340 wielkich firm i koncernów unikało płacenia podatków dzięki umowom zawartym z rządem księstwa Gdy 6 listopada „Le Monde”, „Guardian”, „Süddeutsche Zeitung” i kilkadziesiąt innych poważnych zachodnich tytułów opublikowało wyniki dziennikarskiego śledztwa Luxembourg Leaks prowadzonego przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarstwa Śledczego, w bogatych krajach Unii zawrzało. Media ujawniły, że w latach 2002-2010 ok. 340 wielkich firm unikało płacenia podatków dzięki specjalnym umowom zawartym z rządem Wielkiego Księstwa Luksemburga. Na liście beneficjentów znalazły się takie giganty jak Amazon, Deutsche Bank, AIG, Apple, IKEA czy Pepsi. W załatwianiu spraw pomagała im firma konsultingowa PwC (dawniej PricewaterhouseCoopers). Dzięki uprzejmości władz Luksemburga koncerny mogły osiągać nadzwyczajne zyski kosztem budżetów państw, w których sprzedawały towary i usługi. Innymi słowy, Luksemburg okazał się rajem podatkowym w sercu Unii Europejskiej. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że ówczesnym premierem księstwa był obecny przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. A Komisja – przynajmniej werbalnie – walczy z takimi praktykami. Padło więc pytanie, czy Juncker powinien dalej pełnić swoją funkcję. Polskie media odnotowały ów fakt oraz to, że wśród beneficjentów znalazło się 14 spółek działających w naszym kraju, w tym międzynarodowe fundusze private equity (inwestujące na niepublicznym rynku kapitałowym – przyp. red.), takie jak Abris Capital Partners mający udziały w PBP Bank i firmie kurierskiej Siódemka, fundusz Advent International czy Eurobank EFG. A także grupa przemysłowa Finmeccanica, deweloper Goodman Group, spółka telekomunikacyjna Intelsat Global, czy producent central klimatyzacyjnych VTS Group. Cytowano ministra finansów Mateusza Szczurka, który, komentując Luxembourg Leaks, stwierdził: „Przypadki nieuczciwej konkurencji, niedozwolone wsparcie państwa powinny być bezwzględnie tępione”. Tylko frajerzy płacą Szybko jednak powrócono do lepiej rokującego tematu – czyli skutków suto zakrapianej wyprawy do Madrytu posłów Hofmana, Kamińskiego i Rogackiego z żonami. Obojętność naszych mediów i klasy politycznej na rewelacje ujawnione w związku z Luxembourg Leaks nie dziwi. Unikanie płacenia podatków jest nad Wisłą postępowaniem szlachetnym, promowanym od 1990 r. przez organizacje przedsiębiorców, Kościoły, polityków, dziennikarzy i głosicieli myśli liberalnej. Jeśli przyjrzeć się bliżej liście 100 najbogatszych Polaków, okaże się, że znaczna ich część prowadzi interesy via Cypr, Luksemburg lub inne mniej wymagające pod względem podatkowym państwa. I są to działania zgodne z obowiązującymi przepisami. Szeroko reklamowane przez renomowane kancelarie prawne jako „optymalizacja podatków”. Wyrażona przez zachodnich komentatorów myśl, że Jean-Claude Juncker jako premier Wielkiego Księstwa Luksemburga dopuścił się czynów nagannych, wielu Polakom musiała się wydać egzotyczna. Bo kto płaci podatki? Tylko frajerzy i nieudacznicy. Nie dziwmy się. Nasz kraj pod względem innowacyjności wlecze się w ogonie Unii, a największymi atutami polskiej gospodarki są tania i potulna siła robocza oraz niskie podatki. Dlaczego więc zagraniczne banki, koncerny telekomunikacyjne czy sieci handlowe miałyby cokolwiek oddawać fiskusowi? Tym bardziej że istnieją setki sposobów, by całkiem legalnie tego nie robić. Najprostszym i najpowszechniejszym jest opłata za przekazanie własności intelektualnej. Najczęściej sięga ona 4-6% wartości przychodów i jest wnoszona na rzecz specjalnie utworzonej spółki, która działa w raju podatkowym lub kraju, w którym podatki są niższe. W 2012 r. Tomasz Świderek na stronie internetowej Obserwator Finansowy podał, że stawka, którą z tego tytułu płaci Telekomunikacja Polska na rzecz brytyjskiej spółki Orange Brand Services Ltd (za używanie znaku Orange), wynosi 1,6% przychodów. Nie wiem, ile Polska Telefonia Cyfrowa płaci za markę T-Mobile. A ponieważ informacja ta nie jest dostępna publicznie, chodzi pewnie o grube miliony euro, nie złotych. Wolno nam jedynie zgadywać, jakie kwoty odprowadzają działające u nas banki za prawo posługiwania się nazwami zagranicznych właścicieli. Oczywiste jest, że takie operacje zmniejszają zysk firm, w efekcie czego polski fiskus otrzymuje mniej albo wcale. W skrajnym przypadku może się okazać, że spółka przynosi straty. Innym popularnym sposobem uniknięcia opodatkowania jest „podwójna irlandzka z holenderską kanapką”. W październiku 2010 r. agencja Bloomberg podała, że dzięki strategii planowania podatkowego koncern Google każdego roku oszczędza
Tagi:
Marek Czarkowski