Jak mieć, by bardziej być człowiekiem? – to pytanie, które papież stawia przed czytelnikiem Sięgam do tekstów Jana Pawła II z kilku powodów. Pierwszym jest znaczący rozziew między natężeniem kultu jego osoby a opornym – by nie rzec topornym – przyswajaniem całości jego nauk. To szersze zjawisko. Fascynację budzą bardziej biografie znanych postaci niż ich dzieła. Pamiętam te chwile, gdy nasz pontifex w czasie tłumnych zgromadzeń przechodził od pozdrowień do meritum, a tłum nadal mu przerywał skandowaniem haseł uwielbienia. Aż zniecierpliwiony mówca mitygował wyznawców, by skupili się na jego słowach. A przecież lektura najważniejszych papieskich tekstów nie należy do łatwych. Niemało w nich zdań wielokrotnie złożonych i terminów teologicznych czy filozoficznych. Rośnie więc rola pośredników w tym przekazie. I nie ma co udawać, że nie towarzyszy temu selekcja, nawet stronniczość, a bywa, że nadinterpretacja wedle potrzeb… Toteż sięgam do tekstów źródłowych, by nie opierać się na osobliwie sformatowanych przekazach „z drugiej ręki”. Z jednej strony bowiem nadgorliwcy konserwatyzmu rozdymają wyrazisty rygoryzm etyczno-obyczajowy Jana Pawła II do rozmiarów wręcz karykatury. Aż przesłania on inne wymiary jego orędzia. Bywa też używany jako zasłona grzechów własnych. Ot, hipokryzja święcie się oburza… Z drugiej strony ultrasi liberalizmu krytykują ów rygorystyczny rys, a jeszcze bardziej jego nadgorliwą wersję. Skądinąd zasadna to krytyka. Niemniej jednak przemilczają te aspekty nauk papieża, które mają wydźwięk społeczno-ekonomiczny. Bywa, że spuszczają zasłonę milczenia na jego rozważania o „grzechu strukturalnym”. Jest on – według papieża – czymś więcej niż sumą grzechów jednostkowych. W istocie bowiem dotyczy niesprawiedliwych struktur wyzysku i zniewolenia, ale to konkretne osoby i ich grupy wprowadzają, a potem umacniają owe struktury i utrudniają ich usunięcie. Obecnie na tym polu dominuje ultraliberalny ekonomizm – również w kostiumie konserwatywnym. Ot, arogancja ignoruje, co jej nie pasuje… W efekcie powstaje wrażenie nieuchronnej alternatywy: albo bezkrytyczne uwielbienie, albo obyczajowa pyskówka. Fałszywa to opozycja. Jest tu wszak naturalne pole do dyskursu, dialogu i krytyki. Już z prostego zestawienia współczesnej globalizacji z myślą głowy Kościoła o aspiracjach tyleż uniwersalnych, co globalnych wynika kolejny powód sięgania do tekstów papieża. Na plan pierwszy wysuwa się tu idea postępu. Nie tak rzadko jej przeciwnicy – rzec można wrogowie przedustawni – walczą pod sztandarem Jana Pawła II. Przypisują mu absolutny sprzeciw wobec samej idei – jak na niezłomnego tradycjonalistę przystało. Tymczasem dostrzega on jej janusowe oblicze. Docenia materialne korzyści płynące z postępu nauki i technologii, postuluje wszakże ich równoważne dopełnienie też postępem, ale innym, duchowym, etycznym i kulturalnym. „Jak mieć, by bardziej być człowiekiem?” – to pytanie, które papież stawia przed czytelnikiem. Ujawnia też inne oblicze postępu – przemilczane z kolei przez entuzjastów neoliberalnej wersji. Papież określa je mianem ekonomizmu. I uważa, że to zbyt ograniczona koncepcja rozwoju. Twierdzi, że właśnie w jej wyniku dramatycznie zwiększa się dystans między bogactwem a nędzą, strefą „nadrozwoju” a obszarami „niedorozwoju”. Rozmiary tego zjawiska każą Janowi Pawłowi II krytycznie myśleć o strukturach i mechanizmach ze sfery finansów i pieniądza, produkcji i wymiany, ze styku polityki i ekonomii. W konkluzji stwierdza on, że powszechny dostęp do postępu nie jest już czystą utopią – jeśli tylko istnieje szczera wola polityczna. Nie sposób nie zauważyć bezskuteczności wielokrotnych apeli, odwoływania się do sumień i odpowiedzialności tych adresatów, którzy do dziś adorują postać Jana Pawła II, natomiast wciąż ignorują powyższy postulat. Nie brakuje wśród nich również decydentów chadeckich. Wobec wzrastających dysproporcji w globalnym rozwoju – aż po granice regionalnych tragedii – wiara w szczerą wolę beneficjentów tego kształtu globalizacji zdaje się szlachetna, lecz niepomiernie naiwna. A jeśli tak, to co robić? Na tym tle zrozumiały staje się motyw relacji między myślą Jana Pawła II a myślącą centrolewicą. Znamienne w tym kontekście jest poniższe ujęcie mechanizmu zagrożeń u podstaw współczesnej ekonomii. Wytwory wielorakiej działalności człowieka podlegają alienacji w tym sensie, że zostają odebrane temu, kto je wytworzył, i przynajmniej częściowo, w pośrednim zakresie skutków, obracają się przeciw niemu. Zostają lub mogą zostać przeciw niemu skierowane.
Tagi:
Adam Czemarnik









