95 lat Andrzeja Werblana

95 lat Andrzeja Werblana

Dożyć 95 lat to wielkie szczęście, a mieć w tym wieku umysł jasny, wzbogacony długim doświadczeniem, inteligencję ciągle błyskotliwą to szczęście pomnożone. Andrzej Werblan pochodzi z Kresów, z Tarnopola. Na Syberii zdążył opłakać ten swój Tarnopol, a gdy w 1944 r. przybył z wojskiem Berlinga do Polski, była to jego prawdziwa, zgodna z sensem tego słowa repatriacja. Nowa Polska w granicach Chrobrego, a socjalistyczna, była Polską, której pragnął. Syberia ma dziwne oddziaływanie na wygnańców – jeśli tam nie giną i nie marnieją całkiem, wracają z zadatkami na długowieczność. Lew Tołstoj pisał o powracających dekabrystach, że są zdrowsi niż ich rówieśnicy chorujący w petersburskich luksusach i – co Tołstoj szczególnie podkreślał – mądrzejsi od nich. Znałem i ja takich polskich „dekabrystów”. Po powrocie do swojej prawdziwej, a nie ukraińskiej Polski Andrzej Werblan odbył intensywne studia, a gdy je ukończył z podziwem swoich nauczycieli, podjął pracę w aparacie władzy, partyjnym przede wszystkim, i dziw bierze, że – jak powiedział Karol Modzelewski – przez kilkadziesiąt lat pełnienia tej funkcji jego rozum nie uległ spłyceniu czy innej deformacji, czego o wielu innych w takim położeniu będących może nie dałoby się powiedzieć. Były w aparacie władzy stanowiska i zadania, do pełnienia których potrzebna była gorliwość ideologiczna i trochę tępoty; na tych stanowiskach budowano socjalizm. Werblana posyłano tam, gdzie była niezbędna inteligencja. Wyszła właśnie jego książka (współpracownik Robert Walenciak), z której dowiemy się, co on myślał o Polsce Ludowej i o swojej roli w tej Polsce. Nie znam jeszcze tej książki, ale jako dyletant i wieczny malkontent swoje zdanie o tym mam. Czy Andrzej Werblan myślał, że służy dobrej sprawie, czy może w głębi duszy wierzył, że racja jest po stronie rządu londyńskiego i kabaretu Hemara? W śmieszną sytuację dali się zapędzić ci, którym jawią się takie pytania. Polska, jakiej służył, była państwem najlepiej umieszczonym w Europie, licząc od czasów Bolesława Chrobrego. Jak pisze Miłosz: „Niech tutaj będzie wreszcie powiedziane: (…) Któż miecz Chrobrego wydobywał z pleśni? / Któż wbijał myślą słupy aż w dno Odry? / I któż namiętność uznał narodową / Za cement wielkich budowli przyszłości?”. „Budowle przyszłości” należą już do budowli przeszłości, a znawcy twierdzą, że uprzemysłowienie było największą rewolucją cywilizacyjną w Polsce w wiekach, jakie możemy sobie opisać. Ta rewolucja przemysłowa jest nieporównywalna z procesem industrializacji żadnego innego kraju. To prawda, że wymagała wyrzeczeń, wolności nie było, ustrój był tyranią, ale tyrania się ulotniła, a miejsce w środku Europy zajmujemy nadal. Nastał odpowiedni czas i ni z tego, ni z owego przyszła wolność za Jaruzelskiego. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 49/2019

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony