Kontakt młodych ludzi z religią w szkole sprawił, że zwracają Kościołowi bilet Religia w parafii, nie w szkole W przeprowadzonym w dniach 25-27 listopada 2020 r. badaniu Ipsos dla OKO.press 66% respondentów oceniło, że religia powinna być nauczana w salkach parafialnych. Za pozostawieniem katechezy w szkole opowiedziało się 27% badanych, 5% nie miało wyrobionego zdania w tej sprawie. W lutym 2019 r. za przeniesieniem lekcji religii do infrastruktury parafialnej opowiadało się 52% uczestników badania. 1. To był pomysł, który w zasadzie miał rozwiązać wszystkie problemy duszpasterskie Kościoła. Nauczanie religii w szkole miało dać biskupom gwarancję, że katolicyzm w Polsce oprze się sekularyzacji. I pozwolić otrąbić sukces. Dodatkowo – za pieniądze i dzięki infrastrukturze państwa. Tak ponad 30 lat temu biskupi widzieli powrót nauczania religii do szkół. Hierarchowie żywili też przekonanie, że katecheza to integralny element nauczania publicznego, dlatego zażądali od rządu Tadeusza Mazowieckiego, by religia wróciła w szkolne mury. Rząd się zgodził. Religia do szkół weszła na mocy instrukcji ministra edukacji narodowej Henryka Samsonowicza z 30 sierpnia 1990 r. Bez konsultacji społecznych. Wbrew nielicznym wtedy głosom krytycznym. Ale, jak wiemy, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zresztą to znany i doprowadzony do perfekcji sposób działania biskupów w sferze publicznej. Bo kolejnym krokiem z ich strony było żądanie, by katecheci, podobnie jak nauczyciele, byli opłacani z państwowych pieniędzy. I w tej kwestii hierarchowie dopięli swego. Dziś roczny budżet na pensje dla katechetów to ponad 1,1 mld zł – wynika z danych zebranych przez organizację Świecka Szkoła. A zatem: z punktu widzenia organizacyjnego i finansowego Kościół otrzymał wszystko, co chciał, by w sposób optymalny móc nauczać religii, wychowywać młodych w duchu chrześcijańskiej miłości i pomocy bliźniemu. Mimo tak komfortowych warunków nie potrafi przekonać uczniów, by uczęszczali na religię. Dlatego, wobec spadku zainteresowania lekcjami religii, rząd PiS, który jest bardziej papieski od papieża, chce, by nauka religii nie była przedmiotem, który młodzi wybierają dobrowolnie, ale żeby była obowiązkowa. To znaczy, że młodzi będą musieli wybrać: albo religia, albo etyka. Czy zmuszenie młodych ludzi do takiego wyboru sprawi, że zmieni się jakość nauczania religii? Nie, gdyż doświadczenie ostatnich 30 lat podpowiada, że źródło kryzysu jest gdzie indziej. I że przymus wyboru religia-etyka będzie skutkował jeszcze większym odrzuceniem religii. 2. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze, nauczanie religii w obecnej formie jest nudne. Dlatego nie dziwi, że liczba uczniów chcących uczęszczać na religię ciągle maleje. W 2010 r. uczestnictwo w religii deklarowało 93% uczniów, w 2013 r. – 89%, w 2016 r. – 75%, a w 2018 r. już tylko 70%. Na lekcjach nie przekazuje się wiedzy o religiach, ale uprawia tanie moralizatorstwo w duchu katolickiej teologii. Uczniowie zatem, jeśli religia jest w środku zajęć, najczęściej wykorzystują ją do odrabiania lekcji z innych przedmiotów. Zresztą wiecie to najlepiej, bo rozmawiacie ze swoimi dziećmi czy wnukami. Po drugie, dla wielu katechetów, szczególnie księży, nauczanie religii to przykry obowiązek. Niejeden wikary, bo oni najczęściej uczą w szkołach, mówi, że nie po to został księdzem, by przez 45 minut zabawiać się w opiekuna kilkunaściorga dzieci. Słyszę to nie od dziś. Ba, nie są to ludzie, którzy uzyskali w pierwszej kolejności przygotowanie pedagogiczne – niezbędne do skutecznego i ciekawego prowadzenia zajęć. Co innego, gdyby lekcja religii odbywała się w salce przy kościele. „Wtedy mógłbym – powiadają – wprowadzić także elementy formacyjne”. I to jest prawda, nawet w opublikowanym przez biskupów liście z okazji 30 lat nauczania religii w szkole czytamy, że potrzebna jest też katecheza w salach przykościelnych. „Należy przy tym podkreślić, iż decyzje podjęte w roku 1990 w żadnej mierze nie miały wiązać się z osłabieniem katechetycznej roli parafii – głoszą biskupi. – W dokumentach katechetycznych wielokrotnie podkreślana jest potrzeba zarówno szkolnych lekcji religii, jak i katechezy parafialnej. Relacja zachodząca pomiędzy nimi jest relacją komplementarności i zróżnicowania”. Katecheza jako element katolickiej formacji. Miejsce, gdzie ludzie przychodzą z własnej woli, a nie są do tego przymuszani. Miejsce, gdzie Kościół przeprowadza swoją formację w ramach działalności duszpasterskiej. Po trzecie, jakość naszego życia publicznego każe uznać, że efekty nauczania religii katolickiej w szkole są znikome, jeśli
Tagi:
apostazja, episkopat, etyka, Hania Es, Henryk Samsonowicz, III RP, Józef Tischner, katacheci, katecheza w szkole, konkordat, Kościół katolicki, kościół w polsce, Lex Czarnek, LGBT, majątek kościoła, Marek Jędraszewski, Ministerstwo Edukacji, OKO.press, pensje katechetów, Przemysław Czarnek, prześladowanie osób LGBT, religia, religia w szkołach, religijność Polaków, rząd Mazowieckiego, rząd PiS, społeczeństwo, św. Augustyn, świecka szkoła, świeckie państwo, uczniowie, Unia Wolności, Watykan