Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

W historii MSZ toczono wiele biurowych wojen. W PRL słynne były wojny między MSZ a KC PZPR. Wyglądało to mniej więcej tak jak losy Stanisława Trepczyńskiego, który przeszedł do ministerstwa z KC, był więc w dyplomacji ciałem obcym. Ale po kilku latach był już jednym z tych, którzy najmocniej bronili MSZ przed „spadochroniarzami”, zwłaszcza tymi z aparatu PZPR. Aż zwracano mu uwagę… W czasach nowszych to były potyczki z Kancelarią Premiera i z Kancelarią Prezydenta. A teraz, w czasach dzisiejszych, mamy wojenkę MSZ z IPN. Tak się bowiem złożyło, że ostatnimi czasy IPN raz po raz zaskakuje ministerstwo wnioskami do sądu o uznanie kolejnych dyplomatów za „kłamców lustracyjnych”. Już sam taki wniosek to jak wyrok. Najgłośniejsza sprawa dotyczy Tomasza Turowskiego, byłego ambasadora na Kubie i byłego szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie. Turowski, protegowany Bartoszewskiego, ba, jeden z dyplomatów wyróżnianych przez Fotygę, w grudniu zeszłego roku spadł z nieba do piekła. Bo IPN wystąpił do sądu o jego lustrację. O co? Wniosek był tajny. Ale w „Rzeczpospolitej” mogliśmy przeczytać, że Turowski w roku 1975 wstąpił do zakonu jezuitów jako „nielegał” wywiadu PRL. I mając dostęp do tajemnic jezuitów i Watykanu, informacje te przekazywał do Warszawy. Jeżeli to jest prawda, to w normalnym kraju Turowski byłby nagrodzony za zawodowe umiejętności. Ale w Polsce odarto go ze wszystkiego. Publicznie nazwano go szpiegiem, a minister Sikorski wyrzucił go z MSZ. Po pół roku od tamtych wydarzeń sprawę Turowskiego zacznie rozpatrywać sąd. Kiedy skończy? Turowski nie jest jedyny. W ostatnim czasie IPN złożył wniosek do sądu, by uznać za „kłamcę lustracyjnego” Lecha Pinterę, byłego I sekretarza wydziału promocji handlu i inwestycji w ambasadzie RP w Moskwie. Ciekawe bardzo, ile lat minie, zanim sprawa się skończy. Bo że minie wiele, to już wiadomo – oblicza się, że w sądach toczy się kilkanaście spraw lustracyjnych ludzi MSZ, m.in. byłego wiceministra Macieja Kozłowskiego, byłego wiceministra Andrzeja Topika czy byłego ambasadora w Peru Jarosława Spyry. Jak się zakończą i kiedy, nie wiadomo. Bo różne są przypadki. Kilka lat temu długo toczyła się sprawa konsula w Wiedniu Marka Wagnera (wtedy posła i ministra). W sądzie okazało się, że stosowną teczkę założył mu kolega z ambasady, z którym chodził na piwo i ucinał sobie różne pogawędki. Ale są i sprawy poważniejsze – otóż po wprowadzeniu lustracji w IPN wydzielono tzw. zbiór zastrzeżony, zawierający akta obecnych współpracowników naszych służb specjalnych, którzy tę współpracę zaczęli w czasach PRL. Wydawało się, że zbiór zastrzeżony jest dla nich wystarczającą ochroną. Wszystko wskazuje na to, że już nie. A to powoduje zrozumiałą konsternację. To dlatego przedłuża się czas podpisania nominacji. W Kancelarii Prezydenta kilka osób czeka na podpis prezydenta już ładnych parę miesięcy. Nieoficjalnie tłumaczy się to tym, że zanim prezydent złoży podpis, sondowana jest w IPN sytuacja danej osoby. Żeby później nie było wpadki. Jak widać, takie rzeczy dzisiaj są najważniejsze. Wykształcenie, znajomość języków, znajomość zawodu – mniej. Attaché Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2011, 22/2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché