Zawracanie gimnazjów

Zawracanie gimnazjów

W gimnazjum emocje związane z okresem dojrzewania są skumulowane w jednym środowisku. Internet okrzyknął, że „gimby” to patologia.

– Od dawna wiadomo, że wiek gimnazjalny jest chyba najtrudniejszym okresem w życiu człowieka. Jednak to się nie zmieni tylko dlatego, że ten sam nastolatek będzie w szkole podstawowej zamiast w gimnazjum lub w liceum albo wymyśli się dla niego naprędce jakąś nową formę edukacji. Media chętnie nagłaśniają efektowne wydarzenia: dziewczyna popełniła samobójstwo, chłopak został zmobingowany przez grupę rówieśniczą, uczniowie założyli nauczycielowi kubeł na głowę. Coś takiego robi wrażenie, ale to są wypadki skrajne – i one stworzyły podatny grunt do manipulowania emocjami. Natomiast badania dotyczące szkolnej przemocy, które przeprowadził Instytut Badań Edukacyjnych, niepodważalnie pokazują, że przemoc wśród uczniów zaczyna się już w podstawówkach i liczba tych zdarzeń obejmuje tam większą grupę uczniów niż w gimnazjach! To w szkole podstawowej tworzą się grupy nieformalne, wyłaniają się liderzy, dokucza się innym dzieciakom z tego powodu, że są grube, słabe z WF lub biedne. Likwidacja gimnazjów nie spowoduje, że będzie mniej zachowań związanych z przemocą. Natomiast pozostawienie tych dzieci w szkole podstawowej jeszcze przez dwa lata narazi je na tę przemoc. Nie wiem, dlaczego mówi się tylko o zagrożeniach w gimnazjum, natomiast pomija w dyskusji wiele innych aspektów… A właściwie nawet nie w dyskusji, tylko w monologu na temat gimnazjów. My teraz dyskutujemy – ja z panem – ale w rzeczywistości tej dyskusji nie ma.

Jak nadążyć za uczniami

A czy pytano uczniów, co myślą o gimnazjach?

– Robiliśmy wielkie badanie na próbie 15 tys. uczniów – wprawdzie głównie dotyczyło nauczania języka polskiego, ale bardzo wyraźnie ujawniły się ogólne tendencje. Pytaliśmy np. o atmosferę w szkole, o to, czy uczniowie lubią chodzić do szkoły. Od razu podkreślam: badanie ilościowe było anonimowe. Otóż połowa gimnazjalistów odpowiedziała, że lubi lub bardzo lubi, a zaledwie 10% deklarowało, że nie lubi. Pytaliśmy także, co ich zdaniem jest największą porażką polonistów. Uczniowie wypowiadali się bardzo rozsądnie, najczęściej: nie potrafią nas zachęcić do czytania. Co ciekawe, na tak postawione pytanie podobnie odpowiadali nauczyciele: nie potrafimy zachęcić do czytania.

To niepowodzenie szkoły, a gdzie leży przyczyna?

– Przeprowadziliśmy również duże, dogłębne badanie dotyczące czytelnictwa. Okazało się, że nauczyciele nie potrafią wyjść poza pewien szablon – uczą literatury, tak jak ich samych uczono, a więc tak jak 20-30 lat temu. Co bardzo ważne, podobne problemy występują, gdy porównujemy dydaktyki innych przedmiotów. Nauczyciel polskiego oczekuje, że uczeń wyrecytuje interpretację wiersza, jaka mu odpowiada. Matematyk oczekuje, że uczeń rozwiąże zadanie według tego samego modelu, jakiego go nauczono. Tymczasem otoczenie szkoły szalenie się zmieniło i wydaje mi się, że szkoła za tym nie nadąża. Odwołam się do czytelnictwa, na które trzeba spojrzeć w szerszej perspektywie, bo zjawisko dotyczy także innych przedmiotów, nie tylko języka polskiego. Czytelnictwo przeniosło się do internetu, a szkoła definitywnie przestała być głównym źródłem wiedzy. Dziś nie jest rozwiązaniem wydanie polecenia: macie za dwa tygodnie przeczytać książkę, a kto nie przeczyta, dostanie jedynkę.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 49/2015

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy