Druga bitwa o Warszawę

Druga bitwa o Warszawę

Warszawiacy to pragmatycy

Faktem jest, że ostatni rok drugiej kadencji był dla pani prezydent wyjątkowo trudny. Dzięki niewystarczającej frekwencji przetrwała referendum odwoławcze zainicjowane przez Piotra Guziała, do którego później podłączyło się PiS. Musiała się rozstać z Jarosławem Dąbrowskim, bliskim współpracownikiem, który dopuścił się wielu nadużyć jeszcze jako burmistrz Bemowa. Odwołała ze stanowiska dyrektora szpitala im. Świętej Rodziny prof. Bogdana Chazana, co sprowokowało ataki radykalnej prawicy. Przez przeciwników politycznych zaczęła być także obarczana odpowiedzialnością za brak uregulowań reprywatyzacyjnych. Poza tym narzekano, że budując metro, utrudnia życie tysiącom warszawiaków.

Mimo tych wszystkich trudności, zarzutów i narzekań 16 listopada postawiło na nią nieco ponad 47% głosujących. Dlaczego? – Warszawiacy do życia podchodzą pragmatycznie. Wiedzą, czego po urzędującej pani prezydent mogą się spodziewać, a innych wyrazistych kontrkandydatów jakoś nie widać – tłumaczy dr Materska-Sosnowska.

– Jeżeli główny konkurent mówi, że zapewni w Warszawie bezpłatną komunikację, to warszawiacy mają świadomość, że szanse na spełnienie tej obietnicy są nikłe. Mieszkańcy stolicy to ludzie do bólu pragmatyczni. Myślą sobie tak: miasto się rozwija, codziennie jeździmy wygodnymi autobusami, ulice są oddawane po remontach, generalnie jest estetycznie i schludnie, nie ma więc co narzekać. Wszyscy widzą, że pieniądze z UE są wydawane, pojawią się nowe inwestycje. Przecież wystarczy sobie przypomnieć „bum inwestycyjny” z czasów Lecha Kaczyńskiego, żeby zobaczyć, że w Warszawie dużo się dzieje – zauważa dr Olgierd Annusewicz.
Nie bez znaczenia dla wyniku kolejnego starcia Jacka Sasina z Hanną Gronkiewicz-Waltz będzie zachowanie wyborców, którzy w pierwszej turze oddali głos na innego kandydata, oraz tych, którzy 16 listopada zostali w domu.

Jacek Sasin już po ogłoszeniu sondażowych wyników deklarował, że będzie zabiegał o poparcie innych kandydatów, by tworzyć wspólny front na rzecz porażki obecnej pani prezydent. Nie ukrywał, że szczególnie chodzi mu o głosy wyborców Piotra Guziała, który z ponad 8% poparcia uzyskał trzeci wynik.

Inną strategię przyjęła Hanna Gronkiewicz-Waltz. – O występowaniu o poparcie do Sebastiana Wierzbickiego czy Piotra Guziała nie myślę. Nie chodzi o przekazywanie głosów, teraz czas na element demokracji polegający na tym, że nieprzekonanych trzeba przekonać. Będę nad tym przez najbliższe dwa tygodnie ciężko pracować, będę próbowała zdobyć zaufanie tych warszawiaków, którzy nie oddali na mnie głosu, bo może są nieprzekonani albo po prostu na wybory nie dotarli – mówiła „Gazecie Wyborczej”.
Nie wszystkim kandydatom, którzy stawiali się w opozycji do obecnej pani prezydent, łatwo będzie się opowiedzieć po stronie Jacka Sasina. Choćby reprezentantom szeroko pojmowanej lewicy, czyli Sebastianowi Wierzbickiemu i Andrzejowi Rozenkowi. Również Piotrowi Guziałowi, który reklamuje swoją Warszawską Wspólnotę Samorządową jako oddolny ruch bezpartyjny, jednoznaczne określenie się politycznie nie jest do końca na rękę. – Elektorat przepływa swobodnie w różnych kierunkach. Większość wyborców Przemysława Wiplera i Piotra Guziała pewnie zagłosuje na Sasina, ale część osób głosujących na innych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze, po prostu da sobie spokój – mówi wicedyrektor Annusewicz. – Jacek Sasin musiałby wykonać gigantyczną pracę, by przekonać do głosowania na siebie tych, którzy w pierwszej turze zostali w domu.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2014, 48/2014

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy