Sprawa poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego będzie jednym z filarów kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na Podlasiu W 2000 r. zaatakowano jajami ministra środowiska Antoniego Tokarczuka, który chciał poszerzyć Białowieski Park Narodowy. Macieja Grabowskiego, obecnego szefa tego resortu, kiedy niedawno wchodził na spotkanie z samorządowcami puszczańskich gmin, witały już tylko transparenty.Postęp więc jest, może również dlatego, że Grabowski, w przeciwieństwie do kilku poprzednich ministrów rządu PO-PSL, wydaje się mniej uległy wobec środowisk ekologów. „Przez cały okres wakacyjny Lasy Państwowe będą prowadziły w tej sprawie intensywne konsultacje z lokalną społecznością, naukowcami i ekologami. Pod koniec września wspólnie przedstawimy działania, które pozwolą na rozwój obszarów chronionych tak, aby uwzględnić różne interesy mieszkańców”, zapowiedział minister na stronie kancelarii premiera. Medialni patroni Wieloletniego konfliktu wokół Puszczy Białowieskiej nie wyciszyło wpisanie jej na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. W tym sporze, jak w lustrze odbija się polska niemożność rozwiązywania konfliktów społecznych przy zachowaniu własnych poglądów, a jednocześnie uznawaniu prawa do istnienia przeciwnika. Osią sporu – mówiąc najogólniej – jest kwestia poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego z wszelkimi tego przyrodniczymi i społecznymi konsekwencjami. Oliwy do ognia dolało w październiku 2012 r. drastyczne ograniczenie przez ministra środowiska pozyskiwania drewna z puszczy – ze 145, 7 tys. m sześc. do 47 tys. m sześc. – oraz skierowanie do Sejmu obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie przyrody, pod którym zebrano 250 tys. podpisów. Projekt ten m.in. pozbawia prawa głosu miejscowe samorządy w kwestii poszerzania parków narodowych.Po jednej stronie barykady stoją zatem mieszkańcy puszczańskich gmin z bardzo silnym i głośnym lobby miejscowych przedsiębiorców drzewnych. Po drugiej – miłośnicy dziewiczej przyrody oraz organizacje pozarządowe o profilu ekologicznym. Obie strony w czasie potyczek na transparenty, manifestacje, okupacje dachów i elewacji resortu środowiska, podrzucanie na posesje wieńców pogrzebowych, napuszczanie na siebie wzajemnie policji, prokuratorów, straży leśnej mają swoje zaprzyjaźnione, mocno zaangażowane media. To także nie ułatwia dialogu. W jakim bowiem miejscu mają się spotkać Adam Wajrak i „Gazeta Wyborcza” z „Naszym Dziennikiem” i Telewizją Trwam? Racje po obu stronach – Podział puszczy na część chronioną i gospodarczą powinien pozostać niezmieniony. Racje są bowiem po obu stronach sporu – mówi pragnący zachować anonimowość pracownik Białowieskiego Parku Narodowego. – Nie można stworzyć sytuacji, że puszcza będzie tylko dla jednych. Tym bardziej że tzw. ekolodzy nic na poszerzeniu nie stracą, a tylko zyskają większe pole do realizacji różnych projektów rzekomo korzystnych dla puszczy. W rzeczywistości chodzi o wyciągnięcie ogromnych pieniędzy z funduszy unijnych i różnych fundacji zagranicznych. To widać już teraz. Kiedyś np. postulowano, by zaprzestać użytkowania łąk w uroczysku Reski opodal Polany Białowieskiej, na granicy ze Ścisłym Rezerwatem Przyrody BPN. I tak się stało. Łąki zaczęły zarastać krzakami. To podniosło się larum, że nie ma miejsca bytowania dla orlika krzykliwego i miejsc karmowych dla puszczańskiej zwierzyny. Pisze się więc projekt na odkrzaczenie Resek i otrzymuje olbrzymie pieniądze. Inny przykład – meandrowanie koryta rzeki Narewki w obrębie Polany Białowieskiej. To, co się wyprawia, woła o pomstę do nieba – koryto tej rzeki nigdy nie było tak pokręcone jak na Biebrzy! Wystarczy wziąć starą mapę Polany i dobrze jej się przyjrzeć. Co się więc odtwarza?O możliwość rozwiązania konfliktu wokół puszczy pytam Janusza Korbela, wykładowcę akademickiego, publicystę i ekologa, mieszkańca Białowieży. Korbel odpowiada przekornie: – Jak to się stało, że na manifestację przeciwko parkowi narodowemu w Białowieży w 2000 r. przywieziono kilkuset ludzi, którzy krzyczeli, że znani naukowcy to przyczyna biedy, a zwolenników Unii Europejskiej jako „judaszy” wyganiali precz? Dlaczego w 2013 r. na nielegalnej manifestacji na terenie rezerwatu przyrody obok polityków PiS, katolickiego kapelana myśliwych mówiącego, że krytycy hubertusa nie są Polakami, drzewiarza publikującego na swojej stronie filmiki z białoruskiej, propagandowej telewizji ONT, stał poseł SLD, a przygrywała im kapela znad odległej Baryczy, śpiewając „Nie oddamy wam Telewizji Trwam, Puszcza Białowieska należy się nam!”? Odpowiedzi na te pytania przynoszą wytłumaczenie, dlaczego ciągle trwa konflikt wokół puszczy.Wychodzi
Tagi:
Arkadiusz Panasiuk









