Wrocławska brunatna fala

Wrocławska brunatna fala

To była jednak dopiero uwertura. Prawdziwego rozkwitu brunatnej ideoogii Wrocław doświadczył po latach. Przez ten czas zastępy młodych nacjonalistów wychowały się m.in. na wrocławskich kapelach tzw. narodowej sceny rocka, jak choćby narodowo-radykalnym Legionie czy jawnie neonazistowskiej Konkwiście 88 (cyfry oznaczają zaszyfrowane pozdrowienie Heil Hitler). Brunatna fala stopniowo, acz konsekwentnie wzbierała.

Przy tej okazji nie sposób nie wrzucić kamyczka do ogródka niepodzielnie rządzącego miastem prezydenta Dutkiewicza. Jego stosunek do narastającego i gorszącego większość mieszkańców nacjonalizmu był od początku skażony grzechem zaniechania, a walka z samym zjawiskiem – nieporadna, niekonsekwentna, sprowadzona jedynie do rytualnych potępień i pohukiwań.

Bierność i nieudolność władz miasta

Cieszący się ogromną popularnością prezydent zareagował w 2007 r. na legalną narodową imprezę nazwaną „Międzynarodowy Dzień Obrony Czarnych”. To wówczas niemal pod oknami wrocławskiego ratusza nacjonaliści cytowali słowa Mussoliniego i głosili, że „w Polsce jest miejsce dla czarnych, ale tylko dla czarnych koszul” (symbol włoskiego faszyzmu). Padały również błyskotliwe hasła w rodzaju „Europa dla białych, Afryka dla HIV” oraz „Biała siła – czarna kiła”. Dutkiewicz był poważnie oburzony z powodu tej erupcji jawnego faszyzmu. Jednak trzy lata później nie zakazał narodowcom kontrdemonstracji wobec Marszu Równości, poprowadzonej pod niby-humorystycznym hasłem „Hulajnoga – Wrocław miasto bez pedałów”.

Być może najbardziej kuriozalnym przejawem dziwnej tolerancji wrocławskich władz dla skrajnej prawicy był triumfalny przejazd aktywistów NOP wynajętym od MPK tramwajem oklejonym krzyżami celtyckimi (symbol supremacji białej rasy). Brunatni przez godzinę jeździli ulicami centrum miasta, głosząc z okien przez megafon swoje idee. Po raz kolejny wszystko „na legalu”.

W czerwcu 2013 r. o wrocławskich narodowcach usłyszała cała Polska, gdy kibole i NOP-owcy postanowili zakłócić uniwersytecki wykład prof. Zygmunta Baumana. Kilkudziesięcioosobowa grupa przez prawie 20 minut ryczała pod adresem gościa: „Wypierdalaj”, „Norymberga dla komuny” itp. Wszystko działo się w obecności Dutkiewicza, który po wyprowadzeniu zadymiarzy przez policję zadeklarował, że „nie będzie tolerował nacjonalistycznej hołoty”, ale szybko po raz kolejny zademonstrował przywiązanie do zasady „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, gdy zwrócił się z oficjalnym pismem do sądu (sic!), by ten rozważył złagodzenie wymierzonych kar.

Na razie skończyła się tolerancja sądów dla mowy nienawiści. Jeden z wodzirejów uniwersyteckiej zadymy – nieformalny herszt kiboli Roman Zieliński – został niedawno skazany nieprawomocnym wyrokiem za rozpowszechnianie swojej książki pod wszystko mówiącym tytułem „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”.

Niestety, w ślady wymiaru sprawiedliwości nie poszedł Śląsk Wrocław, którego współwłaścicielem notabene jest miasto. Regularne wybryki podczas meczów – ostatnio wulgarne, antyislamskie transparenty – są równie regularnie ignorowane przez władze klubu.

Nie czekać na cud

Piszę te słowa tuż po zakończeniu tegorocznego ogólnopolskiego marszu „patriotów”. Marszu licznego jak nigdy wcześniej we Wrocławiu. Co ciekawe, nasi narodowcy bardzo nie lubią być nazywani faszystami, choć zdarzyło im się już zapraszać do „miasta spotkań” lidera Ku-Klux-Klanu czy prawicowego terrorystę Roberta Fiorego. Tym razem jednoznacznie się odsłonili, używając do promocji swojej imprezy lekko zmodyfikowanego nazistowskiego plakatu propagandowego z lat 30. (patrz obok).

W latach 90. we Wrocławiu wydarzyła się historia żywcem wyjęta z filmu Izabelli Cywińskiej „Cud purymowy”. Czołowy skinhead, uczestnik słynnej rasistowskiej akcji z 1990 r., odkrył żydowskie korzenie swojej rodziny, a wraz z nimi odnalazł w sobie lewicową wrażliwość. Porzucił dawne środowisko, wstąpił nawet w szeregi Polskiej Partii Socjalistycznej.

Być może władze Wrocławia, lekceważąc narastającą brunatną falę, liczą na cud. Ale problem skrajnej prawicy z pewnością nie rozwiąże się sam. Ani we Wrocławiu, ani w żadnym innym miejscu.

Autor jest wrocławskim publicystą, b. członkiem PPS

foto: facebook.com

Strony: 1 2

Wydanie: 2015, 48/2015

Kategorie: Opinie

Komentarze

  1. Tafadzwa Patience Madjgara
    Tafadzwa Patience Madjgara 4 kwietnia, 2016, 16:11

    Najbardziej patriotyczne srodowisko Polski, przytulane przez PiS. Prosze zajrzec na strony Newsweeka i skonfrontowac ow patriotyzm z wiedza historyczna.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Tafadzwa Patience Madjgara
    Tafadzwa Patience Madjgara 4 kwietnia, 2016, 16:12

    c.d. wiedza historyczna kibicow legii.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy