Armia według Antoniego M.

Armia według Antoniego M.

31.07.2016 Warszawa uroczystosc na Placu Krasinskich przed pomnikiem Powstania Warszawskiego N/z minister obrony narodowej Antoni Macierewicz fot. Lukasz Klos/REPORTER

Wojsko się modli, wojsko ma apele, wojsko kocha żołnierzy wyklętych. Sprzętem się nie zajmuje Janusz Zemke – poseł do Parlamentu Europejskiego, wiceminister obrony narodowej w latach 2001-2005 Gdy wchodziłem do Ministerstwa Obrony, polskie siły zbrojne nie posiadały zdolności zapewnienia bezpieczeństwa terytorium państwa, obszarowi powietrznemu, kluczowym obiektom kierowania państwem i cyberprzestrzeni – mówił w Sejmie minister Antoni Macierewicz. – To nieprawdziwa teza. To co Antoni Macierewicz mówił, wynikało z założenia, że Polska samodzielnie musi mieć wszystkie niezbędne zdolności, jeśli chodzi o obronę. A tak nie jest. Zdolności do samodzielnej obrony nie ma żadne państwo w Europie. Po to jesteśmy w NATO, żeby siły własne wspierać siłami innych państw. A zdolności do odparcia jakiegokolwiek ataku NATO posiada. Ale jak rozumiem, cel wypowiedzi Antoniego Macierewicza był inny. Chodziło o dowalenie poprzednikom. Pokazanie, że nie tylko Polska, ale i polska armia była w ruinie. A teraz już nie jest? Czy coś się zmieniło w czasach obecnego ministra? – Są obszary, gdzie bardzo dużo się zmieniło. Są obszary, gdzie są zapowiedzi zmian. I po trzecie, są obszary, gdzie nic nie robiąc lub pozorując działania, pogarsza się istniejący stan. Zła zmiana Gdzie zmieniło się najwięcej? – Najpoważniejsza zła zmiana polega na tym, że wojsko zostało włączone w bieżącą politykę partii rządzącej. Jakbym widział sytuację sprzed kilkudziesięciu lat! To co dziś się dzieje, to próba wykorzystywania wojska do celów ideologiczno-politycznych. Przykładów tego jest mnóstwo, każdy czytający gazety je zna. Apele smoleńskie, w których wojsko bierze udział, zmiany treści tych apeli, udział w uroczystościach religijnych… Przewozi figurę Chrystusa Króla… – Jak ojciec dyrektor oddaje do użytku kościół, to wojsko serwuje grochówkę za darmo. Masowo bierze też udział w akademiach związanych z dniem żołnierzy wyklętych. Przeprowadzane są również tzw. porządki w izbach tradycji poszczególnych jednostek. Czyli pisanie historii na nowo… – Przybiera to czasami taki kształt, jak wystawa prezentowana podczas szczytu NATO w Warszawie, na której nie było Aleksandra Kwaśniewskiego czy Bronisława Geremka. A na poziomie jednostek… Słyszałem np. o takiej sytuacji, że w izbie pamięci było zdjęcie, na którym ja, jako wiceminister obrony narodowej, wręczałem jednostce sztandar. I to zdjęcie, jako niesłuszne, zostało wyrzucone. Może dzięki temu ktoś inny nie został wyrzucony? – Pyta pan o czystki kadrowe? One w MON zostały przeprowadzone w wielu miejscach. Wiemy, że w wojskowym kontrwywiadzie i wywiadzie. – Bardzo złym elementem tego czasu była i jest zemsta na tych oficerach, którzy starali się obiektywnie wyjaśniać przyczyny katastrofy smoleńskiej. Odwołano dyrektora Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie i skierowano go do służby w batalionie czołgów w Żaganiu. Szefa kliniki psychiatrii w Bydgoszczy, który robił analizy stanu psychicznego załogi podczas lotu, skierowano do Rzeszowa, do brygady strzelców podhalańskich. Jak to nazwać? Pokazówką. – Pokazówki i zwolnienia odbyły się też wśród pracowników MON, w przemyśle obronnym oraz w szkolnictwie wojskowym. Zwolnienia komendantów szkół wojskowych następowały w nocy, bez zasięgnięcia opinii senatów szkół. Wykładowcy wyklęci Rozwiązano Akademię Obrony Narodowej, zastąpiono ją Akademią Sztuki Wojennej. – Mamy tu do czynienia z zemstą i zastosowaniem zasady odpowiedzialności zbiorowej. Przestaje istnieć akademia z kolosalnymi tradycjami, z kadrą i powołana jest nowa, jako nowa jednostka. Czyli jest otwarty nabór, każdy jest przyjmowany od początku. Czemu ma to służyć? Myślę, że wiele tu wyjaśnia osoba komendanta ASW. Został nim pułkownik, szybko awansowany z podpułkownika, który napisał pracę doktorską o żołnierzach wyklętych. To nie jest dowcip! Ja rozumiem, że taki człowiek może iść do pracy w IPN, do archiwum wojskowego. Ale trudno mi zrozumieć, że najważniejszą placówką naukową w polskim wojsku ma kierować człowiek o tak skromnym doświadczeniu wojskowym i dorobku naukowym. Który nie dowodził żadną większą jednostką, był dowódcą batalionu, to szczyt jego osiągnięć, nie miał bogatszych doświadczeń, np. w misjach w NATO. Ale napisał pracę o żołnierzach wyklętych… Przynajmniej wiemy, co dziś jest ważne. – Wiemy też, co jest źle widziane. Otóż razi mnie bardzo stosunek do wszystkich, którzy służyli przed rokiem 1989. Przyjęto, że każdy, kto służył przed 1989 r., jest z założenia podejrzany. W związku z tym ludzie są zwalniani z wojska, nie awansują. Co to oznacza? Eliminuje się z armii najbardziej doświadczoną

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 33/2016

Kategorie: Wywiady