Futbol w czasach covidowej zarazy

Futbol w czasach covidowej zarazy

MILAN, ITALY - January 30, 2021: Kamil Glik of Benevento Calcio in action during the Serie A football match between FC Internazionale and Benevento Calcio. (Photo by Nicol? Campo/Sipa USA)

Utracone wpływy, obniżone wypłaty piłkarzy, pomoc państwa i PZPN Futbol to prosta gra, w której – jak mawiał nieodżałowany Kazimierz Górski – możesz wygrać, przegrać albo zremisować. W czasie pandemii reguły mocno jednak się zmieniły. Pod względem finansowym sukcesem każdego klubu jest remis, czyli zbilansowanie wydatków z przychodami. O wygranej, czyli zarabianiu na piłce nożnej, nikt nie myśli. Przy braku kibiców na trybunach nawet spięcie budżetów graniczy z cudem. Bezpowrotnie stracone pieniądze COVID-19 okazał się zagrożeniem także dla piłkarzy, i to pod każdą szerokością geograficzną. Warto uzmysłowić sobie, jak wpłynął na szacowaną (według specjalistycznego portalu Transfermarkt) wartość rynkową reprezentantów Polski pracujących w zagranicznych klubach. Wycena Roberta Lewandowskiego z najwyższego w karierze pułapu 90 mln euro spadła do 60 mln. Podobny zjazd nastąpił w przypadku innych kadrowiczów – Piotra Zielińskiego (z 42 do 24 mln), Arkadiusza Milika (z 40 do 22 mln), Krzysztofa Piątka (z 40 do 17 mln) i Kamila Glika – z 20 do zaledwie 3 mln euro (!). Ta przecena ma również miejsce na krajowym rynku. Wartość niedawnej nadziei polskiej piłki, Bartosza Kapustki, spadła z 7 mln do 1 mln euro. Oczywiście przyczyn spadków jest więcej; w przypadku Glika to po prostu PESEL, natomiast u Kapustki – przebyte urazy. Tyle że to powody współwystępujące, faktem bezspornym jest bowiem, że śmiercionośny wirus nauczył wszystkich pokory. W świecie futbolu też. Kluby bogatej niemieckiej Bundesligi w trakcie rocznej walki z pandemią i związanych z tym obostrzeń odnotowały aż 250 mln euro utraconych wpływów z dnia meczowego. W przeliczeniu na złotówki to ponad 1,1 mld. Nie można sprzedawać biletów, nie ma obrotów związanych z cateringiem na stadionach i merchandisingiem. Siłą rzeczy budżety klubów muszą być niższe niż przed pandemią. W roku 2019 wpływy całej, składającej się z 16 klubów, PKO BP Ekstraklasy, przekroczyły 570 mln zł. Natomiast w obecnym sezonie, jak oszacował jeszcze przed startem rundy wiosennej prezes zawodowej ligi Marcin Animucki, tylko z tytułu absencji widzów na stadionach straty przekroczą 80 mln zł. Przepadnie zatem siódma część budżetu. To jednak nie koniec zmartwień. – Skutki koronawirusa odczuwają mocno kluby tureckie, które przed pandemią chętnie zatrudniały Polaków i godnie płaciły za transfery naszym klubom. Teraz każdą lirę ogląda się nad Bosforem dwukrotnie, co spowodowało zatkanie tamtejszego kierunku transferowego – mówi były zawodnik kilku klubów Ekstraklasy, a obecnie menedżer piłkarski, Robert Kiłdanowicz. – Bardzo ostrożnie funkcjonuje także rynek rosyjski, mimo że w Priemier-Lidze obostrzenia dla kibiców są mniej surowe niż w pozostałych krajach Europy. Jeszcze niedawno Arsenał Tuła czy Ural Jekaterynburg były gotowe wyłożyć pół miliona euro za stopera pokroju Jakuba Czerwińskiego z Piasta Gliwice. W czasie pandemii zainteresowanie tym graczem wykazało jedynie tureckie Göztepe, proponując za roczne wypożyczenie kwotę dziesięciokrotnie niższą. Takie obecnie są realia na rynku transferowym. A trzeba dodać, że w roku 2019 zarobki z transferów – dla całej ekstraklasowej szesnastki – wyniosły według raportu Deloitte „Polska liga finansowa” ponad 155 mln zł. Co stanowiło aż 27% wszystkich przychodów klubów występujących w najwyższej lidze w Polsce. Najlepsze zespoły niemieckiej Bundesligi – z Bayernem Monachium, który wygrał prestiżową Ligę Mistrzów UEFA i został klubowym mistrzem świata – dziury budżetowe łatają dzięki udanym występom w europejskich pucharach. Kontynentalna federacja jest bajecznie bogata i chętnie dzieli się pieniędzmi nie tylko z najlepszymi, ale również ze średniakami. Dość powiedzieć, że poznański Lech za udane kwalifikacje i nieudane występy w fazie grupowej Ligi Europy – a więc w pucharze pocieszenia – w drugiej połowie 2020 r. dostał z UEFA niemal 11 mln euro – ok. 50 mln zł, tymczasem w roku 2019 budżet Kolejorza wynosił 46,1 mln zł! Cztery wygrane mecze w kwalifikacjach LE oraz zwycięstwo i remis w zasadniczej części tych rozgrywek plus przekazanie do UEFA praw telewizyjnych i reklamowych dały zatem Lechowi wpływy wyższe niż ze wszystkich innych źródeł przez cały rok przed pandemią! Nie czas umierać Problem w tym,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2021, 2021

Kategorie: Sport