Co zrobiono z prawem karnym?

Co zrobiono z prawem karnym?

Opinia publiczna wie tyle, że PiS w wielkim pośpiechu zreformowało prawo karne, że z tego pośpiechu wyszła być może ustawa niedopracowana, przeciwko czemu protestowali jacyś prawnicy. Minister Ziobro zarzucił tym prawnikom kłamstwo, postraszył sądem, potem sądem już nie straszył, ale przy kłamstwie obstawał. Przeciętny Kowalski zrozumiał też tyle, że znowelizowany kodeks zaostrzył kary za rozmaite przestępstwa, z czego on, Kowalski, jest w sumie zadowolony. Otóż trzeba jasno powiedzieć, że ostatnia nowelizacja Kodeksu karnego zmieniła całą filozofię prawa karnego, a skutki tego prędzej czy później odczuje właśnie przeciętny Kowalski. Spróbujmy więc w sposób możliwie przystępny wyjaśnić, krok po kroku, co się stało. Zacznijmy od tego, co to jest prawo karne. Otóż prawo karne to, najogólniej rzecz ujmując, takie prawo, które określa, jakie czyny są zabronione pod groźbą kary, jakie kary za jakie czyny się wymierza i na jakich zasadach. Aby napisać takie prawo, trzeba wcześniej rozważyć, jakie czyny powinny być zakazane pod groźbą kary i czemu kara ma służyć. Przemyślenia na ten temat datują się od starożytności. Jedni twierdzili, że kara ma sens praktyczny, jej celem jest oddziaływanie profilaktyczne. Bojąc się kary, ludzie nie popełniają czynów, za które ona grozi. Drudzy w karze widzieli rodzaj pokuty za dokonany czyn. Kara miała zatem przywrócić przestępcy-grzesznikowi utraconą przez fakt popełnienia przestępstwa łaskę bożą. Inni uważali, że przestępca swoim czynem narusza ład moralny, a kara uczyni temu ładowi moralnemu zadość. W obydwu ostatnich stanowiskach kara miała sens metafizyczny, nie praktyczny. We wszystkich trzech natomiast karano przede wszystkim przestępstwo, nie przestępcę. Ciężkie przestępstwo – surowa kara. Lżejsze – kara łagodniejsza. Ale zawsze kara była tak lub inaczej uzasadnionym odwetem. Towarzyszyło temu przekonanie, że surowość kary to najlepsze remedium na przestępczość. Życie jednak pokazało, że wprawdzie kary są coraz surowsze, coraz okrutniejsze (przypomnijmy sobie wszystkie kwalifikowane kary śmierci w dawnym prawie polskim: wbijanie na pal, łamanie kołem itd.), egzekucji dokonuje się publicznie, ku przestrodze, ale przestępczość wciąż rośnie. Surowość kar ani tym bardziej ich okrucieństwo nie miały wpływu na poziom przestępczości. Stąd wzięło się u myślicieli doby oświecenia przekonanie, że nie tędy droga. „Lepiej przestępstwom zapobiegać, niż za nie karać”, twierdzili Monteskiusz i Beccaria. „Nie surowość kary, ale jej nieuchronność powstrzymują przed przestępstwem”, wywodził Beccaria. „Surowość kar lepiej odpowiada despotyzmowi, (…) łatwo byłoby udowodnić, iż we wszystkich państwach Europy kary zmniejszały się lub powiększały, w miarę jak zbliżano się lub oddalano od wolności”, dodawał Monteskiusz. Karanie za przestępstwa nie wymagało poznawania przyczyn przestępczości. Toteż mało kto nad przyczynami się zastanawiał. W ostateczności wszystko można było zwalić na kuszenie przez szatana. Jeśli jednak chciano by przestępstwom zapobiegać, trzeba było poznać ich przyczyny. Z tej potrzeby zrodziła się kryminologia. W dobie pozytywizmu, gdy rozwinięte już były nauki szczegółowe, w tym nauki o społeczeństwie i nauki o człowieku, na przestępcę i przestępstwo spojrzano inaczej. Zaczęto dociekać przyczyn przestępstw metodami pozwalającymi na empiryczną weryfikację. Tych przyczyn szukano w warunkach społecznych (nurt socjologiczny), w jednostce i jej odziedziczonych cechach (nurt indywidualny), wreszcie w obydwu tych czynnikach i ich wzajemnej interakcji (nurt multikauzalny). Przyjęcie, że przestępczość jest zdeterminowana takimi czynnikami, musiało zmienić całą filozofię karania. Kara, tracąc cel metafizyczny i metafizyczne uzasadnienie, miała realizować cele praktyczne. Chronić społeczeństwo przed przestępcą (kiedy siedział w więzieniu, nie był groźny), a jego samego w miarę możności poprawić, wychować. Ponieważ wiadomo było, że ludzie łatwiej staczają się na drogę przestępstwa, gdy są nieprzystosowani społecznie, a to nieprzystosowanie jest często wynikiem zaniedbań wychowawczych w rodzinie, braku zawodu i możliwości znalezienia pracy, czas pobytu w więzieniu starano się wykorzystać na resocjalizację. Gdy skazany nie miał zawodu – na naukę zawodu. Gdy był alkoholikiem lub cierpiał na zaburzenia osobowości – na terapię. Poza tym karano nie jak dotąd przestępstwo, ale konkretnego człowieka – przestępcę. A ponieważ każdy jest inny, aby osiągnąć cel, jakim jest resocjalizacja, dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 26/2019

Kategorie: Felietony, Jan Widacki