Zuch

Są informacje i wydarzenia, które przerażają lub bawią do łez, ale trudno już wyczaić, które tak naprawdę rozśmieszą. Nie jest zabawna wiadomość, że Jerzy Jaskiernia był kłamcą lustracyjnym, ponieważ w tej sytuacji był kłamcą wszystkiego, gdyż ktoś go w tej Służbie Bezpieczeństwa prowadził, ktoś inny zabrał ze sobą kwity, a jeżeli zabrał, to pan były minister i prokurator generalny mógł chodzić na niewidzialnym pasku nawet do wczoraj, a jeżeli tak było, to automaty do gry są tylko konsekwencją tej całej gry w Polskę. I ciekawa wydaje się konstatacja mojego syna, który powiedział, że ciekawe, jakby wyglądał nos Jerzego Jaskierni, gdyby się urodził jako Pinokio. Nie byłem zwolennikiem grubej kreski, ale teraz po 15 latach widać wyraźnie, że była potrzebna, choćby tylko po to, żeby nie dreptać w miejscu, tak jak to robimy teraz, że już to mamy rząd, już to nie mamy, a na nowe wybory parlamentarne może niedługo zabraknąć miesięcy w roku, bo były wymieniane i sierpień, i wrzesień, i październik, i kwiecień, i maj i wszystko tylko po to, żeby w efekcie pani Renata Beger została ministrem finansów, bo nie sądzę, żeby matury nie zdała. Z kolei nowego premiera na dzień dobry zlustrował jednoosobowo pan Mariusz Łapiński, ale wygląda na to, że uczynił to za pomocą tabletki wczesnoporonnej, którą przez pomyłkę zażył sam, przez co został usunięty nawet z takiego klubu jak FKP, czyli mówiąc elegancko i po europejsku z merde. Ale rozbawił mnie pan już były premier na obchodne, ponieważ w rozmowie z jakimś dziennikarzem, na stwierdzenie, że podatek liniowy wprowadzony na Słowacji spowodował to, że tamtejszy rząd nie wie, co robić z nadwyżką budżetową, odpowiedział bez zastanowienia, że u nas to by się nie sprawdziło. Dlaczego? Nie wyjaśnił, zabierając tajemnicę ze sobą, podkreślając jednocześnie, że ewidentnym sukcesem jego rządów było wejście do Unii i pięcioprocentowy wprost PKB, dyskretnie przemilczając, że trzymając parasol ochronny nad partyjną żulią, sam osobiście zlikwidował SLD, czyli dodatkowo jako sukces może dopisać sobie spóźnioną grubą kreskę. Jaki z tego wniosek? Nie wiadomo, co w życiu mężczyzny może być porażką, a co sukcesem, a dowodem na to jest historyjka o tym, jak to 80-letni dziadek przyszedł do lekarza wyraźnie zdenerwowany i ten go pyta, co się stało. – Panie doktorze, złapałem tryperka. I co? A na to lekarz: – Nic… no, zuch! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 22/2004

Kategorie: Felietony