… Ad 3. „Pan redaktor zapewne przeoczył fakt, że PZPN podpisał umowę ze Stadionem Narodowym na rozgrywanie finałowych spotkań”. Pan redaktor niczego nie przeoczył, to pan dyrektor Basałaj – zapewne z powodu nawału zajęć – nie dokopał się w biurze do dokumentu, że to za kadencji poprzedniego zarządu podjęto uchwałę o rozgrywaniu meczu finałowego Pucharu Polski na Stadionie Narodowym rokrocznie 3 maja! Z kilku powodów („formalne preteksty” poprzedniego kierownictwa Narodowego Centrum Sportu, uwagi policji itp.) w 2012 r. finał nie doszedł do skutku, w tym roku natomiast totalnie złamano własną związkową uchwałę. Ad 4. „Środowisko piłkarskie przyjęło bardzo dobrze nową formę wyłaniania mistrza Polski – Centralną Ligę Juniorów. Warto spytać o to kluby…”. Warto, a nawet trzeba pytać, by poznać opinie klubów. Wcale nie wygląda to tak różowo, jak panowie przedstawiacie, zwłaszcza po zlikwidowaniu przez was Młodej Ekstraklasy. Tytuł z „Gazety Wyborczej” (21 czerwca 2013 r.): „PZPN spuszcza młodych piłkarzy na ligowe dno”. Mówi to panom coś? Ad 5. „Superpuchar Polski… od kilku lat to impreza Ekstraklasy SA”. Odpowiedź „kelnerskiego typu” – to nie ja, to kolega. A swoją drogą ciekawe, jak to jest, że kiedy sprawa dotyczy kształtu Ekstraklasy, decyduje de facto jeden człowiek (prezes – wejdzie albo nie wejdzie), ale kiedy









