Portugalska recepta nr 2

Portugalska recepta nr 2

Fernando Santos będzie najdroższym selekcjonerem reprezentacji. Dostanie 2 mln euro rocznie

Od dzisiaj jestem Polakiem, jestem jednym z was – takimi słowami przywitał zebranych (wielu „kupił”) na pierwszej konferencji prasowej Fernando Manuel Fernandes da Costa Santos – nowy, 50. selekcjoner w historii polskiego futbolu. Jego nazwisko niemal do końca udało się utrzymać w tajemnicy – jednak wiadomo było, że chodzi o kandydata zagranicznego. Faworytami wydawali się m.in. Paulo Bento lub Vladimir Petković. Ale w poniedziałek, 23 stycznia, to Fernando Santos wysiadł z samolotu na lotnisku w Warszawie.

Do trzech razy sztuka?

Ostatnimi czasy nasza reprezentacja nie miała szczęścia do selekcjonerów. Najpierw fatalnego, kompletnie niezrozumiałego wyboru dokonał Zbigniew Boniek. Nie wiadomo skąd, jak i dlaczego przyszedł mu do głowy pomysł, by zatrudnić trenera z Portugalii bez żadnego doświadczenia w prowadzeniu reprezentacji. Wszyscy wiedzą, czym to się skończyło – rejteradą Paula Sousy. A Zibi, jako już były prezes, nie przyjmował do wiadomości, że był autorem totalnej kompromitacji, i z Rzymu obserwował, jak inni muszą pić piwo, którego nawarzył. Z kolei prezes Cezary Kulesza wymyślił Czesława Michniewicza. Ten także nie przetrwał na stanowisku nawet roku. A tuż po nominacji pisaliśmy: „Stanowisko szefa kadry narodowej nie znosi pustki, więc do jej wypełnienia zabrał się następca Zibiego Cezary Kulesza. Jak na szefa discopolowej ekipy przystało, zafundował nam ponadmiesięczny spektakl poszukiwania najlepszego z najlepszych. Z cylindra wyskakiwały kolejne nazwiska. A to Polacy: Adam Nawałka, Jan Urban, Michał Probierz, a nawet Jerzy Engel, a to spece zagraniczni: Fabio Cannavaro, Andrea Pirlo, Cesare Prandelli, Ante Cacić czy wreszcie Andrij Szewczenko. Gdy ogłoszono, że selekcjonerem został Czesław Michniewicz, reakcją były szok i niedowierzanie. Tą nominacją Kulesza przebił Bońka, a to niełatwa sztuka”.

Teraz z poręki Kuleszy pojawił się Santos. Powiadają, że do trzech razy sztuka. Może się uda? To prawda, że zatrudniono fachowca z niebagatelnym dorobkiem, ale w ostatnich latach jego gwiazda zdecydowanie przygasła. Na dodatek trudno zdefiniować, kim właściwie jest tzw. selekcjoner. Jego rola kojarzy się z człowiekiem układającym puzzle. Bo przecież zgrupowanie „nowej” kadry rozpocznie się 19 marca, a już pięć dni później pierwszy mecz eliminacji mistrzostw Europy – z Czechami w Pradze.

Portugalczyk to uznana marka – pracował w najpopularniejszych klubach greckich i portugalskich, a następnie z zespołami narodowymi Grecji (2010-2014) i Portugalii (2014-2022). Jego niezaprzeczalnie największym sukcesem jest wywalczenie mistrzostwa Europy w 2016 r. Wówczas Portugalczycy w ćwierćfinale turnieju wyeliminowali Polaków dopiero po serii rzutów karnych. Następnie Santos wygrał Ligę Narodów. Potem szło mu gorzej. Mowa o Euro 2020 i mundialu w Katarze.

Zatrudnienie Santosa nie wywołało szczególnego entuzjazmu polskich kibiców, pomnych doświadczeń z uciekinierem Sousą. Świadectwem tego są wyniki błyskawicznej sondy internetowej z pytaniem: „Czy Fernando Santos będzie dobrym selekcjonerem reprezentacji Polski?”. Tak – 49%, nie – 51%. Bardzo popularny w Portugalii dziennik „A Bola” opublikował wyniki ankiety, w której kibice wypowiadali się na temat przyszłości polskiej kadry pod wodzą Fernanda Santosa. Aż 58% stwierdziło, że przygoda Santosa w Polsce okaże się niepowodzeniem. Przeciwnego zdania było 42% respondentów.

Droższy niż Obajtek

W pierwszej chwili nawet obserwatorom o wybujałej fantazji trudno było uwierzyć w wysokość apanaży, jakie wynegocjował nowy szef biało-czerwonej kadry. Dzięki zasobnej kasie PZPN i wielkopańskiemu gestowi jego kierownictwa Santos będzie zarabiał więcej niż utrzymywany z naszych podatków boss Orlenu Daniel Obajtek. Krążyły opowieści o różnych kwotach, najbardziej wiarygodni, jak się wydaje, okazali się dociekliwi dziennikarze portalu Sport.pl – według nich roczny koszt współpracy z nowym selekcjonerem, ale też z jego najbliższymi współpracownikami, to 2 mln euro.

Co na to kibice? Zdecydowanej większości nie podoba się fakt, że Santos zarobi w Polsce tak duże pieniądze. W ankiecie na stronie WP SportoweFakty zapytano, czy Portugalczyk jest wart tak wysokiego kontraktu. 76% zagłosowało, że nie, a tylko 24% było na tak.

Nie chcemy być złośliwi, ale może taka wyśrubowana gaża to efekt poważnych kłopotów Santosa z portugalskim urzędem skarbowym? Co prawda, złożył odwołanie, ale sprawa jest otwarta, a chodzi o (bagatela!) 4,5 mln euro zaległego podatku…

Lewandowski powinien uważać

Wiele wskazuje na to, że wraz z nominacją portugalskiego szkoleniowca nastąpi kres panoszenia się i gwiazdorzenia w kadrze jej kapitana z numerem 9 na koszulce. Można było bezkarnie wejść na głowę Brzęczkowi, Sousie czy Michniewiczowi, ale tym razem gorąco radzilibyśmy nie ryzykować. „Nigdy nie widziałem tylko jednej gwiazdy na niebie”, padło z ust Santosa. Aluzja była aż nadto czytelna. Portugalczyk podczas niedawnego katarskiego mundialu dwukrotnie nie wystawił Cristiana Ronalda w wyjściowym składzie, czy można sobie wyobrazić podobną sytuację w przypadku Lewandowskiego?

Można – taką opinię wyraził Francisco Sebe z portugalskiej gazety „O Jogo” (w rozmowie z Piotrem Koźmińskim w WP SportoweFakty): „Jeśli Santos uzna, że bez Roberta Polska zagrałaby lepiej, to posadzi go na ławce. Ale myślę, że to ewentualnie perspektywa dwóch-trzech lat. Przecież nie teraz, gdy Lewandowski jest w topowej formie. Santos zawsze robi to, co według niego jest najlepsze dla drużyny. Nie zawsze ma rację, ale zawsze kieruje się tym, co według niego będzie optymalne dla zespołu. Raczej rzadko się denerwuje. Generalnie jego spokój przydaje się też w sytuacjach kryzysowych. Wtedy działa jak lód na rozpalone głowy”.

Fot. AFP/East News

Wydanie: 05/2023, 2023

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy